[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Melly powiedziała, \eon nie jest nią zainteresowany, ale patrzył na nią zbyt długo jak na zwykłą uprzejmość, a ona byłaporuszona, więcej ni\ poruszona, samą jego obecnością.Podobała mu się, ale wyglądało na to, \eon nie pozwoli, by się do siebie zbli\yli.- Ja te\ chcę, Melly - powiedział Bruce.- Chciałaś mnie powstrzymać? Widziałem, \ebiegniesz w moim kierunku.- Nie byłam dość szybka - mruknęła.- Jesteś po prostu niemo\liwy,Bruce.Naprawdę.- Timmy popchnął mnie na poprzednim pikniku - wyjaśnił Bruce.- Chciałem mu tylkooddać, to wszystko.Jego matka nie powiedziała ani słowa, gdy to ja byłem cały mokry.-Zacietrzewił się.- Nie lubię jej.Ona powtarza, \e nie jestem dość dobry, \eby się bawić z jejsynem.- Pięknie, cholera! - wyrwało się Langhornowi.- Przepraszam za mój język - dodał nau\ytek pań.Popatrzył na syna.- Nie sądzi się ludzi po ich rodzinie.- Nie powinno się sądzić - poprawiła go Nora.- Niestety, ludzie często to robią.Langhorn przyglądał się uwa\nie Melly, podającej mu trzęsącymi się rękoma talerz, poczym skinął głową w podziękowaniu.- Pobiegłaś Bruce owi na ratunek niczym jego anioł stró\.Dziękuję ci.Melly wzruszyła ramionami.- Pani Sanders czasami trochę.przesadza.Jest te\ nadopiekuńcza.Timmy mo\e kiedyśmieć o to do niej \al.- Mo\e nie.Twoi rodzice te\ cię chronili, a jednak nie zrobili ci krzywdy - zauwa\yłLanghorn.- Czy\by? - zapytała, nie patrząc na niego.Poczuła gorycz, piekącą gorycz.Gdyby jejrodzice nie przejmowali się wszystkim a\ tak bardzo, mogłaby mieć nadzieję na uło\enie sobie\ycia z Langhornem.Ale to ju\ i tak przeszłość.Powiedział, \e jest dla niego za młoda, i mo\emiał rację.Langhorn skończył jeść kurczaka, gdy podeszła do nich pani Terrell, uśmiechając się spodkoronkowej parasolki.- Jest mi ogromnie przykro, \e ci przeszkadzam, Jakubie, ale czuję się trochę słabo.Czymógłbyś mnie odwiezć do domu?- Ale dopiero co tu przyjechaliśmy - zaprotestował Bruce.- A ja nie bawiłem się jeszcze z dziećmi.Będzie wyścig w workach i.- Mo\e zostać z nami.Odwieziemy go potem do domu - zaproponowała Melly, zła nazazdrosną wdowę.- Proszę mu pozwolić zostać - prosiła, widząc, \e Langhorn się waha.Popatrzył na syna.- Musisz jej słuchać.- Tak jest! - Bruce promieniał.Langhom popatrzył na Melly z nieodgadnioną miną i schylił się po kapelusz.- Będę na niego czekał przed zmrokiem - powiedział.- Nie ma przecie\ potrzeby, byściesię szwendali po okolicy w ciemnościach.- Tak jest - mruknęła buńczucznie.Odwrócił się i gwałtownie chwycił za ramię panią Terrell, by poprowadzić ją ście\ką dodrogi.- Dzięki, Melly! - entuzjazmował się Bruce, chwytając kawałek placka z jabłkami.- Jesteśświetna.Ju\ dwa razy uratowałaś mi \ycie.A szczerze mówiąc, czy ta pani Terrell to nie potwór?Chce, \eby tata się z nią o\enił, ale ona mu się nie podoba.Słyszałem, jak coś do siebie mówił najej temat.Melly uśmiechnęła się.Miło było dowiedzieć się czegoś takiego.Popatrzyła na Norę i a\ westchnęła, widząc w jej błękitnych oczach współczucie i troskę.Uśmiechnęła się raz jeszcze i wzruszyła ramionami.Reszta pikniku upłynęła przyjemnie.Melly i Nora dopingowały Bruce a ścigającego się wworku i patrzyły z dumą, jak - wygrywa bieg z jajkiem.Były wyścigi konne dla mę\czyzn.Brucemówił, \e jego ojciec z pewnością wścieknie się, \e nie mógł brać w nich udziału.Była te\muzyka, bo okazało się, \e kilku mę\czyzn przyniosło gitary.Gdyby tylko był tam jeszcze Cal Barton, Nora uznałaby ten piknik za wspaniały.Zastanawiała się, co te\ mo\e robić w czasie swoich coniedzielnych wyjazdów.Niedaleko Beaumont, w Teksasie, Cal Barton pomagał brygadziście przygotować nowąwiertnicę do pracy.Jego brat Alan, w nieskazitelnie czystym garniturze i krawacie, przyglądał siętemu bezczynnie.Cal pomyślał, \e ta nadęta panna Madowe uznałaby Alana za odpowiednietowarzystwo dla siebie.- Powinno ju\ być dobrze.Zaczynajmy - rozkazał Cal robotnikom,schodząc na ziemię.- Za pierwszym razem nic nie znalazłeś - przypomniał mu Alan.- Nie bądz takimoptymistą.- To moje pieniądze, synku - przypomniał mu Cal z chłodnym uśmiechem.- A dokładnieciotki Grace, ale to ja jestem jej ulubieńcem, a ona ma bzika na punkcie ropy.Dlatego ty i Królzostaliście odsunięci.Uznała, \e ja jestem odpowiednią osobą do takich zadań.- Mo\e i tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Melly powiedziała, \eon nie jest nią zainteresowany, ale patrzył na nią zbyt długo jak na zwykłą uprzejmość, a ona byłaporuszona, więcej ni\ poruszona, samą jego obecnością.Podobała mu się, ale wyglądało na to, \eon nie pozwoli, by się do siebie zbli\yli.- Ja te\ chcę, Melly - powiedział Bruce.- Chciałaś mnie powstrzymać? Widziałem, \ebiegniesz w moim kierunku.- Nie byłam dość szybka - mruknęła.- Jesteś po prostu niemo\liwy,Bruce.Naprawdę.- Timmy popchnął mnie na poprzednim pikniku - wyjaśnił Bruce.- Chciałem mu tylkooddać, to wszystko.Jego matka nie powiedziała ani słowa, gdy to ja byłem cały mokry.-Zacietrzewił się.- Nie lubię jej.Ona powtarza, \e nie jestem dość dobry, \eby się bawić z jejsynem.- Pięknie, cholera! - wyrwało się Langhornowi.- Przepraszam za mój język - dodał nau\ytek pań.Popatrzył na syna.- Nie sądzi się ludzi po ich rodzinie.- Nie powinno się sądzić - poprawiła go Nora.- Niestety, ludzie często to robią.Langhorn przyglądał się uwa\nie Melly, podającej mu trzęsącymi się rękoma talerz, poczym skinął głową w podziękowaniu.- Pobiegłaś Bruce owi na ratunek niczym jego anioł stró\.Dziękuję ci.Melly wzruszyła ramionami.- Pani Sanders czasami trochę.przesadza.Jest te\ nadopiekuńcza.Timmy mo\e kiedyśmieć o to do niej \al.- Mo\e nie.Twoi rodzice te\ cię chronili, a jednak nie zrobili ci krzywdy - zauwa\yłLanghorn.- Czy\by? - zapytała, nie patrząc na niego.Poczuła gorycz, piekącą gorycz.Gdyby jejrodzice nie przejmowali się wszystkim a\ tak bardzo, mogłaby mieć nadzieję na uło\enie sobie\ycia z Langhornem.Ale to ju\ i tak przeszłość.Powiedział, \e jest dla niego za młoda, i mo\emiał rację.Langhorn skończył jeść kurczaka, gdy podeszła do nich pani Terrell, uśmiechając się spodkoronkowej parasolki.- Jest mi ogromnie przykro, \e ci przeszkadzam, Jakubie, ale czuję się trochę słabo.Czymógłbyś mnie odwiezć do domu?- Ale dopiero co tu przyjechaliśmy - zaprotestował Bruce.- A ja nie bawiłem się jeszcze z dziećmi.Będzie wyścig w workach i.- Mo\e zostać z nami.Odwieziemy go potem do domu - zaproponowała Melly, zła nazazdrosną wdowę.- Proszę mu pozwolić zostać - prosiła, widząc, \e Langhorn się waha.Popatrzył na syna.- Musisz jej słuchać.- Tak jest! - Bruce promieniał.Langhom popatrzył na Melly z nieodgadnioną miną i schylił się po kapelusz.- Będę na niego czekał przed zmrokiem - powiedział.- Nie ma przecie\ potrzeby, byściesię szwendali po okolicy w ciemnościach.- Tak jest - mruknęła buńczucznie.Odwrócił się i gwałtownie chwycił za ramię panią Terrell, by poprowadzić ją ście\ką dodrogi.- Dzięki, Melly! - entuzjazmował się Bruce, chwytając kawałek placka z jabłkami.- Jesteśświetna.Ju\ dwa razy uratowałaś mi \ycie.A szczerze mówiąc, czy ta pani Terrell to nie potwór?Chce, \eby tata się z nią o\enił, ale ona mu się nie podoba.Słyszałem, jak coś do siebie mówił najej temat.Melly uśmiechnęła się.Miło było dowiedzieć się czegoś takiego.Popatrzyła na Norę i a\ westchnęła, widząc w jej błękitnych oczach współczucie i troskę.Uśmiechnęła się raz jeszcze i wzruszyła ramionami.Reszta pikniku upłynęła przyjemnie.Melly i Nora dopingowały Bruce a ścigającego się wworku i patrzyły z dumą, jak - wygrywa bieg z jajkiem.Były wyścigi konne dla mę\czyzn.Brucemówił, \e jego ojciec z pewnością wścieknie się, \e nie mógł brać w nich udziału.Była te\muzyka, bo okazało się, \e kilku mę\czyzn przyniosło gitary.Gdyby tylko był tam jeszcze Cal Barton, Nora uznałaby ten piknik za wspaniały.Zastanawiała się, co te\ mo\e robić w czasie swoich coniedzielnych wyjazdów.Niedaleko Beaumont, w Teksasie, Cal Barton pomagał brygadziście przygotować nowąwiertnicę do pracy.Jego brat Alan, w nieskazitelnie czystym garniturze i krawacie, przyglądał siętemu bezczynnie.Cal pomyślał, \e ta nadęta panna Madowe uznałaby Alana za odpowiednietowarzystwo dla siebie.- Powinno ju\ być dobrze.Zaczynajmy - rozkazał Cal robotnikom,schodząc na ziemię.- Za pierwszym razem nic nie znalazłeś - przypomniał mu Alan.- Nie bądz takimoptymistą.- To moje pieniądze, synku - przypomniał mu Cal z chłodnym uśmiechem.- A dokładnieciotki Grace, ale to ja jestem jej ulubieńcem, a ona ma bzika na punkcie ropy.Dlatego ty i Królzostaliście odsunięci.Uznała, \e ja jestem odpowiednią osobą do takich zadań.- Mo\e i tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]