[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam jeszcze jeden atak paniki, a potem moje ciało wypełnia już tylko jakieśniesamowite zobojętnienie.Spózniłam się.Dogania mnie.Zamieram, niezdolna do ruchu, bo każdą moją komórkę ogarniabezwład.Mimo to ono nie może się do mnie zbliżyć.Krąży wokół jakiejś bariery, której nie potrafię dostrzec.Dzwięk, który wcześniej dobiegał z takbliska, był tuż przy mnie, teraz jest przytłumiony i oddalony.Skrzydła, które wcześniej uderzały obok,teraz oddziela ode mnie jakby gruba aksamitna zasłona.To coś wyje z furią, ale taki objaw frustracjinie zda się na wiele chroni mnie niewidzialna tarcza.Otrząsam się z letargu i wpadam przez okno do środka.Na sekundę zatrzymuję się nad swoimśpiącym ciałem, a potem wnikam w nie.To dziwne uczucie, gdy dusza wraca na swoje miejsce, dopasowując się do ciała jak elementukładanki, i gdy na pewno wiem, że zdarzenie nie było snem.Rozdział VIIRozdział VIIKiedy schodzę na dół, Henry siedzi w salonie, w fotelu przy oknie.Na kolanach trzyma otwartąWyspę skarbów, ale nie czyta.Patrzy przez okno na okolicę.Podchodząc, nie staram się stawiać kroków cicho.Dobrze wiem, co znaczy pogrążyć się głębokow myślach, i nie mam zamiaru zaskoczyć go.Mimo to Henry zauważa mnie dopiero wtedy, gdyodzywam się do niego. Dzień dobry, Henry.Patrzy na mnie, mrużąc oczy, jakby się ocknął z transu. Dzień dobry.Przechylam głowę, zaglądając mu w oczy i starając się nazwać to, co widzę w tych brązowychgłębinach. Dobrze się czujesz?Patrzy na mnie przez chwilę i już otwiera buzię, żeby odpowiedzieć, kiedy do pokoju wchodziAlice.Obydwoje odwracamy się i obserwujemy ją, ale kiedy moje spojrzenie wraca do Henry' ego,okazuje się, że on nadal przygląda się twarzy mojej siostry. Henry, dobrze się czujesz? powtarzam.Alice unosi brwi i pytająco spogląda na brata. No właśnie, Henry.Czy wszystko w porządku?Henry odpowiada dopiero po chwili, a kiedy już się odzywa, to nie do mnie, tylko do niej. Tak, czytam sobie. W jego głosie pobrzmiewa obronna nuta, ale nie mam czasu się nad tymzastanawiać, ponieważ w pokoju pojawia się ciotka Virginia, odwracając naszą uwagę. Lia. ciotka stoi w drzwiach z dziwnym wyrazem twarzy. Ktoś chce się z tobą widzieć. Ze mną? Kto?Ciotka obrzuca nerwowym spojrzeniem najpierw mnie, potem Alice, i znowu mnie. Mówi, że nazywa się Sonia.Sonia Sorrensen.* * *Wspinając się na urwisko nad jeziorem, ani Sonia, ani ja nie mówimy nic.W pustceniewypowiedzianych słów patrzę na niebo, niezmierzone i szafirowe.Widzę wygięty w łuk horyzonti zastanawiam się, jak ludzie mogli zakładać, że Ziemia jest płaska, skoro widnokrąg wygląda właśnietak.Usiłuję nie myśleć o Alice i jej ledwie skrywanej złości na wieść o moim gościu.Poczułam i ulgę,i zdziwienie, kiedy moja siostra wyszła z salonu, zanim ciotka Virginia wprowadziła Sonię.Niemusiałam podawać żadnych wyjaśnień, lecz nie mam złudzeń: dzięki przybyciu Soni oraz obecnościciotki Virginii mogę zyskać na czasie tylko trochę.Alice na pewno zapyta o tak nieoczekiwanegoprzybysza.Gdy w końcu Sonia przerywa milczenie, nerwy mam napięte od słów, które jeszcze nie padły. Nie wolno ci podróżować tak daleko, Lia. Jej wzrok jest wpatrzony gdzieś w dal, jak gdybywcale się nie odezwała.Piersi wypełnia mi nagły, silny gniew. Powiedz mi, jak zmierzyć, gdzie jest to daleko", Soniu.Może potrafisz mi powiedzieć, jakmierzyć odległość, kiedy w środku nocy opuszczam swoje ciało.Przez chwilę zastanawia się, co odpowiedzieć.Jej profil jest tak piękny i wyrazny; jakby byłajedną z tych marmurowych rzezb, które szkicujemy w Wycliffe. Tak.Rzeczywiście można się pogubić.To znaczy wtedy, jeśli nie robiło się tego wcześniej mruczy. Jeżeli nie robiło się tego wcześniej.No pewnie, że nie robiłam tego wcześniej! Zatrzymujęsię i ciągnę Sonię za rękaw, więc i ona musi się zatrzymać. Czekaj! Mówisz, że ty robiłaś towcześniej?Sonia patrzy mi w oczy, wzrusza ramionami i uwalnia swoją rękę.Odwraca się i dalej wspina naurwisko.Biegnę, żeby ją dogonić, a kiedy w końcu udaje mi się, jestem bez tchu. Nie odpowiesz mi?Sonia wzdycha i idąc, przygląda mi się. Tak, jeśli chcesz wiedzieć.Robiłam to już wcześniej, od dziecka.Niektórzy ludzie robią tonieświadomie na przykład myślą, że śnią.Inni potrafią robić to na żądanie.Tak naprawdę jest ichwielu.Przynajmniej w moim świecie.Mówi tak, jakbyśmy nie szły obok siebie, jakby mieszkała w jakimś dziwnym zakątkuwszechświata, który dla mnie jest niewidzialny i nieosiągalny. W twoim świecie? Co masz na myśli?Sonia śmieje się cicho. Czy nie należymy do innych światów, Lia? Ty mieszkasz we wspaniałej rezydencji, otoczonarodziną i wszystkim, co jest ci drogie.Ja mieszkam w małym domku zarządzanym przez paniąMillburn, tylko w towarzystwie innych spirytystów oraz ludzi, którzy płacą nam za opisywanie czegoś,czego sami nie potrafią dostrzec.Po tych słowach nie zadaję już więcej pytań. Przepraszam, Soniu.Chyba nie dotarło do mnie, że to nie jest twój dom i że ta kobieta.paniMillburn.nie jest twoją krewną.Chociaż Sonia stoi odwrócona profilem, widzę gniewny błysk w jej oku. Na litość boską! Nie użalaj się nade mną! Jest mi dobrze tak, jak jest.Ale nie wygląda na zadowoloną.Ani trochę.Wreszcie docieramy nad urwisko, a ja w momencie dojścia na szczyt zawsze czuję siępobudzona, jakbym wstępowała do nieba.Bez względu na to, co wydarzyło się tu kiedyś, nie możnanie zachwycać się majestatycznym widokiem. Och! Nie wiedziałam, że tu jest jezioro! W głosie Soni jest dziecięcy zachwyt i zdaję sobiesprawę, że musi być niewiele starsza ode mnie.Upaja się widokiem poniżej szemrze jezioro,a drzewa kołysze wiatr tak łagodny, jakby nie jesienny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Mam jeszcze jeden atak paniki, a potem moje ciało wypełnia już tylko jakieśniesamowite zobojętnienie.Spózniłam się.Dogania mnie.Zamieram, niezdolna do ruchu, bo każdą moją komórkę ogarniabezwład.Mimo to ono nie może się do mnie zbliżyć.Krąży wokół jakiejś bariery, której nie potrafię dostrzec.Dzwięk, który wcześniej dobiegał z takbliska, był tuż przy mnie, teraz jest przytłumiony i oddalony.Skrzydła, które wcześniej uderzały obok,teraz oddziela ode mnie jakby gruba aksamitna zasłona.To coś wyje z furią, ale taki objaw frustracjinie zda się na wiele chroni mnie niewidzialna tarcza.Otrząsam się z letargu i wpadam przez okno do środka.Na sekundę zatrzymuję się nad swoimśpiącym ciałem, a potem wnikam w nie.To dziwne uczucie, gdy dusza wraca na swoje miejsce, dopasowując się do ciała jak elementukładanki, i gdy na pewno wiem, że zdarzenie nie było snem.Rozdział VIIRozdział VIIKiedy schodzę na dół, Henry siedzi w salonie, w fotelu przy oknie.Na kolanach trzyma otwartąWyspę skarbów, ale nie czyta.Patrzy przez okno na okolicę.Podchodząc, nie staram się stawiać kroków cicho.Dobrze wiem, co znaczy pogrążyć się głębokow myślach, i nie mam zamiaru zaskoczyć go.Mimo to Henry zauważa mnie dopiero wtedy, gdyodzywam się do niego. Dzień dobry, Henry.Patrzy na mnie, mrużąc oczy, jakby się ocknął z transu. Dzień dobry.Przechylam głowę, zaglądając mu w oczy i starając się nazwać to, co widzę w tych brązowychgłębinach. Dobrze się czujesz?Patrzy na mnie przez chwilę i już otwiera buzię, żeby odpowiedzieć, kiedy do pokoju wchodziAlice.Obydwoje odwracamy się i obserwujemy ją, ale kiedy moje spojrzenie wraca do Henry' ego,okazuje się, że on nadal przygląda się twarzy mojej siostry. Henry, dobrze się czujesz? powtarzam.Alice unosi brwi i pytająco spogląda na brata. No właśnie, Henry.Czy wszystko w porządku?Henry odpowiada dopiero po chwili, a kiedy już się odzywa, to nie do mnie, tylko do niej. Tak, czytam sobie. W jego głosie pobrzmiewa obronna nuta, ale nie mam czasu się nad tymzastanawiać, ponieważ w pokoju pojawia się ciotka Virginia, odwracając naszą uwagę. Lia. ciotka stoi w drzwiach z dziwnym wyrazem twarzy. Ktoś chce się z tobą widzieć. Ze mną? Kto?Ciotka obrzuca nerwowym spojrzeniem najpierw mnie, potem Alice, i znowu mnie. Mówi, że nazywa się Sonia.Sonia Sorrensen.* * *Wspinając się na urwisko nad jeziorem, ani Sonia, ani ja nie mówimy nic.W pustceniewypowiedzianych słów patrzę na niebo, niezmierzone i szafirowe.Widzę wygięty w łuk horyzonti zastanawiam się, jak ludzie mogli zakładać, że Ziemia jest płaska, skoro widnokrąg wygląda właśnietak.Usiłuję nie myśleć o Alice i jej ledwie skrywanej złości na wieść o moim gościu.Poczułam i ulgę,i zdziwienie, kiedy moja siostra wyszła z salonu, zanim ciotka Virginia wprowadziła Sonię.Niemusiałam podawać żadnych wyjaśnień, lecz nie mam złudzeń: dzięki przybyciu Soni oraz obecnościciotki Virginii mogę zyskać na czasie tylko trochę.Alice na pewno zapyta o tak nieoczekiwanegoprzybysza.Gdy w końcu Sonia przerywa milczenie, nerwy mam napięte od słów, które jeszcze nie padły. Nie wolno ci podróżować tak daleko, Lia. Jej wzrok jest wpatrzony gdzieś w dal, jak gdybywcale się nie odezwała.Piersi wypełnia mi nagły, silny gniew. Powiedz mi, jak zmierzyć, gdzie jest to daleko", Soniu.Może potrafisz mi powiedzieć, jakmierzyć odległość, kiedy w środku nocy opuszczam swoje ciało.Przez chwilę zastanawia się, co odpowiedzieć.Jej profil jest tak piękny i wyrazny; jakby byłajedną z tych marmurowych rzezb, które szkicujemy w Wycliffe. Tak.Rzeczywiście można się pogubić.To znaczy wtedy, jeśli nie robiło się tego wcześniej mruczy. Jeżeli nie robiło się tego wcześniej.No pewnie, że nie robiłam tego wcześniej! Zatrzymujęsię i ciągnę Sonię za rękaw, więc i ona musi się zatrzymać. Czekaj! Mówisz, że ty robiłaś towcześniej?Sonia patrzy mi w oczy, wzrusza ramionami i uwalnia swoją rękę.Odwraca się i dalej wspina naurwisko.Biegnę, żeby ją dogonić, a kiedy w końcu udaje mi się, jestem bez tchu. Nie odpowiesz mi?Sonia wzdycha i idąc, przygląda mi się. Tak, jeśli chcesz wiedzieć.Robiłam to już wcześniej, od dziecka.Niektórzy ludzie robią tonieświadomie na przykład myślą, że śnią.Inni potrafią robić to na żądanie.Tak naprawdę jest ichwielu.Przynajmniej w moim świecie.Mówi tak, jakbyśmy nie szły obok siebie, jakby mieszkała w jakimś dziwnym zakątkuwszechświata, który dla mnie jest niewidzialny i nieosiągalny. W twoim świecie? Co masz na myśli?Sonia śmieje się cicho. Czy nie należymy do innych światów, Lia? Ty mieszkasz we wspaniałej rezydencji, otoczonarodziną i wszystkim, co jest ci drogie.Ja mieszkam w małym domku zarządzanym przez paniąMillburn, tylko w towarzystwie innych spirytystów oraz ludzi, którzy płacą nam za opisywanie czegoś,czego sami nie potrafią dostrzec.Po tych słowach nie zadaję już więcej pytań. Przepraszam, Soniu.Chyba nie dotarło do mnie, że to nie jest twój dom i że ta kobieta.paniMillburn.nie jest twoją krewną.Chociaż Sonia stoi odwrócona profilem, widzę gniewny błysk w jej oku. Na litość boską! Nie użalaj się nade mną! Jest mi dobrze tak, jak jest.Ale nie wygląda na zadowoloną.Ani trochę.Wreszcie docieramy nad urwisko, a ja w momencie dojścia na szczyt zawsze czuję siępobudzona, jakbym wstępowała do nieba.Bez względu na to, co wydarzyło się tu kiedyś, nie możnanie zachwycać się majestatycznym widokiem. Och! Nie wiedziałam, że tu jest jezioro! W głosie Soni jest dziecięcy zachwyt i zdaję sobiesprawę, że musi być niewiele starsza ode mnie.Upaja się widokiem poniżej szemrze jezioro,a drzewa kołysze wiatr tak łagodny, jakby nie jesienny [ Pobierz całość w formacie PDF ]