[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może grzankę i herbatę?Ta propozycja wydała się jej śmieszna już w chwili, kiedy ją składała, ale nie przychodziło jej dogłowy nic innego, co mogłaby powiedzieć.Była aż nadto świadoma przetartej wełny swojegoszlafroka, postrzępionego futrzanego obszycia rękawów.Pięć lat temu był to bardzo eleganckistrój domowy, jedyna luksusowa część garderoby, której nie sprzedała po katastrofie, bo byłaciepła i praktyczna.Teraz jednak szlafrok nie był ani luksusowy, ani też szczególnie ciepły, gdyżfutrzane podbicie stawało się coraz cieńsze i mniej puszyste od ciągłego używania.- Jeśli masz drugi widelec, mógłbym sobie upiec sam - odrzekł Rupert, zrzucając pelerynę isadowiąc się przy ogniu.- Mam nadzieję, że to nie jest twój obiad.Nie wydaje się zbytpożywny.Zauważył kiepski stan ubrań, jakie nosiła, kiedy nie wychodziła zająć się swym ulicznymprocederem, ale jego uwagę bardziej przyciągał jej piękny profil, błyszczące piwne oczy, gruby,rdzawy warkocz przerzucony przez ramię.Octavia podała mu drugi widelec.- Stołujemy się u pani Forster - oznajmiła nieco wyniośle, starannie odmierzając herbatę doimbryka i zalewając ją wrzątkiem.Nie dodała, że zasiadają przy stole gospodyni tylko wtedy,kiedy mogą sobie pozwolić na szylinga i sześć pensów dziennie.Dziś tyle mieli, ale jutro będziemusiała udać się na londyński West End, by ograbić kieszenie bogaczy.Na samą myśl robiło jejsię słabo ze strachu, wolała więc o tym nie myśleć.- Rozumiem - powiedział Rupert neutralnym tonem.Nadział na widelec kromkę chleba i zacząłgo opiekać nad ogniem.- Jezdzisz na łyżwach?- Na łyżwach? - Było to pytanie tak niemające związku z czymkolwiek, że prawie wybuchnełaśmiechem.- Po lodzie?- A czy istnieje jakaś inna powierzchnia odpowiednia do tego, by po niej jezdzić na łyżwach?Odwrócił swoją kromkę na widelcu, po czym spojrzał na jej zarumienioną, zaskoczoną twarz.- Jezdziłam na łyżwach na końskim stawie każdej zimy, kiedy byłam dzieckiem - powiedziała,podając mu herbatę w grubym porcelanowym kubku.- Dlaczego o to pytasz?To było śmieszne, klęczeć przy ogniu, popijać dobroczynną herbatę i dzielić się zimowymiwspomnieniami z dzieciństwa.Zarazem jednak, paradoksalnie, zdawało się całkiem naturalne.- No cóż, pomyślałem, że moglibyśmy zabawić się w ten sposób dziś po południu - odparł,dmuchając na swoją herbatę w bardzo nieelegancki sposób.- Serpentine zamarzła i każdy, ktomoże pozwolić sobie na parę łyżew lub je wypożyczyć, już tam jest.- Niestety, ja nie mogę - powiedziała z ociąganiem.- Ayżwy nie wydawały się szczególnieużytecznym przedmiotem, kiedy trzeba było się pakować, żeby opuścić Hartridge Folly.- Twój dom rodzinny?- W Nothumberland.- Musisz być przyzwyczajona do zimowego chłodu.- To inny rodzaj zimna niż w Londynie.Tu zimno jest wilgotne i przenika do szpiku kości -stwierdziła.- Jestem przyzwyczajona do suchego, rześkiego zimna.Posmarował swoją grzankę masłem.- Mam dwie pary łyżew w powozie.Jedne z pewnością będą pasować do twoich trzewików.Odgryzł kęs, zlizał masło z warg i skinął głową z uznaniem.Octavia nadgryzła swoją grzankę, zmuszając się do trzymania się rzeczywistości.Zaproszenie nałyżwy na Serpentine należało do jakiegoś innego świata, nie miało nic wspólnego ani z tymwilgotnym, wyziębionym pokojem i z narkotycznym snem ojca, ani z perspektywą puddingu zestekiem i nerką podanego przez panią Forster na obiad, po którym będzie musiała położyć się dozimnego łóżka na poddaszu, kiedy tylko nastanie zmierzch.Zwiece i utrzymywanie ognia pozapadnięciu zmroku to luksus, na jaki nie było ich stać.Rupert pochylił się nad nią, wziął ją pod brodę i otarł jej masło z warg chusteczką.- Więc co powiesz?- Nie mogę zostawić ojca.- Nonsens.Robiłaś to już przedtem i zrobisz znowu.Szanowna pani Forster zadba o jegopotrzeby.Poza tym chciałbym ci złożyć pewną propozycję.propozycję, która, jak wierzę,ebook z neta, znalazła Irenka, poprawiła polgaraobojgu nam przyniesie korzyść.- Propozycję? - W świetle tego, czego z nim doświadczyła, Octavii mogła przyjść na myśl tylkojednego rodzaju propozycja, którą można by nazwać obustronnie korzystną.Zmrużyła oczy, amiejsce złotego światła zajął w nich zimny błysk.- I cóż to mogłoby być, powiedz, proszę?- Wytłumaczę pózniej.- Och, proszę, bez ceremonii, panie.- Jej głos był niebezpiecznie cichy, oczy jak lodowateszparki.- Jestem pewna, że mogę to usłyszeć równie dobrze tu, jak gdziekolwiek indziej.Rupert wstał.- Nie sądzę - powiedział w zwykły sobie sposób.- To dość skomplikowane.Octavia zerwała się na równe nogi, jaskrawy rumieniec zabarwił jej policzki.- Już ci kiedyś powiedziałam, milordzie, że nie jestem na sprzedaż.Pewno myślisz, że powinno mito pochlebiać, może nawet powinnam być wdzięczna.- Wymownym, pogardliwym gestemwskazała pokój.- Muszę cię jednak pozbawić złudzeń.Nie chcę żadnej twojej propozycji.- Nawet gdybyś była na sprzedaż, moja droga, i tak bym cię nie kupił -odparł chłodno.- Mogęcię zapewnić, że nigdy nie musiałem płacić za kobiece wdzięki.- Wynoś się! - rozkazała Octavia cichym głosem pełnym wściekłości.-Możesz sobie myśleć, żecokolwiek stało się tamtej nocy, daje ci prawo, by mnie obrażać, ale ja powiem wprost, panie,jesteś pyszałkowatym sukinsynem i wszawym kundlem gorszym od zarazy.Na moment zapadła pełna zdumienia cisza, po czym lord Rupert zaczął się krztusić.Jego głęboki,wesoły śmiech przegnał cienie, które rozpierzchły się po kątach jak nietoperze umykające przedświatłem.- Oto cały ja! - oświadczył.- Jakim to imponującym słownikiem wyzwisk dysponujesz, pannoMorgan.- Wynoś się! - powtórzyła, splatając ręce i piorunując go pełnym nienawiści spojrzeniem.- Nie sądzę.- Rozejrzał się po pokoju i jego wzrok padł na szafę.- Będziesz potrzebowaćpeleryny i mufki, i trzewików.myślę, że te, które miałaś na Tyburn, będą w sam raz.Podszedł spokojnie do szafy.Octavia rzuciła się za nim, chwytając go za rękę, kiedy sięgnął, byotworzyć szafę.- Możesz mnie posłuchać?- Z największą przyjemnością, kiedy zaczniesz mówić do rzeczy - odrzekł pojednawczo.Uwolnił swoją rękę i otworzył drzwi szafy.- Na razie jednak pleciesz wierutne bzdury.A terazdaj mi powtórzyć.i słuchaj uważnie.- Wyjął jej pelerynę.- Mam dla ciebie propozycję, która niepolega na kupowaniu czy sprzedawaniu.Włóż to.Taką, co do której jestem przekonany, żeprzyniesie nam obopólną korzyść.- Schylił się i wystawił jej trzewiki.- Załóż je.Aatwo da się donich przypiąć łyżwy.Zaraz, gdzie twoja mufka? A, tu jest.Z satysfakcją, jakby odnalazł zaginiony skarb, sięgnął na półkę po jej mufkę i rękawiczki.- Proszę.Teraz szybko się ubierz, a ja pójdę wytłumaczyć dobrej pani Forster, że wróciszdopiero po obiedzie.- Nie.zaczekaj.Przystanął w drzwiach i odwrócił się do niej, manifestując przesadną cierpliwość.- Co znowu?Octavia wpatrywała się w niego zagubiona.Rzadko bywała zagubiona i nic sobie nie robiła z tegoodczucia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Może grzankę i herbatę?Ta propozycja wydała się jej śmieszna już w chwili, kiedy ją składała, ale nie przychodziło jej dogłowy nic innego, co mogłaby powiedzieć.Była aż nadto świadoma przetartej wełny swojegoszlafroka, postrzępionego futrzanego obszycia rękawów.Pięć lat temu był to bardzo eleganckistrój domowy, jedyna luksusowa część garderoby, której nie sprzedała po katastrofie, bo byłaciepła i praktyczna.Teraz jednak szlafrok nie był ani luksusowy, ani też szczególnie ciepły, gdyżfutrzane podbicie stawało się coraz cieńsze i mniej puszyste od ciągłego używania.- Jeśli masz drugi widelec, mógłbym sobie upiec sam - odrzekł Rupert, zrzucając pelerynę isadowiąc się przy ogniu.- Mam nadzieję, że to nie jest twój obiad.Nie wydaje się zbytpożywny.Zauważył kiepski stan ubrań, jakie nosiła, kiedy nie wychodziła zająć się swym ulicznymprocederem, ale jego uwagę bardziej przyciągał jej piękny profil, błyszczące piwne oczy, gruby,rdzawy warkocz przerzucony przez ramię.Octavia podała mu drugi widelec.- Stołujemy się u pani Forster - oznajmiła nieco wyniośle, starannie odmierzając herbatę doimbryka i zalewając ją wrzątkiem.Nie dodała, że zasiadają przy stole gospodyni tylko wtedy,kiedy mogą sobie pozwolić na szylinga i sześć pensów dziennie.Dziś tyle mieli, ale jutro będziemusiała udać się na londyński West End, by ograbić kieszenie bogaczy.Na samą myśl robiło jejsię słabo ze strachu, wolała więc o tym nie myśleć.- Rozumiem - powiedział Rupert neutralnym tonem.Nadział na widelec kromkę chleba i zacząłgo opiekać nad ogniem.- Jezdzisz na łyżwach?- Na łyżwach? - Było to pytanie tak niemające związku z czymkolwiek, że prawie wybuchnełaśmiechem.- Po lodzie?- A czy istnieje jakaś inna powierzchnia odpowiednia do tego, by po niej jezdzić na łyżwach?Odwrócił swoją kromkę na widelcu, po czym spojrzał na jej zarumienioną, zaskoczoną twarz.- Jezdziłam na łyżwach na końskim stawie każdej zimy, kiedy byłam dzieckiem - powiedziała,podając mu herbatę w grubym porcelanowym kubku.- Dlaczego o to pytasz?To było śmieszne, klęczeć przy ogniu, popijać dobroczynną herbatę i dzielić się zimowymiwspomnieniami z dzieciństwa.Zarazem jednak, paradoksalnie, zdawało się całkiem naturalne.- No cóż, pomyślałem, że moglibyśmy zabawić się w ten sposób dziś po południu - odparł,dmuchając na swoją herbatę w bardzo nieelegancki sposób.- Serpentine zamarzła i każdy, ktomoże pozwolić sobie na parę łyżew lub je wypożyczyć, już tam jest.- Niestety, ja nie mogę - powiedziała z ociąganiem.- Ayżwy nie wydawały się szczególnieużytecznym przedmiotem, kiedy trzeba było się pakować, żeby opuścić Hartridge Folly.- Twój dom rodzinny?- W Nothumberland.- Musisz być przyzwyczajona do zimowego chłodu.- To inny rodzaj zimna niż w Londynie.Tu zimno jest wilgotne i przenika do szpiku kości -stwierdziła.- Jestem przyzwyczajona do suchego, rześkiego zimna.Posmarował swoją grzankę masłem.- Mam dwie pary łyżew w powozie.Jedne z pewnością będą pasować do twoich trzewików.Odgryzł kęs, zlizał masło z warg i skinął głową z uznaniem.Octavia nadgryzła swoją grzankę, zmuszając się do trzymania się rzeczywistości.Zaproszenie nałyżwy na Serpentine należało do jakiegoś innego świata, nie miało nic wspólnego ani z tymwilgotnym, wyziębionym pokojem i z narkotycznym snem ojca, ani z perspektywą puddingu zestekiem i nerką podanego przez panią Forster na obiad, po którym będzie musiała położyć się dozimnego łóżka na poddaszu, kiedy tylko nastanie zmierzch.Zwiece i utrzymywanie ognia pozapadnięciu zmroku to luksus, na jaki nie było ich stać.Rupert pochylił się nad nią, wziął ją pod brodę i otarł jej masło z warg chusteczką.- Więc co powiesz?- Nie mogę zostawić ojca.- Nonsens.Robiłaś to już przedtem i zrobisz znowu.Szanowna pani Forster zadba o jegopotrzeby.Poza tym chciałbym ci złożyć pewną propozycję.propozycję, która, jak wierzę,ebook z neta, znalazła Irenka, poprawiła polgaraobojgu nam przyniesie korzyść.- Propozycję? - W świetle tego, czego z nim doświadczyła, Octavii mogła przyjść na myśl tylkojednego rodzaju propozycja, którą można by nazwać obustronnie korzystną.Zmrużyła oczy, amiejsce złotego światła zajął w nich zimny błysk.- I cóż to mogłoby być, powiedz, proszę?- Wytłumaczę pózniej.- Och, proszę, bez ceremonii, panie.- Jej głos był niebezpiecznie cichy, oczy jak lodowateszparki.- Jestem pewna, że mogę to usłyszeć równie dobrze tu, jak gdziekolwiek indziej.Rupert wstał.- Nie sądzę - powiedział w zwykły sobie sposób.- To dość skomplikowane.Octavia zerwała się na równe nogi, jaskrawy rumieniec zabarwił jej policzki.- Już ci kiedyś powiedziałam, milordzie, że nie jestem na sprzedaż.Pewno myślisz, że powinno mito pochlebiać, może nawet powinnam być wdzięczna.- Wymownym, pogardliwym gestemwskazała pokój.- Muszę cię jednak pozbawić złudzeń.Nie chcę żadnej twojej propozycji.- Nawet gdybyś była na sprzedaż, moja droga, i tak bym cię nie kupił -odparł chłodno.- Mogęcię zapewnić, że nigdy nie musiałem płacić za kobiece wdzięki.- Wynoś się! - rozkazała Octavia cichym głosem pełnym wściekłości.-Możesz sobie myśleć, żecokolwiek stało się tamtej nocy, daje ci prawo, by mnie obrażać, ale ja powiem wprost, panie,jesteś pyszałkowatym sukinsynem i wszawym kundlem gorszym od zarazy.Na moment zapadła pełna zdumienia cisza, po czym lord Rupert zaczął się krztusić.Jego głęboki,wesoły śmiech przegnał cienie, które rozpierzchły się po kątach jak nietoperze umykające przedświatłem.- Oto cały ja! - oświadczył.- Jakim to imponującym słownikiem wyzwisk dysponujesz, pannoMorgan.- Wynoś się! - powtórzyła, splatając ręce i piorunując go pełnym nienawiści spojrzeniem.- Nie sądzę.- Rozejrzał się po pokoju i jego wzrok padł na szafę.- Będziesz potrzebowaćpeleryny i mufki, i trzewików.myślę, że te, które miałaś na Tyburn, będą w sam raz.Podszedł spokojnie do szafy.Octavia rzuciła się za nim, chwytając go za rękę, kiedy sięgnął, byotworzyć szafę.- Możesz mnie posłuchać?- Z największą przyjemnością, kiedy zaczniesz mówić do rzeczy - odrzekł pojednawczo.Uwolnił swoją rękę i otworzył drzwi szafy.- Na razie jednak pleciesz wierutne bzdury.A terazdaj mi powtórzyć.i słuchaj uważnie.- Wyjął jej pelerynę.- Mam dla ciebie propozycję, która niepolega na kupowaniu czy sprzedawaniu.Włóż to.Taką, co do której jestem przekonany, żeprzyniesie nam obopólną korzyść.- Schylił się i wystawił jej trzewiki.- Załóż je.Aatwo da się donich przypiąć łyżwy.Zaraz, gdzie twoja mufka? A, tu jest.Z satysfakcją, jakby odnalazł zaginiony skarb, sięgnął na półkę po jej mufkę i rękawiczki.- Proszę.Teraz szybko się ubierz, a ja pójdę wytłumaczyć dobrej pani Forster, że wróciszdopiero po obiedzie.- Nie.zaczekaj.Przystanął w drzwiach i odwrócił się do niej, manifestując przesadną cierpliwość.- Co znowu?Octavia wpatrywała się w niego zagubiona.Rzadko bywała zagubiona i nic sobie nie robiła z tegoodczucia [ Pobierz całość w formacie PDF ]