[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zza kotary wy szło kilku Arabów.Ich przy wódca oderwał wzrok od Polaka i przeniósł go nakapitana  Aigokerosa. Przy prowadzasz do mojego domu człowieka z bronią  wy charczał po francusku z arabskimakcentem. W dodatku ma czelność patrzeć na moją własność. Wy bacz. Co więcej, panoszy cie się w moim mieście, wy wołujecie konflikty, nie py tając mnieo pozwolenie.Grupa mężczy zn okrąży ła ich. Lepiej dla was, by ście przy chodzili z propozy cją dobrego interesu  zakończy ł Imraf.Zaniewski znów przesunął dłoń w kierunku broni.Nie miał pojęcia, skąd gospodarz wie, żechowa pistolet pod abają  by ł przekonany, że ukry ł go odpowiednio.Tak czy inaczej nie miało toteraz wielkiego znaczenia.Jeszcze przed momentem spokojnie opowiadał o kuzy nie, Ksawery mZaniewskim, który do wy buchu wojny przeby wał na jednej z kilku polskich plantacji kawyw Angoli.By ł to zawsze temat wdzięczny i interesujący dla przeciętnego rozmówcy, bowiemmało kto orientował się, iż takowe plantacje w ogóle istnieją.W tej sy tuacji jednak historiaKsawerego niewiele mogła pomóc. Imraf spojrzał na Bronka i Jorgosa ponaglająco.Pierwszy z nich zorientował się, że Arabpowoli przesuwa dłoń w kierunku leżącej obok poduszki. Nie jesteśmy uzbrojeni  powiedział uspokajająco Karagiozopoulos. Przy chodzimy dociebie& Zamilcz  uciął Imraf. Niech więcej łgarstw nie wy lewa się z twoich ust.Zanim Jorgos zdąży ł zaoponować, Imraf skinął na kilku inny ch Arabów siedzący ch przynargilach.Szy bko zamienili dozowniki na pistolety i zbliży li się do nich.Imraf wbił spojrzenie w Zaniewskiego. Lebel  rzucił krótko. Co takiego?  wy palił Bronek, przenosząc wzrok z jednego przeciwnika na drugiego. Oddaj broń  powtórzy ł gospodarz. Już!Zaniewski pomy ślał ze zgrozą, że to wszy stko rezultat jednego przy padkowego spojrzenia.Popatrzy ł na Greka py tająco, a ten skinął głową.Bronek sięgnął pod abaję i doby ł rewolweru.Powoli go uniósł, po czy m równie ostrożniei spokojnie położy ł przed Arabem.Pozostali sprawiali wrażenie, jakby ty lko czekali naniefortunny ruch Polaka. Widzę, że nie jesteś tak głupi, na jakiego wy glądasz  zauważy ł Imraf. A ja widzę, że ciebie jednak nie obchodzą interesy. Przeciwnie. W takim razie masz dziwny sposób ich prowadzenia.Imraf sięgnął po rurkę od fajki wodnej.Pociągnął mocno i długo, w szklany m dzbaniezabulgotało.Potem gospodarz wy puścił dy m w stronę gości, a Zaniewski poczuł, że zapiekły gospojówki. Każdy prowadzi negocjacje najlepiej, jak umie  odezwał się Arab. Ja skorzy stałemz okazji.A wy na moim miejscu postąpiliby ście identy cznie.Bronek nie miał zamiaru z nim dy skutować.By ć może by ło w ty m zresztą trochę prawdy. Nie wątpię, że macie dla mnie poważną ofertę  dodał Imraf. Inaczej nie zadaliby ściesobie ty le trudu, by mnie odnalezć. Owszem  odparł Jorgos.Imraf westchnął i spojrzał na Zaniewskiego. Zastanawiasz się, skąd wiedziałem o broni? Szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi.Zdawał sobie sprawę, że w tej sy tuacji powinien okazać nieco więcej szacunku, ale emocjewzięły górę.Arab trwał przez moment w bezruchu, a potem znów się zaciągnął.Trudno by łowy czy tać cokolwiek z jego twarzy. Obserwuję was, od kiedy zawinęliście do Bejrutu  powiedział. Moi ludzie widzieli was naSehet el-shohada z Grahamem Driscollem.Bronek popatrzy ł na bezpańskiego lebela.Lufa by ła skierowana w stronę gospodarza. Kilkakrotnie wwiozłem i wy wiozłem dla niego z Bejrutu to i owo  ciągnął Imraf. Moitowarzy sze mieli was śledzić, jak każdy ch podejrzany ch ty pów, którzy pojawiają się w moimmieście, ale niestety w pewny m momencie was zgubili.By ł to jedy ny miły akcent tego dnia, uznał Zaniewski. Zlokalizowali was znowu, kiedy wróciliście do centrum samochodem Driscolla.Krótko potem doniesiono mi, że pojawiliście się u Saleema Zamana.W zasadzie nie obchodzi mnie, cozrobiliście z ty m nieudacznikiem. Imraf zrobił pauzę. Jeśli skróciliście go o głowę, to możenawet wy świadczy liście mi przy sługę. %7ły je  powiedział cicho Karagiozopoulos. A przy najmniej ży ł, kiedy ostatnio go widzieliśmy  dodał Bronek. Mniejsza z nim.Zrobiliście ogromną burdę w jego mieszkaniu, zabijając kilku ludzi.I towszy stko, żeby mnie znalezć.Py tam więc jak kulturalny człowiek kulturalny ch ludzi: dlaczego?Zaniewski popatrzy ł na Jorgosa, który by ł zby t zdezorientowany wy mierzony mi w nichpięcioma pistoletami, by się wy słowić.Otwierał nieznacznie usta, marszczy ł czoło, ale jego głosgrzązł gdzieś w gardle [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl