[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na utoczonéj szyi ciemne pukle wÅ‚osów lekko zÅ‚otym pudrem posypanych, wiÅ‚y siÄ™ wdziÄ™cznie, a niższa część twarzy, mÅ‚oda,nieposzlakowanego owalu, miaÅ‚a coÅ› w sobie rozkazujÄ…cego i wspaniaÅ‚éj dajÄ…cego siÄ™ domyÅ›lać fizyognomii.U maleÅ„kichróżowych uszu wisiaÅ‚y dwie gruszki perÅ‚owe na brylantach, a najwiÄ™ksza z nich pod koronÄ… bÅ‚yszczaÅ‚a.PrzechodzÄ…céj zwolna ustÄ™powali wszyscy, nikt nie Å›miaÅ‚ sÅ‚owem zagadnąć.SzÅ‚a obojÄ™tnie spoglÄ…dajÄ…c: Brühl staÅ‚ podkolumnÄ…, wahaÅ‚ siÄ™ krótko i pozdrowiÅ‚ jÄ… rÄ™kÄ™ przykÅ‚adajÄ…c do kapelusza.ZatrzymaÅ‚a siÄ™ nieco: Wenecyanin wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™,podaÅ‚a mu maÅ‚Ä… piÄ™knÄ… dÅ‚oÅ„ od niechcenia.szybko nakreÅ›liÅ‚ na niéj dwie litery.SpojrzaÅ‚a naÅ„ z uwagÄ…, ale jakby jÄ… to nie obchodziÅ‚o wcale, że ktoÅ› mógÅ‚ odgadnąć królowÄ™.Postawszy chwilÄ™ szÅ‚a daléj,Brühl jakby nie mogÄ…c siÄ™ oprzéć pociÄ…gnÄ…Å‚ za niÄ… powoli.Kilka razy zwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ ku niemu i widzÄ…c go uparcie idÄ…cego zasobÄ…, stanęła.WÅ›ród zielonych krzewów tuż byÅ‚a nie zajÄ™ta Å‚awka, salon ten udawaÅ‚ ogród i wiosnÄ™; królowa usiadÅ‚a.Wenecyanin stanÄ…Å‚.PopatrzaÅ‚a naÅ„ dÅ‚ugo i skinęła, aby podaÅ‚ jéj dÅ‚oÅ„.PosÅ‚uszny wyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… i poczuÅ‚ jak H.B.paluszkiem naniéj nakreÅ›liÅ‚a i rozÅ›miaÅ‚a siÄ™.ZatrzymaÅ‚ siÄ™ wiÄ™c przed niÄ… i postÄ…piÅ‚ krok za pomaraÅ„czowe drzewo. %7Å‚e ja was poznaÅ‚em szepnÄ…Å‚ hrabino, to nic dziwnego, poznaÅ‚bym was wszÄ™dzie i nie za królowÄ™ przebranÄ….Wkrólewskim stroju tak wam naturalnie; lecz że wy mogliÅ›cie mnie poznać. W stroju jednego z Rady DziesiÄ™ciu odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os z pod maski, a komuż on stosowniejszy jak wam? Hrabina jesteÅ› zachwycajÄ…cÄ…!Kobieta przyjęła to obojÄ™tnie. Lecz piÄ™kna jak bóstwo starożytne z marmuru, jak marmur jesteÅ› zimnÄ….jak marmur bezdusznÄ…. Cóż daléj? zapytaÅ‚a maseczka mówcie co zabawniejszego: sÅ‚yszaÅ‚am to tyle razy. A cóż ja wam, hrabino, innego powiedziéć mogÄ™! zawoÅ‚aÅ‚ Brühl gÅ‚osem drżącym ile razy spójrzÄ™ na was, wre wemnie zemsta, kipi gniéw, burzy siÄ™ zazdrość, a na usta leci przekleÅ„stwo. Bardzo poetycznie! szepnęła kobiéta.Cóż daléj? Gdybym Å›miaÅ‚, przeklinaÅ‚bym was i dzieÅ„ i godzinÄ™, w któréj widziaÅ‚em was po raz pierwszy mówiÅ‚ czule Brühl alespójrzÄ™ i jestem zÅ‚amany.Macie nademnÄ… wÅ‚adzÄ™? Ale czy ja mam? odwracajÄ…c siÄ™ i spoglÄ…dajÄ…c ku niemu chÅ‚odno odezwaÅ‚a siÄ™ kobiéta. Potrzebujęż przysiÄ™gać i na co siÄ™ zdaÅ‚a moja przysiÄ™ga wam, gdy innemu przysiÄ™gÅ‚aÅ› przed oÅ‚tarzem. Ja nie potrzebujÄ™ przysiÄ™gi odparÅ‚a spokojnie kobiéta ja chcÄ™ przekonania, a tego czÄ™sto i przysiÄ™ga nie daje.PatrzyÅ‚a naÅ„ dÅ‚ugo. Moja miÅ‚ość.Kobiéta przerwaÅ‚a mu uÅ›miechem. Brühl rzekÅ‚a wierzÄ™, że kochaÅ‚eÅ› siÄ™ we mnie.Cóż dziwnego, miaÅ‚am mÅ‚odość, imiÄ™ i przyszÅ‚ość dla tego, któremudostać siÄ™ miaÅ‚a rÄ™ka moja; ale to mogÅ‚a być taka miÅ‚ość, jakie widujemy co dnia, rozpÅ‚omienione o Å›wicie a gasnÄ…cewieczorem.Ja takiéj nie chcÄ™. Moja daÅ‚a wam dowody trwaÅ‚oÅ›ci mówiÅ‚ Brühl żywo zaczęła siÄ™ w dzieciÅ„stwie, a nie skoÅ„czyÅ‚a, gdy jéj odebraÅ‚aÅ›nadziejÄ™; odpychana wracaÅ‚a, wzgardzona trwa. MiÅ‚ość to, czy ambicya? spytaÅ‚a kobieta w tobie, Brühl, ambicya wszystkiém wÅ‚ada. ZamilkÅ‚ nieco Brühl i potrzÄ…sÅ‚ gÅ‚owÄ…. Nie przeczÄ™, że nie mogÄ…c być szczęśliwym, chcÄ™ teraz być, choćby strasznym i silnym.Maska naÅ„ popatrzaÅ‚a, sparÅ‚a siÄ™ na Å‚okciu i powoli mówić zaczęła: Nie wiemy, co przyszÅ‚ość chowa.Czekaj, bÄ…dz mi wiernym.BÄ™dÄ™ z tobÄ… szczera: miaÅ‚am sÅ‚abość do ciebie, z tobÄ…bymbyÅ‚a szczęśliwÄ…; jedne mamy myÅ›li i charakter, ale tak lepiéj.mąż i żona, to pojedynkujÄ…cy siÄ™ na Å›mierć wrogowie: mymożemy być sobie przyjaciółmi wiernemi. Przyjaciółmi! podchwyciÅ‚ Wenecyanin jakże to straszny caÅ‚un Å›miertelny to nazwisko przyjaciela.Maseczka podniosÅ‚a gÅ‚owÄ™, aż w koronie jéj zaigraÅ‚y Å›wiatÅ‚ami brylanty i pokiwaÅ‚a niÄ… ironicznie.RÄ…czkÄ… uderzyÅ‚a po rÄ™ce Brühla, spartéj na porÄ™czy. Mąż bÄ™dzie kochankiem, a ja przyjacielem; wiÄ™c sÅ‚ugÄ… wzgardzonym. Mąż kochankiem? rozÅ›miaÅ‚a siÄ™ maska gdzieżeÅ› to sÅ‚yszaÅ‚? Dwa te wyrazy kłócÄ… siÄ™ z sobÄ….Mój mąż! mój mąż! aleja go nienawidzÄ™, ja siÄ™ nim brzydzÄ™, ja go niecierpiÄ™! A poszÅ‚aÅ› za niego? Król-ojciec wydaÅ‚ mnie, ale siÄ™ dobrze staÅ‚o.wierz mi.Jestem swobodnÄ… z nim, jestem sobÄ… i caÅ‚a zachowam siÄ™ dlaprzyszÅ‚oÅ›ci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Na utoczonéj szyi ciemne pukle wÅ‚osów lekko zÅ‚otym pudrem posypanych, wiÅ‚y siÄ™ wdziÄ™cznie, a niższa część twarzy, mÅ‚oda,nieposzlakowanego owalu, miaÅ‚a coÅ› w sobie rozkazujÄ…cego i wspaniaÅ‚éj dajÄ…cego siÄ™ domyÅ›lać fizyognomii.U maleÅ„kichróżowych uszu wisiaÅ‚y dwie gruszki perÅ‚owe na brylantach, a najwiÄ™ksza z nich pod koronÄ… bÅ‚yszczaÅ‚a.PrzechodzÄ…céj zwolna ustÄ™powali wszyscy, nikt nie Å›miaÅ‚ sÅ‚owem zagadnąć.SzÅ‚a obojÄ™tnie spoglÄ…dajÄ…c: Brühl staÅ‚ podkolumnÄ…, wahaÅ‚ siÄ™ krótko i pozdrowiÅ‚ jÄ… rÄ™kÄ™ przykÅ‚adajÄ…c do kapelusza.ZatrzymaÅ‚a siÄ™ nieco: Wenecyanin wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™,podaÅ‚a mu maÅ‚Ä… piÄ™knÄ… dÅ‚oÅ„ od niechcenia.szybko nakreÅ›liÅ‚ na niéj dwie litery.SpojrzaÅ‚a naÅ„ z uwagÄ…, ale jakby jÄ… to nie obchodziÅ‚o wcale, że ktoÅ› mógÅ‚ odgadnąć królowÄ™.Postawszy chwilÄ™ szÅ‚a daléj,Brühl jakby nie mogÄ…c siÄ™ oprzéć pociÄ…gnÄ…Å‚ za niÄ… powoli.Kilka razy zwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ ku niemu i widzÄ…c go uparcie idÄ…cego zasobÄ…, stanęła.WÅ›ród zielonych krzewów tuż byÅ‚a nie zajÄ™ta Å‚awka, salon ten udawaÅ‚ ogród i wiosnÄ™; królowa usiadÅ‚a.Wenecyanin stanÄ…Å‚.PopatrzaÅ‚a naÅ„ dÅ‚ugo i skinęła, aby podaÅ‚ jéj dÅ‚oÅ„.PosÅ‚uszny wyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… i poczuÅ‚ jak H.B.paluszkiem naniéj nakreÅ›liÅ‚a i rozÅ›miaÅ‚a siÄ™.ZatrzymaÅ‚ siÄ™ wiÄ™c przed niÄ… i postÄ…piÅ‚ krok za pomaraÅ„czowe drzewo. %7Å‚e ja was poznaÅ‚em szepnÄ…Å‚ hrabino, to nic dziwnego, poznaÅ‚bym was wszÄ™dzie i nie za królowÄ™ przebranÄ….Wkrólewskim stroju tak wam naturalnie; lecz że wy mogliÅ›cie mnie poznać. W stroju jednego z Rady DziesiÄ™ciu odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os z pod maski, a komuż on stosowniejszy jak wam? Hrabina jesteÅ› zachwycajÄ…cÄ…!Kobieta przyjęła to obojÄ™tnie. Lecz piÄ™kna jak bóstwo starożytne z marmuru, jak marmur jesteÅ› zimnÄ….jak marmur bezdusznÄ…. Cóż daléj? zapytaÅ‚a maseczka mówcie co zabawniejszego: sÅ‚yszaÅ‚am to tyle razy. A cóż ja wam, hrabino, innego powiedziéć mogÄ™! zawoÅ‚aÅ‚ Brühl gÅ‚osem drżącym ile razy spójrzÄ™ na was, wre wemnie zemsta, kipi gniéw, burzy siÄ™ zazdrość, a na usta leci przekleÅ„stwo. Bardzo poetycznie! szepnęła kobiéta.Cóż daléj? Gdybym Å›miaÅ‚, przeklinaÅ‚bym was i dzieÅ„ i godzinÄ™, w któréj widziaÅ‚em was po raz pierwszy mówiÅ‚ czule Brühl alespójrzÄ™ i jestem zÅ‚amany.Macie nademnÄ… wÅ‚adzÄ™? Ale czy ja mam? odwracajÄ…c siÄ™ i spoglÄ…dajÄ…c ku niemu chÅ‚odno odezwaÅ‚a siÄ™ kobiéta. Potrzebujęż przysiÄ™gać i na co siÄ™ zdaÅ‚a moja przysiÄ™ga wam, gdy innemu przysiÄ™gÅ‚aÅ› przed oÅ‚tarzem. Ja nie potrzebujÄ™ przysiÄ™gi odparÅ‚a spokojnie kobiéta ja chcÄ™ przekonania, a tego czÄ™sto i przysiÄ™ga nie daje.PatrzyÅ‚a naÅ„ dÅ‚ugo. Moja miÅ‚ość.Kobiéta przerwaÅ‚a mu uÅ›miechem. Brühl rzekÅ‚a wierzÄ™, że kochaÅ‚eÅ› siÄ™ we mnie.Cóż dziwnego, miaÅ‚am mÅ‚odość, imiÄ™ i przyszÅ‚ość dla tego, któremudostać siÄ™ miaÅ‚a rÄ™ka moja; ale to mogÅ‚a być taka miÅ‚ość, jakie widujemy co dnia, rozpÅ‚omienione o Å›wicie a gasnÄ…cewieczorem.Ja takiéj nie chcÄ™. Moja daÅ‚a wam dowody trwaÅ‚oÅ›ci mówiÅ‚ Brühl żywo zaczęła siÄ™ w dzieciÅ„stwie, a nie skoÅ„czyÅ‚a, gdy jéj odebraÅ‚aÅ›nadziejÄ™; odpychana wracaÅ‚a, wzgardzona trwa. MiÅ‚ość to, czy ambicya? spytaÅ‚a kobieta w tobie, Brühl, ambicya wszystkiém wÅ‚ada. ZamilkÅ‚ nieco Brühl i potrzÄ…sÅ‚ gÅ‚owÄ…. Nie przeczÄ™, że nie mogÄ…c być szczęśliwym, chcÄ™ teraz być, choćby strasznym i silnym.Maska naÅ„ popatrzaÅ‚a, sparÅ‚a siÄ™ na Å‚okciu i powoli mówić zaczęła: Nie wiemy, co przyszÅ‚ość chowa.Czekaj, bÄ…dz mi wiernym.BÄ™dÄ™ z tobÄ… szczera: miaÅ‚am sÅ‚abość do ciebie, z tobÄ…bymbyÅ‚a szczęśliwÄ…; jedne mamy myÅ›li i charakter, ale tak lepiéj.mąż i żona, to pojedynkujÄ…cy siÄ™ na Å›mierć wrogowie: mymożemy być sobie przyjaciółmi wiernemi. Przyjaciółmi! podchwyciÅ‚ Wenecyanin jakże to straszny caÅ‚un Å›miertelny to nazwisko przyjaciela.Maseczka podniosÅ‚a gÅ‚owÄ™, aż w koronie jéj zaigraÅ‚y Å›wiatÅ‚ami brylanty i pokiwaÅ‚a niÄ… ironicznie.RÄ…czkÄ… uderzyÅ‚a po rÄ™ce Brühla, spartéj na porÄ™czy. Mąż bÄ™dzie kochankiem, a ja przyjacielem; wiÄ™c sÅ‚ugÄ… wzgardzonym. Mąż kochankiem? rozÅ›miaÅ‚a siÄ™ maska gdzieżeÅ› to sÅ‚yszaÅ‚? Dwa te wyrazy kłócÄ… siÄ™ z sobÄ….Mój mąż! mój mąż! aleja go nienawidzÄ™, ja siÄ™ nim brzydzÄ™, ja go niecierpiÄ™! A poszÅ‚aÅ› za niego? Król-ojciec wydaÅ‚ mnie, ale siÄ™ dobrze staÅ‚o.wierz mi.Jestem swobodnÄ… z nim, jestem sobÄ… i caÅ‚a zachowam siÄ™ dlaprzyszÅ‚oÅ›ci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]