[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zgoda - odparła ostrożnie.- Ale możesz się natknąć na Alvara.Jeżeli jej słowa zaskoczyły antykwariusza, nie dał tego po sobie poznać.Skrzywiłtylko usta w okrutnym uśmieszku.- Cudownie.Już dawno tego wieprza nie widziałem, z wielką radością więc zanurzęweń zatrute strzały pod postacią subtelnych peryfraz.- Cesar, błagam.- Nie obawiaj się, kochanie.Zważywszy na okoliczności, okażę przychylność.Dostanę stygmatów, tak, ale nie zbrukam krwią twojego perskiego dywanu.Który poprawdzie i tak wymaga czyszczenia.Popatrzyła na niego z rozczuleniem i chwyciła za dłonie.- Kocham cię, Cesar.- Wiem.To normalne, prawie wszyscy to czują.- Dlaczego tak nienawidzisz Alvara?Słysząc to idiotyczne pytanie, spojrzał na nią z lekkim wyrzutem.- Przysporzył ci cierpień - odparł z powagą.- Gdybyś tylko pozwoliła, byłbym wstanie wyłupić mu oczy i rzucić psom wałęsającym się po zakurzonym trakcie tebańskim.Gest bardzo klasyczny.Ty odegrałabyś chór.Wyglądałabyś pięknie w peplosie, wznoszącnagie ramiona ku Olimpowi, skąd dobiegałoby chrapanie pijanych w sztok bogów.- Ożeń się ze mną.Natychmiast.Cesar ujął jej dłoń i lekko musnął ustami.- Jak dorośniesz, księżniczko.- Jestem dorosła.- Jeszcze nie.Ale kiedy już będziesz dorosła.Wasza Wysokość, ośmielę się wyznać,że cię kochałem.I że przebudziwszy się, bogowie nie odebrali mi wszystkiego.Tylkokrólestwo.- Zamyślił się na chwilę.- Co, jeśli dobrze to przemyśleć, jest naprawdędrobnostką.Był to dialog bardzo bliskich sobie osób, pełen wspomnień, tylko dla nich obydwojgaczytelnych kluczy, starych jak ich przyjazń.Zastygli w milczeniu, któremu towarzyszyłotykanie stuletnich zegarów, przeżuwających czas w oczekiwaniu nowego właściciela.- Reasumując - odezwał się w końcu Cesar - o ile dobrze zrozumiałem, chodzi orozwikłanie zagadki morderstwa.Julia spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Dlaczego tak to nazywasz?- A dlaczego nie? Do tego się w gruncie rzeczy cala sprawa sprowadza.I nie robidużej różnicy, że do morderstwa doszło w wieku piętnastym.- Tak, ale samo słowo morderstwo rzuca na obraz jakieś złowrogie światło.-Uśmiechnęła się niespokojnie.- Może wczoraj w nocy byłam zbyt zmęczona, żeby spojrzeć na niego od tej strony,ale dotychczas traktowałam zagadkę w kategoriach gry.Coś w rodzaju rozszyfrowaniarebusu.Sprawa osobista.Dyktowana miłością własną.- I.?- A ty jakby nigdy nic mówisz po prostu o rozstrzygnięciu zagadki prawdziwegomorderstwa i dopiero teraz dociera do mnie.- Zamilkła na moment z otwartymi ustami, jakgdyby zatrzymała się na krawędzi przepaści.- Masz pojęcie? Ktoś zamordował albo kazałzamordować Rogera d'Arras w święto Trzech Króli tysiąc czterysta sześćdziesiątegodziewiątego roku.Tożsamość zabójcy stanowi element obrazu.- Cała podnieconawyprostowała się w krześle.- Moglibyśmy rozwiązać tajemnicę sprzed pięciu wieków.Amoże wręcz przyczynę, dla której jakiś fragmencik historii Europy przebiegł właśnie tak, anie inaczej.Pomyśl tylko, jaką wycenę może uzyskać Partia szachów, jeśli uda nam sięudowodnić tę całą historię!Wstała i oparła dłonie o różowy marmur blatu.Antykwariusz kiwał głową,początkowo ze zdumieniem, teraz z podziwem.- Miliony, kochana - przyznał i westchnął pod naporem oczywistości.- Dużomilionów - dodał z przekonaniem.- Przy odpowiedniej promocji Claymore możepodwyższyć cenę wywoławczą trzykrotnie albo i czterokrotnie.Istny skarb ci się trafił.Naprawdę.- Musimy porozmawiać z Menchu.I to zaraz.Na twarzy Cesara pojawił się grymas pełnej nadąsania niechęci.Antykwariuszpokręcił głową.- Ach, co to, to nie, najdroższa.Nawet mi nie wspominaj o tej lampucerze.Nie chcęmieć nic wspólnego z twoją Menchu.Zostanę za barierką, jak pomocnik toreadora.- Nie bądz niemądry.Potrzebuję cię.- Ależ jestem do twojej dyspozycji, kochanie.Tylko nie każ mi się spoufalać z tąodpacykowaną Neferetiti i jej kolejnymi stręczycielami, czyli, nazywając rzecz po imieniu,alfonsami.Twoja przyjaciółeczka przyprawia mnie o migrenę.- Dotknął palcem skroni.-Dokładnie w tym miejscu.Widzisz?- Cesar.- W porządku, poddaję się.Vae victis9.Spotkam się z twoją Menchu.Ucałowała go głośno w gładko wygolone, pachnące mirrą policzki.Cesar zaopatrywałsię w perfumy w Paryżu, a w chustki w Rzymie.- Kocham cię, mój antykwariuszu.Bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Zgoda - odparła ostrożnie.- Ale możesz się natknąć na Alvara.Jeżeli jej słowa zaskoczyły antykwariusza, nie dał tego po sobie poznać.Skrzywiłtylko usta w okrutnym uśmieszku.- Cudownie.Już dawno tego wieprza nie widziałem, z wielką radością więc zanurzęweń zatrute strzały pod postacią subtelnych peryfraz.- Cesar, błagam.- Nie obawiaj się, kochanie.Zważywszy na okoliczności, okażę przychylność.Dostanę stygmatów, tak, ale nie zbrukam krwią twojego perskiego dywanu.Który poprawdzie i tak wymaga czyszczenia.Popatrzyła na niego z rozczuleniem i chwyciła za dłonie.- Kocham cię, Cesar.- Wiem.To normalne, prawie wszyscy to czują.- Dlaczego tak nienawidzisz Alvara?Słysząc to idiotyczne pytanie, spojrzał na nią z lekkim wyrzutem.- Przysporzył ci cierpień - odparł z powagą.- Gdybyś tylko pozwoliła, byłbym wstanie wyłupić mu oczy i rzucić psom wałęsającym się po zakurzonym trakcie tebańskim.Gest bardzo klasyczny.Ty odegrałabyś chór.Wyglądałabyś pięknie w peplosie, wznoszącnagie ramiona ku Olimpowi, skąd dobiegałoby chrapanie pijanych w sztok bogów.- Ożeń się ze mną.Natychmiast.Cesar ujął jej dłoń i lekko musnął ustami.- Jak dorośniesz, księżniczko.- Jestem dorosła.- Jeszcze nie.Ale kiedy już będziesz dorosła.Wasza Wysokość, ośmielę się wyznać,że cię kochałem.I że przebudziwszy się, bogowie nie odebrali mi wszystkiego.Tylkokrólestwo.- Zamyślił się na chwilę.- Co, jeśli dobrze to przemyśleć, jest naprawdędrobnostką.Był to dialog bardzo bliskich sobie osób, pełen wspomnień, tylko dla nich obydwojgaczytelnych kluczy, starych jak ich przyjazń.Zastygli w milczeniu, któremu towarzyszyłotykanie stuletnich zegarów, przeżuwających czas w oczekiwaniu nowego właściciela.- Reasumując - odezwał się w końcu Cesar - o ile dobrze zrozumiałem, chodzi orozwikłanie zagadki morderstwa.Julia spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Dlaczego tak to nazywasz?- A dlaczego nie? Do tego się w gruncie rzeczy cala sprawa sprowadza.I nie robidużej różnicy, że do morderstwa doszło w wieku piętnastym.- Tak, ale samo słowo morderstwo rzuca na obraz jakieś złowrogie światło.-Uśmiechnęła się niespokojnie.- Może wczoraj w nocy byłam zbyt zmęczona, żeby spojrzeć na niego od tej strony,ale dotychczas traktowałam zagadkę w kategoriach gry.Coś w rodzaju rozszyfrowaniarebusu.Sprawa osobista.Dyktowana miłością własną.- I.?- A ty jakby nigdy nic mówisz po prostu o rozstrzygnięciu zagadki prawdziwegomorderstwa i dopiero teraz dociera do mnie.- Zamilkła na moment z otwartymi ustami, jakgdyby zatrzymała się na krawędzi przepaści.- Masz pojęcie? Ktoś zamordował albo kazałzamordować Rogera d'Arras w święto Trzech Króli tysiąc czterysta sześćdziesiątegodziewiątego roku.Tożsamość zabójcy stanowi element obrazu.- Cała podnieconawyprostowała się w krześle.- Moglibyśmy rozwiązać tajemnicę sprzed pięciu wieków.Amoże wręcz przyczynę, dla której jakiś fragmencik historii Europy przebiegł właśnie tak, anie inaczej.Pomyśl tylko, jaką wycenę może uzyskać Partia szachów, jeśli uda nam sięudowodnić tę całą historię!Wstała i oparła dłonie o różowy marmur blatu.Antykwariusz kiwał głową,początkowo ze zdumieniem, teraz z podziwem.- Miliony, kochana - przyznał i westchnął pod naporem oczywistości.- Dużomilionów - dodał z przekonaniem.- Przy odpowiedniej promocji Claymore możepodwyższyć cenę wywoławczą trzykrotnie albo i czterokrotnie.Istny skarb ci się trafił.Naprawdę.- Musimy porozmawiać z Menchu.I to zaraz.Na twarzy Cesara pojawił się grymas pełnej nadąsania niechęci.Antykwariuszpokręcił głową.- Ach, co to, to nie, najdroższa.Nawet mi nie wspominaj o tej lampucerze.Nie chcęmieć nic wspólnego z twoją Menchu.Zostanę za barierką, jak pomocnik toreadora.- Nie bądz niemądry.Potrzebuję cię.- Ależ jestem do twojej dyspozycji, kochanie.Tylko nie każ mi się spoufalać z tąodpacykowaną Neferetiti i jej kolejnymi stręczycielami, czyli, nazywając rzecz po imieniu,alfonsami.Twoja przyjaciółeczka przyprawia mnie o migrenę.- Dotknął palcem skroni.-Dokładnie w tym miejscu.Widzisz?- Cesar.- W porządku, poddaję się.Vae victis9.Spotkam się z twoją Menchu.Ucałowała go głośno w gładko wygolone, pachnące mirrą policzki.Cesar zaopatrywałsię w perfumy w Paryżu, a w chustki w Rzymie.- Kocham cię, mój antykwariuszu.Bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]