[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Muszę pomówić z tobą na osobności, Roweno! Co zaplanowałaś na dzisiaj?Popatrzyłam na niego badawczo.- Chciałyśmy wybrać się z Flo do modystki, by przymierzyć nowe kapelusze.Aleona od wczoraj snuje się w podłym nastroju, więc zapewne wymyśli coś innego.- Spotkajmy się przed sklepem, powiedzmy za godzinę - szepnął w pośpiechu.- Je-śli pojawi się Flo, pomyślimy o innym miejscu.Wierz mi, to niezwykle ważne!Poszłam do pokoju, czując dziwne napięcie i zdenerwowanie.Co, u diabła, byłoprzyczyną nagłego niepokoju Marka? Flo siedziała w fotelu przy oknie, wpatrując się wulicę.Kiedy usłyszała moje kroki, rzuciła mi przepraszające spojrzenie, lecz natychmiastpotem mruknęła:- Ach, to ty! Przestraszyłaś mnie wchodząc tak cicho! Jeśli chcesz, żebym z tobąwyszła, nic z tego, zmieniłam zdanie.Okropnie boli mnie głowa - to od tych cygar, którepalą przyjaciele papy!- Jak chcesz!Tego ranka nie miałam nastroju, by się z nią droczyć.Jej uwaga na temat cygarprzypomniała mi, że Todd rzeczywiście zajęty był od rana do wieczora ze swymi przyja-ciółmi.Nie widywałam go w ciągu dnia, a wieczory spędzaliśmy przy kolacji wraz z je-go znajomymi i ich żonami.Od czasu do czasu rzucał mi znaczące spojrzenia, ale pozatym wykazywał niezwykłą jak na niego rezerwę.Ignorując moją obecność, Flo odwróciła się do okna, a ja zaczęłam szczotkowaćprzed lustrem włosy.To dziwne, ale na widok własnego odbicia zawsze wracałam myślami do przeszło-ści.Ile własnych wizerunków już widziałam? Brzydka, podejrzanie wyglądająca dziew-czyna przybywająca do Londynu.Hinduska księżniczka owinięta w złote sari.Naga la-dacznica z brylantami na szyi, nic nie czująca, niczym się nie przejmująca.Pewna siebie,SRchłodna młoda kobieta w eleganckiej sukni.Upinając spinkami włosy, przyjrzałam się dokładnie swej twarzy.Nie zmieniłamsię.Te same rysy, te same zmysłowe usta.Wystarczyło, że inaczej spięłam włosy i na-rzuciłam odpowiednią suknię.Voil! Brzydkie kaczątko przemieniło się w łabędzia.- Widzę, że podziwiasz swą urodę! - Flo podeszła do lustra wolnym krokiem.Przekrzywiła głowę i oznajmiła krytycznym tonem.- Ujdzie.Ale w tej części kraju czarne włosy są zbyt pospolite, by zwrócić czyją-kolwiek uwagę.Przyznać też musisz, że mam lepszą od ciebie figurę!Nałożyłam zdobiony kwiatami kapelusz i dygnęłam przed nią drwiąco.- W takim razie podziwiaj ją w samotności.Wychodząc z pokoju usłyszałam jak recytuje ze śmiechem:- Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?Jej chichot towarzyszył mi aż do wyjścia.Nie wiadomo dlaczego poczułam dziwny niepokój.Nagle odniosłam wrażenie, żestanie się coś strasznego i złowieszczego.Niepokój był tak silny, że serce waliło mi jakmłotem, a dłonie skostniały z zimna.Rozdygotana wyszłam z hotelu.Jeden z Teksańczyków przechadzający się na ze-wnątrz wyprostował się na mój widok, a ja poczułam na sobie jego zuchwały wzrok.- Czy życzy sobie pani powozik, madam?Z wymuszonym uśmiechem zaprzeczyłam głową i oznajmiłam mu, iż zamierzamprzejść się trochę przed spotkaniem z Shannonem.- Szef jest po drugiej stronie ulicy, w barze Silver Dollar".Czy chciał w ten sposób dowieść, że mi nie wierzy.Po krótkim milczeniu mężczy-zna ten dodał:- Mogę mu przekazać, że pani czeka.Z pewnością nie chciałby, by pani czekała,zapewniam.- Mam zamiar spotkać się z panem Markiem Shannonem - poinformowałam lodo-watym tonem.- Po zrobieniu zakupów.Przeszłam obok, nie oglądając się na niego, z dumnie podniesioną parasolką obszy-tą koronką.SRBył jednym z mężczyzn, z którymi flirtowała Flo, a to bez wątpienia tłumaczyłojego bezczelne zachowanie.Na wspomnienie badawczego spojrzenia owego mężczyznyzastanowiłam się, czy uważa mnie za kochankę Todda.Być może tak powiedziała muFlo.- Tu kobieta dbać musi o swą reputację - stwierdziła z fałszywą nutą w głosie.A było to w dniu, kiedy przyjechała, by ostrzec" mnie przed zbyt dużą liczbą od-wiedzających mnie gości płci męskiej.- Mężczyzni szanują miłe kobiety, ale jeśli tylko zauważą, że któraś z nich jestzbyt.hm, łatwa, zobaczysz, jak szybko zmieniają swe zachowanie!Zagryzłam usta, by nie przygadać jej na temat niedwuznacznej przeszłości.Wielkienieba, czasami potrafiła dopiec do żywego!Wiedziałam, że uzbrojony Teksańczyk śledzi mnie wzrokiem, ruszyłam więc wol-nym krokiem po drewnianym chodniku.Z nieba lał się żar, ale po ulicy przetaczał siętłum ludzi.Górnicy w poplamionych uniformach, niektórzy jedynie w czerwonych pod-koszulkach wepchniętych w spodnie, rozchodzili się kulturalnie na boki, ustępując mimiejsca.Kowboje przechadzali się dumnie, a ich ogromne ostrogi brzęczały przy każdymruchu.Dostrzegłam młode, rozchichotane dziewczęta rzucające im ukradkowe spojrze-nia.Ponurzy farmerzy w towarzystwie bezbarwnych, wyczerpanych pracą żon i pyzatychdzieciaków nie zwracali uwagi na kowbojów.Zauważyłam kilku owiniętych w pledyMeksykanów z opadającymi wąsami, a nawet jednego czy dwóch Chińczyków przemy-kających dyskretnie w tłumie.Nawet to odległe, przygraniczne miasto było doskonałymprzykładem stwierdzenia, które kiedyś usłyszałam: Ameryka to tygiel narodów".Przyglądałam się napotkanym twarzom, próbując zapomnieć o nieznośnym uczu-ciu, które jak wielki węzeł ściskało mi żołądek.To nic, beształam się.To tylko jakaś ta-jemnica stworzona przez Marka w nagłej potrzebie.Kiedy z nim porozmawiam, z pew-nością będę się śmiać z samej siebie!Przyśpieszyłam lekko kroku.Kiedy zbliżałam się do maleńkiego sklepu z szyldem Madame Fleur - Modystka",ulicą przejechał przystojny Hiszpan o jasnej cerze.Nie zauważyłabym go, gdyby nie końna którym siedział - wspaniały okaz ogiera.Znałam się na koniach na tyle dobrze, bySRrozpoznać szlachetną krew, a ten wierzchowiec był istnym cackiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Muszę pomówić z tobą na osobności, Roweno! Co zaplanowałaś na dzisiaj?Popatrzyłam na niego badawczo.- Chciałyśmy wybrać się z Flo do modystki, by przymierzyć nowe kapelusze.Aleona od wczoraj snuje się w podłym nastroju, więc zapewne wymyśli coś innego.- Spotkajmy się przed sklepem, powiedzmy za godzinę - szepnął w pośpiechu.- Je-śli pojawi się Flo, pomyślimy o innym miejscu.Wierz mi, to niezwykle ważne!Poszłam do pokoju, czując dziwne napięcie i zdenerwowanie.Co, u diabła, byłoprzyczyną nagłego niepokoju Marka? Flo siedziała w fotelu przy oknie, wpatrując się wulicę.Kiedy usłyszała moje kroki, rzuciła mi przepraszające spojrzenie, lecz natychmiastpotem mruknęła:- Ach, to ty! Przestraszyłaś mnie wchodząc tak cicho! Jeśli chcesz, żebym z tobąwyszła, nic z tego, zmieniłam zdanie.Okropnie boli mnie głowa - to od tych cygar, którepalą przyjaciele papy!- Jak chcesz!Tego ranka nie miałam nastroju, by się z nią droczyć.Jej uwaga na temat cygarprzypomniała mi, że Todd rzeczywiście zajęty był od rana do wieczora ze swymi przyja-ciółmi.Nie widywałam go w ciągu dnia, a wieczory spędzaliśmy przy kolacji wraz z je-go znajomymi i ich żonami.Od czasu do czasu rzucał mi znaczące spojrzenia, ale pozatym wykazywał niezwykłą jak na niego rezerwę.Ignorując moją obecność, Flo odwróciła się do okna, a ja zaczęłam szczotkowaćprzed lustrem włosy.To dziwne, ale na widok własnego odbicia zawsze wracałam myślami do przeszło-ści.Ile własnych wizerunków już widziałam? Brzydka, podejrzanie wyglądająca dziew-czyna przybywająca do Londynu.Hinduska księżniczka owinięta w złote sari.Naga la-dacznica z brylantami na szyi, nic nie czująca, niczym się nie przejmująca.Pewna siebie,SRchłodna młoda kobieta w eleganckiej sukni.Upinając spinkami włosy, przyjrzałam się dokładnie swej twarzy.Nie zmieniłamsię.Te same rysy, te same zmysłowe usta.Wystarczyło, że inaczej spięłam włosy i na-rzuciłam odpowiednią suknię.Voil! Brzydkie kaczątko przemieniło się w łabędzia.- Widzę, że podziwiasz swą urodę! - Flo podeszła do lustra wolnym krokiem.Przekrzywiła głowę i oznajmiła krytycznym tonem.- Ujdzie.Ale w tej części kraju czarne włosy są zbyt pospolite, by zwrócić czyją-kolwiek uwagę.Przyznać też musisz, że mam lepszą od ciebie figurę!Nałożyłam zdobiony kwiatami kapelusz i dygnęłam przed nią drwiąco.- W takim razie podziwiaj ją w samotności.Wychodząc z pokoju usłyszałam jak recytuje ze śmiechem:- Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?Jej chichot towarzyszył mi aż do wyjścia.Nie wiadomo dlaczego poczułam dziwny niepokój.Nagle odniosłam wrażenie, żestanie się coś strasznego i złowieszczego.Niepokój był tak silny, że serce waliło mi jakmłotem, a dłonie skostniały z zimna.Rozdygotana wyszłam z hotelu.Jeden z Teksańczyków przechadzający się na ze-wnątrz wyprostował się na mój widok, a ja poczułam na sobie jego zuchwały wzrok.- Czy życzy sobie pani powozik, madam?Z wymuszonym uśmiechem zaprzeczyłam głową i oznajmiłam mu, iż zamierzamprzejść się trochę przed spotkaniem z Shannonem.- Szef jest po drugiej stronie ulicy, w barze Silver Dollar".Czy chciał w ten sposób dowieść, że mi nie wierzy.Po krótkim milczeniu mężczy-zna ten dodał:- Mogę mu przekazać, że pani czeka.Z pewnością nie chciałby, by pani czekała,zapewniam.- Mam zamiar spotkać się z panem Markiem Shannonem - poinformowałam lodo-watym tonem.- Po zrobieniu zakupów.Przeszłam obok, nie oglądając się na niego, z dumnie podniesioną parasolką obszy-tą koronką.SRBył jednym z mężczyzn, z którymi flirtowała Flo, a to bez wątpienia tłumaczyłojego bezczelne zachowanie.Na wspomnienie badawczego spojrzenia owego mężczyznyzastanowiłam się, czy uważa mnie za kochankę Todda.Być może tak powiedziała muFlo.- Tu kobieta dbać musi o swą reputację - stwierdziła z fałszywą nutą w głosie.A było to w dniu, kiedy przyjechała, by ostrzec" mnie przed zbyt dużą liczbą od-wiedzających mnie gości płci męskiej.- Mężczyzni szanują miłe kobiety, ale jeśli tylko zauważą, że któraś z nich jestzbyt.hm, łatwa, zobaczysz, jak szybko zmieniają swe zachowanie!Zagryzłam usta, by nie przygadać jej na temat niedwuznacznej przeszłości.Wielkienieba, czasami potrafiła dopiec do żywego!Wiedziałam, że uzbrojony Teksańczyk śledzi mnie wzrokiem, ruszyłam więc wol-nym krokiem po drewnianym chodniku.Z nieba lał się żar, ale po ulicy przetaczał siętłum ludzi.Górnicy w poplamionych uniformach, niektórzy jedynie w czerwonych pod-koszulkach wepchniętych w spodnie, rozchodzili się kulturalnie na boki, ustępując mimiejsca.Kowboje przechadzali się dumnie, a ich ogromne ostrogi brzęczały przy każdymruchu.Dostrzegłam młode, rozchichotane dziewczęta rzucające im ukradkowe spojrze-nia.Ponurzy farmerzy w towarzystwie bezbarwnych, wyczerpanych pracą żon i pyzatychdzieciaków nie zwracali uwagi na kowbojów.Zauważyłam kilku owiniętych w pledyMeksykanów z opadającymi wąsami, a nawet jednego czy dwóch Chińczyków przemy-kających dyskretnie w tłumie.Nawet to odległe, przygraniczne miasto było doskonałymprzykładem stwierdzenia, które kiedyś usłyszałam: Ameryka to tygiel narodów".Przyglądałam się napotkanym twarzom, próbując zapomnieć o nieznośnym uczu-ciu, które jak wielki węzeł ściskało mi żołądek.To nic, beształam się.To tylko jakaś ta-jemnica stworzona przez Marka w nagłej potrzebie.Kiedy z nim porozmawiam, z pew-nością będę się śmiać z samej siebie!Przyśpieszyłam lekko kroku.Kiedy zbliżałam się do maleńkiego sklepu z szyldem Madame Fleur - Modystka",ulicą przejechał przystojny Hiszpan o jasnej cerze.Nie zauważyłabym go, gdyby nie końna którym siedział - wspaniały okaz ogiera.Znałam się na koniach na tyle dobrze, bySRrozpoznać szlachetną krew, a ten wierzchowiec był istnym cackiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]