[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W fałdach jej otłuszczonego ciała widać byłoniebieski piasek pustyni.Zamknięte pomieszczenieprzesycone było zapachem palonego jaśminu, który stawał sięjeszcze bardziej intensywny z powodu letniego żaru.Laurenczuła się tym wszystkim oszołomiona, lecz Paulowi to niedokuczało.Obejrzawszy dokładnie bransolety, wybrał jedną znich z wyrzezbionym wklęsło wzorem.Na wewnętrznejpowierzchni gładkiego srebra wyciśnięty był zawiły znak.Paul zapłacił staruszce i wyprowadził Lauren ponownie nazewnątrz.Wsunął bransoletę na przegub jej dłoni.- Mam nadzieję, że cię to pocieszy.Przykro mi z powoduTodda.Wiem, ile znaczył dla ciebie.Lauren chciała powiedzieć mu o planach, jakie mieli ona iTodd, oraz o konieczności ucieczki od Ruperta, słowa jednaknie przychodziły.- Dzięki za bransoletę.Paul zabrał ją do kawiarenki pod gołym niebem, gdziepodawano zimne napoje.Siedzieli w cieniu, powoli sączylinapoje i obserwowali ruch na placu.- Todd to nie cały problem, prawda? - zapytał Paul,wpatrując się w nią badawczo.- Za każdym razem, kiedyprzyjeżdżam do domu, wydajesz się.inna.- Dorastam - powiedziała cicho.Słowa te przyniosły błysk refleksji.Miała siedemnaście lat- była dorosła.Prawie.Gdyby udało jej się uciec od Ruperta,musiałaby ukrywać się, zanim ukończy osiemnaście lat.Wtedy byłaby prawie niezależna.Lauren podniosła wzrok i odkryła, że Paul przygląda sięjej ze zmartwionym wyrazem twarzy. - Wiesz, że cię kocham.niezależnie od wszystkiego.-Jego delikatne dłonie trzymały jej dłoń.Przesunął kciukiem posrebrnej bransolecie.- Nie ma takiej rzeczy, o której niemogłabyś mi powiedzieć.Kiedyś zawsze rozmawialiśmy zesobą szczerze.Jednak od chwili, kiedy przeprowadziliśmy siędo Marrakeszu, stałaś się.zamknięta w sobie.Poczuła się winna, że nie dopuszczała brata do swoichtajemnic, powiedziała mu więc część prawdy.- Zamierzałam uciec i wyjść za Todda.Gdyby żył,byłabym teraz we Francji.- Bardzo mi przykro, że Todd zginął.Siedemnaście lat tojednak zdecydowanie za mało na małżeństwo - Pauluśmiechnął się pobłażliwie.- Tak czy inaczej, jak - wedługciebie - wydostałabyś się z Maroka?- Osoby mające siedemnaście lat mogą otrzymaćzezwolenie na wyjazd - wyjaśniła krótko, wyobrażając sobiesiebie z zezwoleniem w ręce, wkraczającą na pokładsamolotu, który zabiera ją daleko od Ruperta Armstronga.Nazawsze.Paul zniżył głos i nachylił się ku niej.- To nie Anglia.W krajach muzułmańskich kobiety niemają tych samych praw.Co więcej, nie mogą otrzymaćzezwolenia, nawet gdyby ukończyły siedemnaście lat, jeżelinie posiadają zgody męskiego członka rodziny.Czy sądzisz,że Rupert dałby ci zezwolenie na wyjazd? No, bądz poważna.Promień nadziei, który się pojawił, teraz zniknął, jeszczebardziej pogrążając gasnącego w niej ducha.Przetrwaniejeszcze jednego roku, aż będzie miała osiemnaście lat,wydawało się niemożliwe.Chwyciła się ostatniej szansy.- Paul, przecież ty jesteś mężczyzną.Czy ty nie mógłbyśudzielić mi zezwolenia, teraz?- Teraz? A po co ten pośpiech? Masz jeszcze jeden roknauki.Musiała zaryzykować i powiedzieć mu prawdę.Nikt innynie mógł jej pomóc.- Powiedziałeś, że mnie kochasz.Chcę wyjechać stądjeszcze w tym tygodniu, przed powrotem Ruperta.Niebieskie oczy Paula, lustrzane odbicie jej własnych,zwęziły się.- Lepiej powiedz mi, co się tu dzieje.Kiedy zawahała się, ujął jej dłonie w swoje ręce ipowiedział:- Nie ma takiej rzeczy, o której nie mogłabyś mipowiedzieć.Odetchnęła głęboko.Pomóż mi, tatusiu.Spraw, żeby Paulzrozumiał.- Czasami.w nocy.po północy.Rupert przychodzi domojego pokoju.Była przygotowana na reakcję Paula, lecz on jedynieuśmiechnął się zachęcająco, aby kontynuowała:- I?Spoglądając na delikatne dłonie Paula, lecz widząc ręceRuperta, Lauren opowiedziała wszystko dokładnie, nieopuszczając żadnego szczegółu.Kiedy skończyła, Paul patrzyłna nią tępym wzrokiem, jak gdyby jej nie dowierzał.- Mój Boże - odezwał się po długiej chwili - Dlaczegopowiedziałaś mi o tym dopiero teraz?- Nikomu nie powiedziałam.Nawet Toddowi.Gdziebyśmy poszli, gdyby mama porzuciła Ruperta? Nie mogłabynas utrzymać.Nie mógłbyś kontynuować nauki w Paryżu.Zrujnowałabym ci życie.- To nie ma znaczenia.Kocham cię.Nie pozwolę temułajdakowi więcej cię dotknąć - głos jego zabrzmiał ostro izdecydowanie jak nigdy przedtem.Azy napłynęły jej do oczu.Zwiat mógłby przewrócić siędo góry nogami, ale zawsze mogła liczyć na Paula.Przez kilkaminut wpatrywała się w puste szklanki na stoliku, zanimzaświtało jej w głowie rozwiązanie.- Mam pomysł.Być może jest sposób na to, abymwydostała się z Marrakeszu, a także - żebyś ty nie przerywałnauki.Czy słyszałeś o kimś w Paryżu, kto wyrabia fałszywedowody tożsamości? Gdybym taki miała, mogłabym uchodzićza francuską obywatelkę i ukrywać się do chwili ukończeniaosiemnastu lat, kiedy to zgodnie z prawem będę niezależna.- Poczekaj - odpowiedział Paul, a po chwili na jegotwarzy pojawił się uśmiech.- Mój przyjaciel Marcel zdobyłtaki dowód dla swojej dziewczyny, która jest Niemką.Najważniejsze, co musimy zrobić, to przetransportować cię doParyża.Najtrudniejsza sprawa to pieniądze na bilet lotniczy.- Nie, wcale nie - powiedziała niezbyt przekonana.Kiedyskończyła mu objaśniać swój plan, Paul niedowierzającopokręcił głową.- To zwariowany pomysł.Matka nie uwierzy.- Oczywiście, że uwierzy, jeżeli powiesz dokładnie to, coci powiedziałam.- Czy nie powinniśmy powiedzieć mamie? Być możeona.- Od kiedy to mama martwi się o nas? - zapytała Lauren.Przypomniała sobie chwilę, kiedy rzucała różę na trumnęNany, na którą opadały grudki wilgotnej ziemi.Matka była zbyt zajęta", aby wrócić na pogrzeb.- Nie kochała nawet swojej matki.Sami musimyzaopiekować się sobą.- Masz rację.Mamy tylko siebie.- Kiedy przyjadę do Francji - ciągnęła Lauren - powieszmatce, że uciekłam z nieznanym artystą.W ten sposób niebędzie na ciebie zła i nadal będziesz otrzymywać pieniądze nanaukę.Jeżeli będziemy rozważni, będziemy mogliutrzymywać się z nich oboje i nikt się o tym nie dowie.Paul wyprowadził ją z mediny.- Nie potrafisz dobrze kłamać.Czy jesteś na to gotowa?Pomyślała o ojcu i o Toddzie.Obaj byli niezachwianieuczciwi, lecz była przekonana, że zaaprobowaliby ten plan.- Potrafię kłamać, jeżeli muszę.Kiedy wrócili do domu, zastali matkę w jej pokoju naczytaniu magazynu Elle".Miała na sobie pikowany atłasowyszlafrok.- Mamo, chcielibyśmy z tobą porozmawiać - zaczął Paul.Założyła miejsce w książce zakładką ze strusiego pióra.- O czym?- Lauren jest.- Paul pokręcił głową, wydając się głębokozmartwiony.- Lauren jest w ciąży.- Co?Matka skoczyła na równe nogi i ruszyła w kierunkuLauren.- Ty mała dziwko.- Chwileczkę, mamo - Paul stanął pomiędzy nimi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.W fałdach jej otłuszczonego ciała widać byłoniebieski piasek pustyni.Zamknięte pomieszczenieprzesycone było zapachem palonego jaśminu, który stawał sięjeszcze bardziej intensywny z powodu letniego żaru.Laurenczuła się tym wszystkim oszołomiona, lecz Paulowi to niedokuczało.Obejrzawszy dokładnie bransolety, wybrał jedną znich z wyrzezbionym wklęsło wzorem.Na wewnętrznejpowierzchni gładkiego srebra wyciśnięty był zawiły znak.Paul zapłacił staruszce i wyprowadził Lauren ponownie nazewnątrz.Wsunął bransoletę na przegub jej dłoni.- Mam nadzieję, że cię to pocieszy.Przykro mi z powoduTodda.Wiem, ile znaczył dla ciebie.Lauren chciała powiedzieć mu o planach, jakie mieli ona iTodd, oraz o konieczności ucieczki od Ruperta, słowa jednaknie przychodziły.- Dzięki za bransoletę.Paul zabrał ją do kawiarenki pod gołym niebem, gdziepodawano zimne napoje.Siedzieli w cieniu, powoli sączylinapoje i obserwowali ruch na placu.- Todd to nie cały problem, prawda? - zapytał Paul,wpatrując się w nią badawczo.- Za każdym razem, kiedyprzyjeżdżam do domu, wydajesz się.inna.- Dorastam - powiedziała cicho.Słowa te przyniosły błysk refleksji.Miała siedemnaście lat- była dorosła.Prawie.Gdyby udało jej się uciec od Ruperta,musiałaby ukrywać się, zanim ukończy osiemnaście lat.Wtedy byłaby prawie niezależna.Lauren podniosła wzrok i odkryła, że Paul przygląda sięjej ze zmartwionym wyrazem twarzy. - Wiesz, że cię kocham.niezależnie od wszystkiego.-Jego delikatne dłonie trzymały jej dłoń.Przesunął kciukiem posrebrnej bransolecie.- Nie ma takiej rzeczy, o której niemogłabyś mi powiedzieć.Kiedyś zawsze rozmawialiśmy zesobą szczerze.Jednak od chwili, kiedy przeprowadziliśmy siędo Marrakeszu, stałaś się.zamknięta w sobie.Poczuła się winna, że nie dopuszczała brata do swoichtajemnic, powiedziała mu więc część prawdy.- Zamierzałam uciec i wyjść za Todda.Gdyby żył,byłabym teraz we Francji.- Bardzo mi przykro, że Todd zginął.Siedemnaście lat tojednak zdecydowanie za mało na małżeństwo - Pauluśmiechnął się pobłażliwie.- Tak czy inaczej, jak - wedługciebie - wydostałabyś się z Maroka?- Osoby mające siedemnaście lat mogą otrzymaćzezwolenie na wyjazd - wyjaśniła krótko, wyobrażając sobiesiebie z zezwoleniem w ręce, wkraczającą na pokładsamolotu, który zabiera ją daleko od Ruperta Armstronga.Nazawsze.Paul zniżył głos i nachylił się ku niej.- To nie Anglia.W krajach muzułmańskich kobiety niemają tych samych praw.Co więcej, nie mogą otrzymaćzezwolenia, nawet gdyby ukończyły siedemnaście lat, jeżelinie posiadają zgody męskiego członka rodziny.Czy sądzisz,że Rupert dałby ci zezwolenie na wyjazd? No, bądz poważna.Promień nadziei, który się pojawił, teraz zniknął, jeszczebardziej pogrążając gasnącego w niej ducha.Przetrwaniejeszcze jednego roku, aż będzie miała osiemnaście lat,wydawało się niemożliwe.Chwyciła się ostatniej szansy.- Paul, przecież ty jesteś mężczyzną.Czy ty nie mógłbyśudzielić mi zezwolenia, teraz?- Teraz? A po co ten pośpiech? Masz jeszcze jeden roknauki.Musiała zaryzykować i powiedzieć mu prawdę.Nikt innynie mógł jej pomóc.- Powiedziałeś, że mnie kochasz.Chcę wyjechać stądjeszcze w tym tygodniu, przed powrotem Ruperta.Niebieskie oczy Paula, lustrzane odbicie jej własnych,zwęziły się.- Lepiej powiedz mi, co się tu dzieje.Kiedy zawahała się, ujął jej dłonie w swoje ręce ipowiedział:- Nie ma takiej rzeczy, o której nie mogłabyś mipowiedzieć.Odetchnęła głęboko.Pomóż mi, tatusiu.Spraw, żeby Paulzrozumiał.- Czasami.w nocy.po północy.Rupert przychodzi domojego pokoju.Była przygotowana na reakcję Paula, lecz on jedynieuśmiechnął się zachęcająco, aby kontynuowała:- I?Spoglądając na delikatne dłonie Paula, lecz widząc ręceRuperta, Lauren opowiedziała wszystko dokładnie, nieopuszczając żadnego szczegółu.Kiedy skończyła, Paul patrzyłna nią tępym wzrokiem, jak gdyby jej nie dowierzał.- Mój Boże - odezwał się po długiej chwili - Dlaczegopowiedziałaś mi o tym dopiero teraz?- Nikomu nie powiedziałam.Nawet Toddowi.Gdziebyśmy poszli, gdyby mama porzuciła Ruperta? Nie mogłabynas utrzymać.Nie mógłbyś kontynuować nauki w Paryżu.Zrujnowałabym ci życie.- To nie ma znaczenia.Kocham cię.Nie pozwolę temułajdakowi więcej cię dotknąć - głos jego zabrzmiał ostro izdecydowanie jak nigdy przedtem.Azy napłynęły jej do oczu.Zwiat mógłby przewrócić siędo góry nogami, ale zawsze mogła liczyć na Paula.Przez kilkaminut wpatrywała się w puste szklanki na stoliku, zanimzaświtało jej w głowie rozwiązanie.- Mam pomysł.Być może jest sposób na to, abymwydostała się z Marrakeszu, a także - żebyś ty nie przerywałnauki.Czy słyszałeś o kimś w Paryżu, kto wyrabia fałszywedowody tożsamości? Gdybym taki miała, mogłabym uchodzićza francuską obywatelkę i ukrywać się do chwili ukończeniaosiemnastu lat, kiedy to zgodnie z prawem będę niezależna.- Poczekaj - odpowiedział Paul, a po chwili na jegotwarzy pojawił się uśmiech.- Mój przyjaciel Marcel zdobyłtaki dowód dla swojej dziewczyny, która jest Niemką.Najważniejsze, co musimy zrobić, to przetransportować cię doParyża.Najtrudniejsza sprawa to pieniądze na bilet lotniczy.- Nie, wcale nie - powiedziała niezbyt przekonana.Kiedyskończyła mu objaśniać swój plan, Paul niedowierzającopokręcił głową.- To zwariowany pomysł.Matka nie uwierzy.- Oczywiście, że uwierzy, jeżeli powiesz dokładnie to, coci powiedziałam.- Czy nie powinniśmy powiedzieć mamie? Być możeona.- Od kiedy to mama martwi się o nas? - zapytała Lauren.Przypomniała sobie chwilę, kiedy rzucała różę na trumnęNany, na którą opadały grudki wilgotnej ziemi.Matka była zbyt zajęta", aby wrócić na pogrzeb.- Nie kochała nawet swojej matki.Sami musimyzaopiekować się sobą.- Masz rację.Mamy tylko siebie.- Kiedy przyjadę do Francji - ciągnęła Lauren - powieszmatce, że uciekłam z nieznanym artystą.W ten sposób niebędzie na ciebie zła i nadal będziesz otrzymywać pieniądze nanaukę.Jeżeli będziemy rozważni, będziemy mogliutrzymywać się z nich oboje i nikt się o tym nie dowie.Paul wyprowadził ją z mediny.- Nie potrafisz dobrze kłamać.Czy jesteś na to gotowa?Pomyślała o ojcu i o Toddzie.Obaj byli niezachwianieuczciwi, lecz była przekonana, że zaaprobowaliby ten plan.- Potrafię kłamać, jeżeli muszę.Kiedy wrócili do domu, zastali matkę w jej pokoju naczytaniu magazynu Elle".Miała na sobie pikowany atłasowyszlafrok.- Mamo, chcielibyśmy z tobą porozmawiać - zaczął Paul.Założyła miejsce w książce zakładką ze strusiego pióra.- O czym?- Lauren jest.- Paul pokręcił głową, wydając się głębokozmartwiony.- Lauren jest w ciąży.- Co?Matka skoczyła na równe nogi i ruszyła w kierunkuLauren.- Ty mała dziwko.- Chwileczkę, mamo - Paul stanął pomiędzy nimi [ Pobierz całość w formacie PDF ]