[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mowy jednak o tym nie było, gdyż w wodzie roiło się odkrokodyli.Póznym popołudniem Debiliusz zarządził odpoczynek.- Wygłoszę teraz przemówienie - rzekł do swych kompanów.- Słuchajcie uważnie, bood tego zależą losy naszej wyprawy.Stanął na wielkim kamieniu i gestem ręki nakazał milczenie.- Jutro skoro świt wyruszamy w dalszą drogę.Koło południa powinniśmy dojść doNasturcji.Wejdziemy do miasta spokojnie i poważnie, jak przystało na pokój miłującychkupców.Rozłożymy się na rynku i otworzymy worki z daktylami.Nie wolno wam wyrzec anijednego słowa po nasturcjańsku! Na wszelkie zapytania macie odpowiadać Salem alejkum ,co po arabsku oznacza powitanie.Hej, Ohydek, powtórz no te słowa:- Salami olej kum - ryknął oprych.- No, może być - zgodził się władca.- I tak nikt tego nie zrozumie.Gdy zjawi się Smok,ja sam poczęstuję go porcją zatrutych daktyli.Zmierć potwora będzie hasłem do ataku.Zaręczam wam, że ci głupi Nasturcjanie rozpierzchną się jak stado baranów.Przecież to nędznipacyfiści, nie mający pojęcia o wojowaniu.Zajmiemy pałac i ogłosimy powrót naszychrządów!- Ach, ach, jaki to mądry i wspaniały plan - jęknęli zbójcy z wyrazem uwielbienia napoczerniałych twarzach.- Czy są jakieś zapytania?Zbój Szkaradek podniósł palce do góry.- Słucham cię - rzekł władca łaskawie.- Czy trucizna w daktylach będzie na tyle mocna, żeby zabić Smoka?- Spokojna głowa! Przyrządziłem ją osobiście z jadu trzynastu żmij, złapanych podczaspełni księżyca.Kto jeszcze?Tym razem o głos poprosił zbój o twarzy naznaczonej głęboką blizną.- Czy po zdobyciu Nasturcji będziemy mogli robić, co się nam żywnie spodoba?- Jak najbardziej - odparł Debiliusz.- Ale tylko przez trzy godziny.- Dziękuję.To nam wystarczy.Nie słysząc dalszych pytań, Debiliusz zakończył swe przemówienie:- Po zajęciu miasta zaprowadzimy natychmiast NOWY PORZDEK! Wrócą wspaniałeczasy, znowu będziemy mogli żreć chałwę i żłopać piwo! Zrozumiano?- Ano, ano - zaszemrał chór zachwyconych głosów.- A teraz gęby na kłódkę! Nie pozwalam na żadne śpiewy i wrzaski.Każdemu, ktobędzie chrapał, własnoręcznie utnę łeb!Po czym, zadowolony z siebie, dał znak do spoczynku i położył się na ziemi, niezapomniawszy o nastawieniu budzika na czwartą rano.- Dobre będzie miał Smok śniadanko - zachichotał w duchu.- Niech mnie drzwi ścisną!***Przerazliwy dzwięk budzika poderwał bandę na nogi.Nad ziemią leżała gęsta mgła, alewierzchołki drzew nurzały się już w słonecznym blasku.Poszturchiwani przez Debiliuszazbójcy ustawili się w szereg i na dany znak ruszyli w drogę.Straż przednią tworzyło trzech opryszków: Paskuda, Szkaradek i Ohydek.Byli toulubieni słudzy Debiliusza, używani niegdyś do wykonywania różnych tajnych poleceń.Tuż zanimi kroczył Debiliusz w towarzystwie obu Deszczowców.W następnej kolejności szło dwóchbyłych katów: Aamignat i Wy bij ząb, poprzedzając Zerwiskórkę, dawnego poborcę podatków,oraz Chytrusa, szefa propagandy.Pochód zamykała czwórka ponurych zbirów, złożona zDziurawca, Wiercibrzucha, Szpicbródki i Tłuściocha.W dawnych, dobrych czasach stanowilioni osłonę władcy i trzymali straż bezpośrednio przy jego tronie.Otoczony tak wybornymkwiatem swego rycerstwa, Debiliusz nie wątpił ani chwili w powodzenie wyprawy.Pełenradosnych marzeń szedł sprężystym krokiem ku swemu celowi i od czasu do czasu rzucałsprzymierzeńcom łaskawe spojrzenia.- Dziś w nocy będziemy spać w puchowych łożach - rzekł w pewnej chwili doNajwiększego Deszczowca.- Co do mnie, wolałbym jakąś sadzawkę - odparł były tyran.- W porządku.Wszystkie sadzawki w Nasturcji będą należały do ciebie.- A gdzie ja będę spać? - odważył się zapytać pan Mżawka.- Przydzielę ci główny kanał miejski ^- rzekł Debiliusz.- Będziesz się tam czuł jak usiebie w domu.Koło południa grupa biało ubranych postaci wynurzyła się z puszczy.Jak okiemsięgnąć, roztaczały się wokoło starannie uprawione winnice i sady.Wiła się wśród nichszeroka, dobrze ubita droga.- Za godzinę będziemy w mieście - rzekł Debiliusz.- A za dwie obróci się koło historii.Jak z tego widać, były król Nasturcji lubował się - na wzór innych władców - wkwiecistych i pełnych patosu słowach.Bliskość stolicy dodała sił zmęczonym już i sennym zbójom.Ruszyli więc żwawośrodkiem drogi.Najmniej cierpliwi dobrze wyciągali nogi, nie mogąc się doczekać obiecanychim wspaniałości.Na myśl o czekających na nich zaszczytach, cmokali głośno i mlaskali, jakoże serdecznie znudziło się im niezbyt wyszukane, leśne jedzenie.Za dziesiątym z rzęduzakrętem oczom ich ukazało się niespodziewanie bliskie miasto.Na ten widok pod Debiliuszem ugięły się kolana.Były władca Nasturcji pobladł isięgnął ręką ku sercu, które zabiło gwałtownie.- Co.co [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Mowy jednak o tym nie było, gdyż w wodzie roiło się odkrokodyli.Póznym popołudniem Debiliusz zarządził odpoczynek.- Wygłoszę teraz przemówienie - rzekł do swych kompanów.- Słuchajcie uważnie, bood tego zależą losy naszej wyprawy.Stanął na wielkim kamieniu i gestem ręki nakazał milczenie.- Jutro skoro świt wyruszamy w dalszą drogę.Koło południa powinniśmy dojść doNasturcji.Wejdziemy do miasta spokojnie i poważnie, jak przystało na pokój miłującychkupców.Rozłożymy się na rynku i otworzymy worki z daktylami.Nie wolno wam wyrzec anijednego słowa po nasturcjańsku! Na wszelkie zapytania macie odpowiadać Salem alejkum ,co po arabsku oznacza powitanie.Hej, Ohydek, powtórz no te słowa:- Salami olej kum - ryknął oprych.- No, może być - zgodził się władca.- I tak nikt tego nie zrozumie.Gdy zjawi się Smok,ja sam poczęstuję go porcją zatrutych daktyli.Zmierć potwora będzie hasłem do ataku.Zaręczam wam, że ci głupi Nasturcjanie rozpierzchną się jak stado baranów.Przecież to nędznipacyfiści, nie mający pojęcia o wojowaniu.Zajmiemy pałac i ogłosimy powrót naszychrządów!- Ach, ach, jaki to mądry i wspaniały plan - jęknęli zbójcy z wyrazem uwielbienia napoczerniałych twarzach.- Czy są jakieś zapytania?Zbój Szkaradek podniósł palce do góry.- Słucham cię - rzekł władca łaskawie.- Czy trucizna w daktylach będzie na tyle mocna, żeby zabić Smoka?- Spokojna głowa! Przyrządziłem ją osobiście z jadu trzynastu żmij, złapanych podczaspełni księżyca.Kto jeszcze?Tym razem o głos poprosił zbój o twarzy naznaczonej głęboką blizną.- Czy po zdobyciu Nasturcji będziemy mogli robić, co się nam żywnie spodoba?- Jak najbardziej - odparł Debiliusz.- Ale tylko przez trzy godziny.- Dziękuję.To nam wystarczy.Nie słysząc dalszych pytań, Debiliusz zakończył swe przemówienie:- Po zajęciu miasta zaprowadzimy natychmiast NOWY PORZDEK! Wrócą wspaniałeczasy, znowu będziemy mogli żreć chałwę i żłopać piwo! Zrozumiano?- Ano, ano - zaszemrał chór zachwyconych głosów.- A teraz gęby na kłódkę! Nie pozwalam na żadne śpiewy i wrzaski.Każdemu, ktobędzie chrapał, własnoręcznie utnę łeb!Po czym, zadowolony z siebie, dał znak do spoczynku i położył się na ziemi, niezapomniawszy o nastawieniu budzika na czwartą rano.- Dobre będzie miał Smok śniadanko - zachichotał w duchu.- Niech mnie drzwi ścisną!***Przerazliwy dzwięk budzika poderwał bandę na nogi.Nad ziemią leżała gęsta mgła, alewierzchołki drzew nurzały się już w słonecznym blasku.Poszturchiwani przez Debiliuszazbójcy ustawili się w szereg i na dany znak ruszyli w drogę.Straż przednią tworzyło trzech opryszków: Paskuda, Szkaradek i Ohydek.Byli toulubieni słudzy Debiliusza, używani niegdyś do wykonywania różnych tajnych poleceń.Tuż zanimi kroczył Debiliusz w towarzystwie obu Deszczowców.W następnej kolejności szło dwóchbyłych katów: Aamignat i Wy bij ząb, poprzedzając Zerwiskórkę, dawnego poborcę podatków,oraz Chytrusa, szefa propagandy.Pochód zamykała czwórka ponurych zbirów, złożona zDziurawca, Wiercibrzucha, Szpicbródki i Tłuściocha.W dawnych, dobrych czasach stanowilioni osłonę władcy i trzymali straż bezpośrednio przy jego tronie.Otoczony tak wybornymkwiatem swego rycerstwa, Debiliusz nie wątpił ani chwili w powodzenie wyprawy.Pełenradosnych marzeń szedł sprężystym krokiem ku swemu celowi i od czasu do czasu rzucałsprzymierzeńcom łaskawe spojrzenia.- Dziś w nocy będziemy spać w puchowych łożach - rzekł w pewnej chwili doNajwiększego Deszczowca.- Co do mnie, wolałbym jakąś sadzawkę - odparł były tyran.- W porządku.Wszystkie sadzawki w Nasturcji będą należały do ciebie.- A gdzie ja będę spać? - odważył się zapytać pan Mżawka.- Przydzielę ci główny kanał miejski ^- rzekł Debiliusz.- Będziesz się tam czuł jak usiebie w domu.Koło południa grupa biało ubranych postaci wynurzyła się z puszczy.Jak okiemsięgnąć, roztaczały się wokoło starannie uprawione winnice i sady.Wiła się wśród nichszeroka, dobrze ubita droga.- Za godzinę będziemy w mieście - rzekł Debiliusz.- A za dwie obróci się koło historii.Jak z tego widać, były król Nasturcji lubował się - na wzór innych władców - wkwiecistych i pełnych patosu słowach.Bliskość stolicy dodała sił zmęczonym już i sennym zbójom.Ruszyli więc żwawośrodkiem drogi.Najmniej cierpliwi dobrze wyciągali nogi, nie mogąc się doczekać obiecanychim wspaniałości.Na myśl o czekających na nich zaszczytach, cmokali głośno i mlaskali, jakoże serdecznie znudziło się im niezbyt wyszukane, leśne jedzenie.Za dziesiątym z rzęduzakrętem oczom ich ukazało się niespodziewanie bliskie miasto.Na ten widok pod Debiliuszem ugięły się kolana.Były władca Nasturcji pobladł isięgnął ręką ku sercu, które zabiło gwałtownie.- Co.co [ Pobierz całość w formacie PDF ]