[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wchodzimy naporodówkę i widzimy położną, która trzyma w ręku kobiece łożysko.I tak jak czułemBogusia ramieniem, nagle czuję pustkę.Rybczyński stał się w ten sposób pierwszym wdziejach, męskim pacjentem kliniki położniczej.- Czy ten Rybczyński ma coś wspólnego ze Zbigniewem Rybczyńskim, reżyserem którydostał Oskara za Tango , a teraz przebywa w Stanach Zjednoczonych?- Chyba nie, Boguś był bratem pierwszej mojej naczelnej redaktor, Ireny Rybczyńskiej, matkiAgnieszki Holland.Kiedyś przywieziona z Płocka partnerka seksualna Bogusia umówiła sięze mną na randkę.Była to widocznie prowokacja, bo ja tu sobie poczynam z dziewczynąBogusia, a nagle dzwonek do drzwi, w których staje Boguś.Ona musiała mu powiedzieć,gdzie jest.Rybczyński chciał uratować godność rogacza, dał mi więc 100 złotych ipowiedział coś, że dziękuje mi za usługę.- Wróćmy do czasów, kiedy jest pan w ZMP.Rozpoczął pan wreszcie życie płciowe czy nie?- Na razie mamy rok 1948 i cały czas żyję w erotycznej atmosferze, ale nic z tego dla mnienie wynika.W czasie wakacji wyjeżdżam do miejscowości Charzykowy na PojezierzuPomorskim na obóz ZMP dla aktywu szkolnego.Jestem instruktorem, co oznacza, żewykładam marksizm i inne podobne przedmioty.Atmosfera jest bardzo naerotyzowana, wszyscy walą się po krzakach jak cholera, tylko ja nierobię nic oprócz wykładów marksizmu.Ale oto pewnego dnia duża ruda dziewczynaobjawiając ku mnie wiadomą skłonność, zakłada się ze mną o to, z czego dziś będzie kompotdo obiadu, z jabłek czy ze śliwek.Zakład jest amerykański, co znaczy, że zwycięzca dyktujepokonanemu warunki.Zbliża się pora obiadowa, podają kompot - ze śliwek! Wygrałem!Ruda pyta, co ma zrobić, a ja, żeby wyprała mi skarpetki, co ją tak rozczarowało, że dała miw twarz.Był to drugi raz, kiedy dostałem w twarz na tle spraw męsko-damskich.Wcześniej przyłożyłmi szkolny poeta Robert Gluth, który zakochał się w Jance, o której już mówiłem, ipodejrzewał mnie, że z nią romansuję.- Ale na obozie do niczego nie doszło, oprócz incydentu z kompotem śliwkowym?- Co do spraw łóżkowych, to rzeczywiście nie, ale za to innych wrażeń było mnóstwo.Byłpożar wsi, który młodzież z ZMP pomagała gasić.Ja -jak zwykle - zostałem przy kasie.Chodziliśmy także do sąsiedniego obozu harcerskiego, gdzie urządzaliśmy prowokacjepolityczne skierowane przeciw staremu harcerstwu.Coś się też wydarzyło, ale nie wiem co,ponieważ jako gówniarz, nie zostałem wtajemniczony.Sytuacja musiała być poważna, boprzyjechał przedstawiciel Zarządu Głównego ZMP Mirosław Kluzniak, pózniejszykorespondent polskich gazet m.in.w Indiach.Komendantem obozu był Tadeusz Kaczmarek,który wiele lat pózniej został wiceministrem kultury.Spotkaliśmy się i rozmawialiśmy jak21minister z ministrem.Zapytałem go, co to była za afera na obozie w Charzykowych, ale onjuż nie pamiętał, o co chodziło.Z osób, które potem odegrały jakąś rolę w życiu publicznym, na obozie była JoannaMajerczyk, o której Kuroń pisze jako o gwiezdzie opozycji.Była też Irena Lewandowska,potem żona poety Witka Dąbrowskiego, ta sama, z którą w 1957 zakładałem biuromatrymonialne w Krakowie.Pamiętam, że Lewandowska epatowała nas gaszeniem niedopałków o dłoń.Piliśmy wódkę zasiedemnastą republikę, potępialiśmy Jugosławię, bo to było akurat to lato, kiedy ogłoszono,że Jugosławia jest be.Ja wypłynąłem na jezioro i nie miałem siły wrócić.Takie to byłolato.- Z tych rzeczy jednak nici.- Z moim przyjacielem Berkowiczem poszliśmy na kurwy, takie tanie, uliczne.Wypiliśmydla kurażu ćwiartkę.On zawarł porozumienie ze spacerowi-czką, która mogła być nasząmatką, jeśli nie babką, no i poszliśmy do niej, do bardzo ubogiej izdebki.On próbował - nic.Ja próbowałem - nic.Nie była bowiem ponętna ani czysta, my zaś zdenerwowani tak, że niemogłem znalezć w kieszeni 100 zł uzgodnionych należności.Jako członek zarządu dzielnicowego miałem pod opieką szkolne koła ZMP.Kiedy zaczął sięrok szkolny, wygłaszałem pogadanki w szkole podstawowej dla pracujących.Chodziła tammłodzież starsza i wyrośnięta, a ja podpierając się pogadankami drukowanymi wmiesięczniku ZG ZMP Nasze Koło Pracuje , opowiadałem o walce o socjalizm nawszystkich frontach.Pamiętam, że wygłaszałem pogadankę zaczynającą się od słów: Odbłękitnych fal Bałtyku po wysokie szczyty Tatr, jak Polska długa i szeroka, wre praca..Miałem to wkute na pamięć.W pózniejszych latach podobne pogadanki pisałem zapieniądze.Były publikowane w wydawnictwie drukowanym w formie notesu pt. Notatnikprelegenta.Z kołem ZMP w tej szkole dla pracujących pojechałem na wycieczkę za miasto, gdziewreszcie nastąpiła inicjacja seksualna.Polegała na tym, że jedna z wyrośniętych uczennic wmoim wieku, imienia nie pamiętam, z własnej inicjatywy zaciągnęła mnie w krzaki i poprostu zerżnęła.Był to stosunek pośpieszny, byle jaki, podczas którego byłem zajęty główniepilnowaniem, żeby nikt nas nie zobaczył.Krzaki były bowiem skąpe, a dookoła pełno ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wchodzimy naporodówkę i widzimy położną, która trzyma w ręku kobiece łożysko.I tak jak czułemBogusia ramieniem, nagle czuję pustkę.Rybczyński stał się w ten sposób pierwszym wdziejach, męskim pacjentem kliniki położniczej.- Czy ten Rybczyński ma coś wspólnego ze Zbigniewem Rybczyńskim, reżyserem którydostał Oskara za Tango , a teraz przebywa w Stanach Zjednoczonych?- Chyba nie, Boguś był bratem pierwszej mojej naczelnej redaktor, Ireny Rybczyńskiej, matkiAgnieszki Holland.Kiedyś przywieziona z Płocka partnerka seksualna Bogusia umówiła sięze mną na randkę.Była to widocznie prowokacja, bo ja tu sobie poczynam z dziewczynąBogusia, a nagle dzwonek do drzwi, w których staje Boguś.Ona musiała mu powiedzieć,gdzie jest.Rybczyński chciał uratować godność rogacza, dał mi więc 100 złotych ipowiedział coś, że dziękuje mi za usługę.- Wróćmy do czasów, kiedy jest pan w ZMP.Rozpoczął pan wreszcie życie płciowe czy nie?- Na razie mamy rok 1948 i cały czas żyję w erotycznej atmosferze, ale nic z tego dla mnienie wynika.W czasie wakacji wyjeżdżam do miejscowości Charzykowy na PojezierzuPomorskim na obóz ZMP dla aktywu szkolnego.Jestem instruktorem, co oznacza, żewykładam marksizm i inne podobne przedmioty.Atmosfera jest bardzo naerotyzowana, wszyscy walą się po krzakach jak cholera, tylko ja nierobię nic oprócz wykładów marksizmu.Ale oto pewnego dnia duża ruda dziewczynaobjawiając ku mnie wiadomą skłonność, zakłada się ze mną o to, z czego dziś będzie kompotdo obiadu, z jabłek czy ze śliwek.Zakład jest amerykański, co znaczy, że zwycięzca dyktujepokonanemu warunki.Zbliża się pora obiadowa, podają kompot - ze śliwek! Wygrałem!Ruda pyta, co ma zrobić, a ja, żeby wyprała mi skarpetki, co ją tak rozczarowało, że dała miw twarz.Był to drugi raz, kiedy dostałem w twarz na tle spraw męsko-damskich.Wcześniej przyłożyłmi szkolny poeta Robert Gluth, który zakochał się w Jance, o której już mówiłem, ipodejrzewał mnie, że z nią romansuję.- Ale na obozie do niczego nie doszło, oprócz incydentu z kompotem śliwkowym?- Co do spraw łóżkowych, to rzeczywiście nie, ale za to innych wrażeń było mnóstwo.Byłpożar wsi, który młodzież z ZMP pomagała gasić.Ja -jak zwykle - zostałem przy kasie.Chodziliśmy także do sąsiedniego obozu harcerskiego, gdzie urządzaliśmy prowokacjepolityczne skierowane przeciw staremu harcerstwu.Coś się też wydarzyło, ale nie wiem co,ponieważ jako gówniarz, nie zostałem wtajemniczony.Sytuacja musiała być poważna, boprzyjechał przedstawiciel Zarządu Głównego ZMP Mirosław Kluzniak, pózniejszykorespondent polskich gazet m.in.w Indiach.Komendantem obozu był Tadeusz Kaczmarek,który wiele lat pózniej został wiceministrem kultury.Spotkaliśmy się i rozmawialiśmy jak21minister z ministrem.Zapytałem go, co to była za afera na obozie w Charzykowych, ale onjuż nie pamiętał, o co chodziło.Z osób, które potem odegrały jakąś rolę w życiu publicznym, na obozie była JoannaMajerczyk, o której Kuroń pisze jako o gwiezdzie opozycji.Była też Irena Lewandowska,potem żona poety Witka Dąbrowskiego, ta sama, z którą w 1957 zakładałem biuromatrymonialne w Krakowie.Pamiętam, że Lewandowska epatowała nas gaszeniem niedopałków o dłoń.Piliśmy wódkę zasiedemnastą republikę, potępialiśmy Jugosławię, bo to było akurat to lato, kiedy ogłoszono,że Jugosławia jest be.Ja wypłynąłem na jezioro i nie miałem siły wrócić.Takie to byłolato.- Z tych rzeczy jednak nici.- Z moim przyjacielem Berkowiczem poszliśmy na kurwy, takie tanie, uliczne.Wypiliśmydla kurażu ćwiartkę.On zawarł porozumienie ze spacerowi-czką, która mogła być nasząmatką, jeśli nie babką, no i poszliśmy do niej, do bardzo ubogiej izdebki.On próbował - nic.Ja próbowałem - nic.Nie była bowiem ponętna ani czysta, my zaś zdenerwowani tak, że niemogłem znalezć w kieszeni 100 zł uzgodnionych należności.Jako członek zarządu dzielnicowego miałem pod opieką szkolne koła ZMP.Kiedy zaczął sięrok szkolny, wygłaszałem pogadanki w szkole podstawowej dla pracujących.Chodziła tammłodzież starsza i wyrośnięta, a ja podpierając się pogadankami drukowanymi wmiesięczniku ZG ZMP Nasze Koło Pracuje , opowiadałem o walce o socjalizm nawszystkich frontach.Pamiętam, że wygłaszałem pogadankę zaczynającą się od słów: Odbłękitnych fal Bałtyku po wysokie szczyty Tatr, jak Polska długa i szeroka, wre praca..Miałem to wkute na pamięć.W pózniejszych latach podobne pogadanki pisałem zapieniądze.Były publikowane w wydawnictwie drukowanym w formie notesu pt. Notatnikprelegenta.Z kołem ZMP w tej szkole dla pracujących pojechałem na wycieczkę za miasto, gdziewreszcie nastąpiła inicjacja seksualna.Polegała na tym, że jedna z wyrośniętych uczennic wmoim wieku, imienia nie pamiętam, z własnej inicjatywy zaciągnęła mnie w krzaki i poprostu zerżnęła.Był to stosunek pośpieszny, byle jaki, podczas którego byłem zajęty główniepilnowaniem, żeby nikt nas nie zobaczył.Krzaki były bowiem skąpe, a dookoła pełno ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]