[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Relacje pana Care, jak mnie zapewniał asystent Wace, były bardzo szczegółowe icałkowicie pozbawione zabarwienia emocjonalnego, jakie charakteryzuje zazwyczajhalucynacje.Musimy jednak zaznaczyć, że wszelkie usiłowania pana Wace, aby dojrzeć cośpodobnego w opalizującym wnętrzu kryształu spełzały na niczym.Wrażenia obumężczyzn różniły się wielce pod względem intensywności i można by twierdzić, że to, cobyło wyraznym obrazem dla Care a, przedstawiało się panu Wace w formie mglistych plam.Krajobraz, który widział mister Care, był zawsze rozległą równiną i zdawało się starcowi,że ogląda ją ze znacznej wysokości, jakby z wieży czy z masztu.Na wschodzie i nazachodzie, w znacznej odległości, ograniczały dolinę czerwonawe skały, przypominająceantykwariuszowi jakieś dawno widziane obrazy, ale jakie mianowicie nie mógł pan Wacestwierdzić.Góry owe ciągnęły się z południa na północ mógł nawet określić ich kierunekwedług gwiazd, które były tam widoczne w nocy ginąc w nieograniczonej perspektywie,niknąc we mgle oddalenia.Mister Care patrzył na ten krajobraz z punktu bliższegowschodniemu zboczu gór; podczas pierwszej wizji słońce świeciło wysoko i ujrzał naglebujające w powietrzu postaci, czarne na tle słońca, blade zaś w cieniu.Mister Care wziął je zaptaki.Długi rząd budynków ciągnął się daleko; patrzył na nie z góry i im bliżej były mętnej imglistej krawędzi obrazu, tym wydawały się bardziej niewyrazne.Widać też było drzewadziwnego kształtu i barwy: ciemną, mszystą zieleń i przecudną szarość.Rosły one wzdłuż dalekiego, połyskującego kanału czy rzeki.Coś, co było wielkie iubarwione wspaniale, przeleciało poprzez obraz.Z początku mister Care miewał wizjejedynie chwilami, błyskami; ręce jego drżały, głowa poruszała się z łapczywą chciwością,obraz pojawiał się i znikał, mglisty, niewyrazny.Niezmiernie było trudno z początkuodnalezć widok, gdy straciło się właściwy kierunek.Następną jasną wizję udało się otrzymać w tydzień po pierwszej; przerwa nie przyniosłanic nowego, prócz nużących przebłysków i pożytecznego doświadczenia.Wizja ta ukazaładolinę.Obraz różnił się od poprzedniego, ale mister Care miał szczególne przeświadczenie, którew zupełności potwierdziły następne obserwacje, że patrzy na dziwny świat z tego samegomiejsca, tylko w innym kierunku, W dalszej perspektywie ujrzał fasadę wielkiego budynku,którego dach poprzednio oglądał.Poznał zresztą wkrótce i dach.Fasada domu była ozdobiona tarasem wielkich rozmiarów i niezwykłej długości; na środkutarasu wznosił się ogromny, ale smukły maszt, na którym błyszczały jakieś drobneprzedmioty, odbijające promienie chylącego się ku zachodowi słońca.Znaczenie tychprzedmiocików wyjaśniło się dopiero pózniej, gdy Care opisał całą scenę panu Wace.Tarasotaczała gęstwa przebogatej i wspaniałej roślinności, a dalej zieleniała rozległa łąka, na którejspoczywały niezdarne jakieś stworzenia, podobne do chrząszczy, ale o wiele większe.Jeszczedalej biegł ozdobny gościniec, wykładany różowym kamieniem, a z drugiej strony, zarośniętaczerwonymi szuwarami, równolegle do dalekich gór, płynęła rzeka.W powietrzu bujały stadaptaków, zataczając wspaniałe łuki, a wzdłuż rzeki wznosił się szereg okazałych budynków,połyskujących metalicznymi płaskorzezbami i ozdobami; otaczał je las drzew, podobnych domchów i porostów.Nagle coś zatrzepotało się kilkakrotnie w pola widzenia, jak drogocennywachlarz albo rozkołysane skrzydło, i twarz albo raczej górna część twarzy z wielkimioczyma pojawiła się jakby z drugiej strony kryształu.Mister Care wzdrygnął się i tak byłporuszony absolutną realnością tych oczu, że przechylił głowę, aby zajrzeć poza kryształ [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Relacje pana Care, jak mnie zapewniał asystent Wace, były bardzo szczegółowe icałkowicie pozbawione zabarwienia emocjonalnego, jakie charakteryzuje zazwyczajhalucynacje.Musimy jednak zaznaczyć, że wszelkie usiłowania pana Wace, aby dojrzeć cośpodobnego w opalizującym wnętrzu kryształu spełzały na niczym.Wrażenia obumężczyzn różniły się wielce pod względem intensywności i można by twierdzić, że to, cobyło wyraznym obrazem dla Care a, przedstawiało się panu Wace w formie mglistych plam.Krajobraz, który widział mister Care, był zawsze rozległą równiną i zdawało się starcowi,że ogląda ją ze znacznej wysokości, jakby z wieży czy z masztu.Na wschodzie i nazachodzie, w znacznej odległości, ograniczały dolinę czerwonawe skały, przypominająceantykwariuszowi jakieś dawno widziane obrazy, ale jakie mianowicie nie mógł pan Wacestwierdzić.Góry owe ciągnęły się z południa na północ mógł nawet określić ich kierunekwedług gwiazd, które były tam widoczne w nocy ginąc w nieograniczonej perspektywie,niknąc we mgle oddalenia.Mister Care patrzył na ten krajobraz z punktu bliższegowschodniemu zboczu gór; podczas pierwszej wizji słońce świeciło wysoko i ujrzał naglebujające w powietrzu postaci, czarne na tle słońca, blade zaś w cieniu.Mister Care wziął je zaptaki.Długi rząd budynków ciągnął się daleko; patrzył na nie z góry i im bliżej były mętnej imglistej krawędzi obrazu, tym wydawały się bardziej niewyrazne.Widać też było drzewadziwnego kształtu i barwy: ciemną, mszystą zieleń i przecudną szarość.Rosły one wzdłuż dalekiego, połyskującego kanału czy rzeki.Coś, co było wielkie iubarwione wspaniale, przeleciało poprzez obraz.Z początku mister Care miewał wizjejedynie chwilami, błyskami; ręce jego drżały, głowa poruszała się z łapczywą chciwością,obraz pojawiał się i znikał, mglisty, niewyrazny.Niezmiernie było trudno z początkuodnalezć widok, gdy straciło się właściwy kierunek.Następną jasną wizję udało się otrzymać w tydzień po pierwszej; przerwa nie przyniosłanic nowego, prócz nużących przebłysków i pożytecznego doświadczenia.Wizja ta ukazaładolinę.Obraz różnił się od poprzedniego, ale mister Care miał szczególne przeświadczenie, którew zupełności potwierdziły następne obserwacje, że patrzy na dziwny świat z tego samegomiejsca, tylko w innym kierunku, W dalszej perspektywie ujrzał fasadę wielkiego budynku,którego dach poprzednio oglądał.Poznał zresztą wkrótce i dach.Fasada domu była ozdobiona tarasem wielkich rozmiarów i niezwykłej długości; na środkutarasu wznosił się ogromny, ale smukły maszt, na którym błyszczały jakieś drobneprzedmioty, odbijające promienie chylącego się ku zachodowi słońca.Znaczenie tychprzedmiocików wyjaśniło się dopiero pózniej, gdy Care opisał całą scenę panu Wace.Tarasotaczała gęstwa przebogatej i wspaniałej roślinności, a dalej zieleniała rozległa łąka, na którejspoczywały niezdarne jakieś stworzenia, podobne do chrząszczy, ale o wiele większe.Jeszczedalej biegł ozdobny gościniec, wykładany różowym kamieniem, a z drugiej strony, zarośniętaczerwonymi szuwarami, równolegle do dalekich gór, płynęła rzeka.W powietrzu bujały stadaptaków, zataczając wspaniałe łuki, a wzdłuż rzeki wznosił się szereg okazałych budynków,połyskujących metalicznymi płaskorzezbami i ozdobami; otaczał je las drzew, podobnych domchów i porostów.Nagle coś zatrzepotało się kilkakrotnie w pola widzenia, jak drogocennywachlarz albo rozkołysane skrzydło, i twarz albo raczej górna część twarzy z wielkimioczyma pojawiła się jakby z drugiej strony kryształu.Mister Care wzdrygnął się i tak byłporuszony absolutną realnością tych oczu, że przechylił głowę, aby zajrzeć poza kryształ [ Pobierz całość w formacie PDF ]