[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Są jeszcze studnie z mumiami.Są groby nie wie-dzieć czyje.Co najciekawszego to bardzo dobrze zachowane mumie młodych krokodyli.Ale wracajmy się do czółna, bo tu słońce bardzo piecze.Tam milszy na nas oczekuje wi-dok: nad brzegiem prawym Nilu piękny las palmowy, kilka mil aż ku Radamant się ciągnący.Możem odpocząć w jego chłodzie i zapolować na nie znane u nas ptactwo.Jutro nad rankiemujrzymy i Radamant.Miasteczko dość piękne, ale zawsze piękne tylko z daleka, tak jakwszystkie miasta na Wschodzie, oprócz Kairu i Damasu.Ale i tu bieda i nędza może cię za-bawi, jeśliś nie filantrop; bo tu bieda inna z postaci niż u nas.oryginalniejsza.Ciesz sięwięc, jeśliś artystą! Będziesz mieć przed sobą wzór jakiego pięknego Aazarza!!!Nim miniem Radamant, muszę cię uprzedzić, że ten wielki i piękny dom biały opodal rzekijest fabryką araku, a ten drugi fabryką cukru; oba przez Europejczyków pod protekcją Me-hmeda-Ali założone.Jeśli więc chcesz, o dobry poncz łatwo! Bo cytryn dużo nad brzegamiNilu.Ale tutejsze cytryny zawsze zielone, gorzkie i małe jak włoskie orzechy. W Delcie sąpiękniejsze.Wleczem się coś bardzo w naszej podróży.Ale cóż począć! Wiatr wciąż przeciwny, amajtki muszą wciąż trzymać wiosła w ręku lub ciągnąć statek linami.Kiedy żywioły im pracęutrudniają, trzeba mieć litość i wyrozumienie nad nimi.Lecz jak się będą buntować i wyma-wiać nam posłuszeństwo, trzeba ich kropić kurbaszem!Za parę dni, jeżeli Bóg pozwoli, dostaniem się wreszcie do Siut, największego w tych stro-nach miasta, i tam jaki dzień odpoczniemy.Tam dopiero Górny Egipt się zaczyna.Aha! mam ci coś nowego do pokazania! Patrz no! tam na tym białym piasku, co tam leżytakiego? Szara belka grubego palmowego drzewa! Nie zgadłeś! Kawał starej łódki arabskiej? Ani to! Kamień oryginalnego kształtu? Mylisz się.ale raczej wez swój sztuciec, wymierz dobrze w koniec lewy tego przed-miotu i daj ognia!Otóż to mniemane drzewo wyprostowało się do trzeciej części i sunie się ku wodzie.ipaf.już i w głębi nurtów rzeki.Cóż to znowu za dziwo.? Przyjacielu.! to krokodyl! Czynie czujesz po kościach dreszczu na to miłe imię? Ciesz się! zobaczysz ich tu więcej! A imbardziej będziem się w kraj zapuszczać, tym będzie większa ich liczba.Lecz nie obawiaj się!70nic ci nie zrobią! Gdyby cię mogły zająć znienacka ogonem stojącego u brzegu rzeki lub ką-piącego się albo żebyś wypadł z kanży przypadkiem.to co innego! Poznałbyś się wtedy zich zębami. A czy ty wiesz, że i krokodyl ma serce? Wielka rzecz! Wszak i kurczę ma wątróbkę! To wcale co innego.! Kiedy mówię, że krokodyl ma serce, to się znaczy, że czuje mo-ralnie, że się kocha, że płacze.! Ty się uśmiechasz.? Tak przynajmniej mówią Araby!23Słuchaj.! Stało się to przy granicy Nubii, koło wysepki File.Widywali mieszkańcy tejwyspy i brzegów Nubii pomiędzy tłumem mniejszych nadzwyczajnego krokodyla, mającegookoło czterdzieści stóp długości, którego upodobaniem szczególnym było rozciągać się przezdnie całe na słońcu, rozmyślając o niebieskich migdałach lub o subtelnościach filozofii nie-mieckiej.Był on przy tej manii rozpamiętywań dość sobie dobrym chłopcem, gdyż (jak zarę-czają Araby) pożerał tylko tych, co z powołania musieli być nieostrożnymi, to jest biednychnosiwodów wiejskich, co stojąc po pas w wodzie co rano muszą przychodzić do Nilu, abynapełnić z koziej skóry beczki.Pożerał on także czasem nieświadomych, co w jego ulubio-nym miejscu sami kąpać się chcieli; bo gdy ich było wielu razem i gdy robili wiele hałasu,odchodził dalej spokojnie.Taka jest bowiem natura krokodyla, że nie lubi zgiełku.Nazywa-no go pospolicie królem krokodyli.Tak się do niego mieszkańcy przyzwyczaili, że już nańprawie nie zważano, i choć w sąsiedztwie, starano się tylko nie oddalać od suchego lądu, gdyżkrokodyle nie oddalają się zwykle z miejsc wilgotnych, co jest wielkim szczęściem, bo gdybyim się zachciało spacerować, dotychczas już by Wielka Brytania straciła połowę swej włóczą-cej się ludności.Jakem ci już powiedział, ten król krokodylów był zwykł przelegiwać na ulubionym sobiemiejscu, jak wygodniś w obszernym krześle, a nikomu dotychczas nie przyszło na myśl wy-rządzić mu jaką psotę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Są jeszcze studnie z mumiami.Są groby nie wie-dzieć czyje.Co najciekawszego to bardzo dobrze zachowane mumie młodych krokodyli.Ale wracajmy się do czółna, bo tu słońce bardzo piecze.Tam milszy na nas oczekuje wi-dok: nad brzegiem prawym Nilu piękny las palmowy, kilka mil aż ku Radamant się ciągnący.Możem odpocząć w jego chłodzie i zapolować na nie znane u nas ptactwo.Jutro nad rankiemujrzymy i Radamant.Miasteczko dość piękne, ale zawsze piękne tylko z daleka, tak jakwszystkie miasta na Wschodzie, oprócz Kairu i Damasu.Ale i tu bieda i nędza może cię za-bawi, jeśliś nie filantrop; bo tu bieda inna z postaci niż u nas.oryginalniejsza.Ciesz sięwięc, jeśliś artystą! Będziesz mieć przed sobą wzór jakiego pięknego Aazarza!!!Nim miniem Radamant, muszę cię uprzedzić, że ten wielki i piękny dom biały opodal rzekijest fabryką araku, a ten drugi fabryką cukru; oba przez Europejczyków pod protekcją Me-hmeda-Ali założone.Jeśli więc chcesz, o dobry poncz łatwo! Bo cytryn dużo nad brzegamiNilu.Ale tutejsze cytryny zawsze zielone, gorzkie i małe jak włoskie orzechy. W Delcie sąpiękniejsze.Wleczem się coś bardzo w naszej podróży.Ale cóż począć! Wiatr wciąż przeciwny, amajtki muszą wciąż trzymać wiosła w ręku lub ciągnąć statek linami.Kiedy żywioły im pracęutrudniają, trzeba mieć litość i wyrozumienie nad nimi.Lecz jak się będą buntować i wyma-wiać nam posłuszeństwo, trzeba ich kropić kurbaszem!Za parę dni, jeżeli Bóg pozwoli, dostaniem się wreszcie do Siut, największego w tych stro-nach miasta, i tam jaki dzień odpoczniemy.Tam dopiero Górny Egipt się zaczyna.Aha! mam ci coś nowego do pokazania! Patrz no! tam na tym białym piasku, co tam leżytakiego? Szara belka grubego palmowego drzewa! Nie zgadłeś! Kawał starej łódki arabskiej? Ani to! Kamień oryginalnego kształtu? Mylisz się.ale raczej wez swój sztuciec, wymierz dobrze w koniec lewy tego przed-miotu i daj ognia!Otóż to mniemane drzewo wyprostowało się do trzeciej części i sunie się ku wodzie.ipaf.już i w głębi nurtów rzeki.Cóż to znowu za dziwo.? Przyjacielu.! to krokodyl! Czynie czujesz po kościach dreszczu na to miłe imię? Ciesz się! zobaczysz ich tu więcej! A imbardziej będziem się w kraj zapuszczać, tym będzie większa ich liczba.Lecz nie obawiaj się!70nic ci nie zrobią! Gdyby cię mogły zająć znienacka ogonem stojącego u brzegu rzeki lub ką-piącego się albo żebyś wypadł z kanży przypadkiem.to co innego! Poznałbyś się wtedy zich zębami. A czy ty wiesz, że i krokodyl ma serce? Wielka rzecz! Wszak i kurczę ma wątróbkę! To wcale co innego.! Kiedy mówię, że krokodyl ma serce, to się znaczy, że czuje mo-ralnie, że się kocha, że płacze.! Ty się uśmiechasz.? Tak przynajmniej mówią Araby!23Słuchaj.! Stało się to przy granicy Nubii, koło wysepki File.Widywali mieszkańcy tejwyspy i brzegów Nubii pomiędzy tłumem mniejszych nadzwyczajnego krokodyla, mającegookoło czterdzieści stóp długości, którego upodobaniem szczególnym było rozciągać się przezdnie całe na słońcu, rozmyślając o niebieskich migdałach lub o subtelnościach filozofii nie-mieckiej.Był on przy tej manii rozpamiętywań dość sobie dobrym chłopcem, gdyż (jak zarę-czają Araby) pożerał tylko tych, co z powołania musieli być nieostrożnymi, to jest biednychnosiwodów wiejskich, co stojąc po pas w wodzie co rano muszą przychodzić do Nilu, abynapełnić z koziej skóry beczki.Pożerał on także czasem nieświadomych, co w jego ulubio-nym miejscu sami kąpać się chcieli; bo gdy ich było wielu razem i gdy robili wiele hałasu,odchodził dalej spokojnie.Taka jest bowiem natura krokodyla, że nie lubi zgiełku.Nazywa-no go pospolicie królem krokodyli.Tak się do niego mieszkańcy przyzwyczaili, że już nańprawie nie zważano, i choć w sąsiedztwie, starano się tylko nie oddalać od suchego lądu, gdyżkrokodyle nie oddalają się zwykle z miejsc wilgotnych, co jest wielkim szczęściem, bo gdybyim się zachciało spacerować, dotychczas już by Wielka Brytania straciła połowę swej włóczą-cej się ludności.Jakem ci już powiedział, ten król krokodylów był zwykł przelegiwać na ulubionym sobiemiejscu, jak wygodniś w obszernym krześle, a nikomu dotychczas nie przyszło na myśl wy-rządzić mu jaką psotę [ Pobierz całość w formacie PDF ]