[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na tylnym siedzeniu Max trzymał Opal tuż przed twarzą ibez najmniejszego zażenowania przemawiał do niej dziecinnym językiem.Była niedzielawieczór, najbardziej samotna chwila w tygodniu dla niektórych osób.A konkretnie dlarodziców, którym nie przyznano opieki nad dziećmi.W całym kraju co niedzielę ludzie tacy jak ona przekazywali swoje dzieci drugie-mu rodzicowi i odjeżdżali, mając za jedyne towarzystwo wspomnienia, którymi żyli ażdo następnej wizyty.Albo, tak jak w jej przypadku, wspomnienia i szczeniaka.- Jak ja przetrwam ten tydzień? - spytał Max.- Szkoda, że Opal nie może mieszkaćze mną.Witaj w moim świecie, pomyślała Sophie.Maksowi będą musiały wystarczyć go-dziny po szkole i odwiedziny podczas weekendów.Kompromis to czasami potwornamordęga, uznała.- Będę się nią dobrze opiekować - obiecała.- Wiem - odrzekł Max.- Ale to nie to samo.- Będziesz musiał trochę mi zaufać.- O rany, przecież ufam, mamo.Pensjonat wyglądał jak plan filmowy Doktora %7ływago".Trawniki i korty teniso-we przykryte były białym puchem, z balkonów i wieżyczki pawilonu zwieszały się sople.Zwiatła w oknach stylowego głównego budynku wyglądały ciepło i gościnnie.- Zlicznie to wygląda.- Sophie chciała tą uwagą podnieść syna na duchu, ale po-wiedziała to również dlatego, że taka była prawda.- Tata z Niną chcą, żeby pensjonat był superwyszykowany na Zimowy Karnawał.To wielkie wydarzenie - wyjaśniał Max.- Wszystkie miejsca już są zarezerwowane.-Pocałował szczeniaczka w głowę, a Opal spojrzała na niego pełnymi uwielbienia oczami.- Chodz na chwilę do środka.Na końcu języka miała odpowiedz: Nie, muszę już jechać", ale uznała, że dlaMaksa jest gotowa to znieść.SR- Wejdę na króciutko, żebyś mógł tacie pokazać pieska.Weszła za Maksem po stopniach ganku.Prawdę mówiąc, nie miała wcale ochotyoglądać fragmentów z życia Grega i Niny Romano, jednak ze względu na syna, wcho-dząc do ciepłego, sympatycznego przedpokoju, gdzie pachniało pomarańczowym olej-kiem do drewna, przywołała na pomoc dyplomatyczne umiejętności i przybrała uprzejmywyraz twarzy.- Tato! - zawołał Max.- Hej! Nina! Tato! Już jesteśmy.Chodzcie zobaczyć mojegopsa.Pojawili się razem.Przywitali się z Sophie, ale ich uwagę przede wszystkim przy-ciągnął szczeniak.Max z prędkością karabinu maszynowego opowiadał o Opal, jakby odzawsze była z nim.Dokładnie opisywał wszystkie jej zwyczaje i upodobania, od sympa-tii do postrzępionego kraciastego koca na posłaniu po zwyczaj chwytania do pyszczkaśniegu podczas zabaw na dworze.- To teraz masz nowe zadanie - powiedział Greg do Sophie.W jego głosie nie było drwiny.- Na to wygląda.- Nie ma mowy, żebym wytrzymał do następnego weekendu - mówił Max.- Mógł-bym przyjeżdżać do ciebie po szkole, prawda, mamo?Sophie rzuciła okiem na Grega, który ledwie dostrzegalnie skinął głową.Dziękuję,pomyślała.- Oczywiście.- Nie miała wątpliwości, że prośba Maksa nie ma nic wspólnego z jejosobą.Nawet najdoskonalsza matka nie wytrzyma konkurencji z małym pieskiem.I nagle, ku jej zaskoczeniu, usłyszała, jak Max mówi:- Mama grała w zespole rockowym.To było odlotowe.Greg zrobił głupią minę.- W zespole rockowym?- No, z jednym facetem po drugiej stronie drogi.A wiesz, kto jest ich basistą? BoCrutcher.- Kiedyś ich słyszałam - wtrąciła Nina.- Nazywają się Dziecko w Każdym z Nas isą całkiem dobrzy.Mają w tym roku wystąpić podczas Zimowego Karnawału.SRSophie uśmiechnęła się, czując, że policzki jej płoną, zaraz jednak przypomniałasobie, że nie załatwiła jeszcze z Noahem sprawy psa.- Max wszystko wam opowie.Będę już jechać.- Wzięła do ręki smycz.Max na pożegnanie pogłaskał jeszcze Opal i pocałował ją w głowę, po czym spon-tanicznie uścisnął Sophie.- Do zobaczenia, mamo.- Będę się nią dobrze opiekować - przyrzekła.- Obiecuję.Wciąż czuła ciepło ramion Maksa.Teraz miała psa, na dobre i na złe.Przyznałasama przed sobą, że dzięki Opal, która siedziała na fotelu obok niej, rozstanie z Maksembyło odrobinę mniej bolesne.Niemniej jednak Noah wywinął jej numer i nie zamierzałapuścić mu tego płazem.Następnego ranka po wstaniu dała Opal jeść, zabrała ją na dwór, żeby się wybiega-ła, po czym włożyła ją do skrzynki na drzemkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Na tylnym siedzeniu Max trzymał Opal tuż przed twarzą ibez najmniejszego zażenowania przemawiał do niej dziecinnym językiem.Była niedzielawieczór, najbardziej samotna chwila w tygodniu dla niektórych osób.A konkretnie dlarodziców, którym nie przyznano opieki nad dziećmi.W całym kraju co niedzielę ludzie tacy jak ona przekazywali swoje dzieci drugie-mu rodzicowi i odjeżdżali, mając za jedyne towarzystwo wspomnienia, którymi żyli ażdo następnej wizyty.Albo, tak jak w jej przypadku, wspomnienia i szczeniaka.- Jak ja przetrwam ten tydzień? - spytał Max.- Szkoda, że Opal nie może mieszkaćze mną.Witaj w moim świecie, pomyślała Sophie.Maksowi będą musiały wystarczyć go-dziny po szkole i odwiedziny podczas weekendów.Kompromis to czasami potwornamordęga, uznała.- Będę się nią dobrze opiekować - obiecała.- Wiem - odrzekł Max.- Ale to nie to samo.- Będziesz musiał trochę mi zaufać.- O rany, przecież ufam, mamo.Pensjonat wyglądał jak plan filmowy Doktora %7ływago".Trawniki i korty teniso-we przykryte były białym puchem, z balkonów i wieżyczki pawilonu zwieszały się sople.Zwiatła w oknach stylowego głównego budynku wyglądały ciepło i gościnnie.- Zlicznie to wygląda.- Sophie chciała tą uwagą podnieść syna na duchu, ale po-wiedziała to również dlatego, że taka była prawda.- Tata z Niną chcą, żeby pensjonat był superwyszykowany na Zimowy Karnawał.To wielkie wydarzenie - wyjaśniał Max.- Wszystkie miejsca już są zarezerwowane.-Pocałował szczeniaczka w głowę, a Opal spojrzała na niego pełnymi uwielbienia oczami.- Chodz na chwilę do środka.Na końcu języka miała odpowiedz: Nie, muszę już jechać", ale uznała, że dlaMaksa jest gotowa to znieść.SR- Wejdę na króciutko, żebyś mógł tacie pokazać pieska.Weszła za Maksem po stopniach ganku.Prawdę mówiąc, nie miała wcale ochotyoglądać fragmentów z życia Grega i Niny Romano, jednak ze względu na syna, wcho-dząc do ciepłego, sympatycznego przedpokoju, gdzie pachniało pomarańczowym olej-kiem do drewna, przywołała na pomoc dyplomatyczne umiejętności i przybrała uprzejmywyraz twarzy.- Tato! - zawołał Max.- Hej! Nina! Tato! Już jesteśmy.Chodzcie zobaczyć mojegopsa.Pojawili się razem.Przywitali się z Sophie, ale ich uwagę przede wszystkim przy-ciągnął szczeniak.Max z prędkością karabinu maszynowego opowiadał o Opal, jakby odzawsze była z nim.Dokładnie opisywał wszystkie jej zwyczaje i upodobania, od sympa-tii do postrzępionego kraciastego koca na posłaniu po zwyczaj chwytania do pyszczkaśniegu podczas zabaw na dworze.- To teraz masz nowe zadanie - powiedział Greg do Sophie.W jego głosie nie było drwiny.- Na to wygląda.- Nie ma mowy, żebym wytrzymał do następnego weekendu - mówił Max.- Mógł-bym przyjeżdżać do ciebie po szkole, prawda, mamo?Sophie rzuciła okiem na Grega, który ledwie dostrzegalnie skinął głową.Dziękuję,pomyślała.- Oczywiście.- Nie miała wątpliwości, że prośba Maksa nie ma nic wspólnego z jejosobą.Nawet najdoskonalsza matka nie wytrzyma konkurencji z małym pieskiem.I nagle, ku jej zaskoczeniu, usłyszała, jak Max mówi:- Mama grała w zespole rockowym.To było odlotowe.Greg zrobił głupią minę.- W zespole rockowym?- No, z jednym facetem po drugiej stronie drogi.A wiesz, kto jest ich basistą? BoCrutcher.- Kiedyś ich słyszałam - wtrąciła Nina.- Nazywają się Dziecko w Każdym z Nas isą całkiem dobrzy.Mają w tym roku wystąpić podczas Zimowego Karnawału.SRSophie uśmiechnęła się, czując, że policzki jej płoną, zaraz jednak przypomniałasobie, że nie załatwiła jeszcze z Noahem sprawy psa.- Max wszystko wam opowie.Będę już jechać.- Wzięła do ręki smycz.Max na pożegnanie pogłaskał jeszcze Opal i pocałował ją w głowę, po czym spon-tanicznie uścisnął Sophie.- Do zobaczenia, mamo.- Będę się nią dobrze opiekować - przyrzekła.- Obiecuję.Wciąż czuła ciepło ramion Maksa.Teraz miała psa, na dobre i na złe.Przyznałasama przed sobą, że dzięki Opal, która siedziała na fotelu obok niej, rozstanie z Maksembyło odrobinę mniej bolesne.Niemniej jednak Noah wywinął jej numer i nie zamierzałapuścić mu tego płazem.Następnego ranka po wstaniu dała Opal jeść, zabrała ją na dwór, żeby się wybiega-ła, po czym włożyła ją do skrzynki na drzemkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]