[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Louis przyglądał się jej zdumionymioczyma, kiedy się malowała, jak gdyby się próbowała podpalić.Jeszcze nieskończyła, gdy siwowłosa opiekunka do dziecka zajrzała do środka: - Madame,ten pan czeka na dole w samochodzie.och, madame, ależ pani jestzachwycająca!Nie było wyjścia; musiała przyjąć zdumiewające zaproszenie Wernera Becka;gdyby zaś było możliwe odmówić, i tak nie odważyłaby się na to.Kiedy pojego wyjściu z biblioteki hrabina skomentowała z kwaśnym uśmiechem: - No,no! Z niemieckim posłem na Wesele Figara! Pas mal! - Natalia wyrzuciła zsiebie: - Jak on może? Pomijając fakt, że należę do wrogiego narodu, wie,że jestem %7łydówką!Z krzywym uśmieszkiem na cienkich, pomarszczonych wargach - nigdyprzedtem nie poruszały tego tematu - hrabina odparła: - Moja droga, Niemcysię zabawiają, ils sont les vainqueurs.A teraz pomyślmy: w co sięubierzesz?Ani zapytania, co łączy Natalię z Beckiem, ani uszczypliwej uwagi; tylkobystre i rzeczowe zajęcie się tym, jak wyekwipować drugą kobietę naelegancki wypad nocny w Paryżu.Kuzynka hrabiny, młoda, ciemnowłosa kobietao końskich zębach, była najwyrazniej zaskoczona raptownym pojawieniem się wjej mieszkaniu hrabiny z dziewczyną amerykańską.Wiele nie mówiąc, chociażi nie objawiając radości, potulnie wydobywała stroje i ozdoby, jakich odniej żądano.Hrabina oceniała każdą część garderoby i zażądała nawetflakonu dobrych perfum.Natalia nie była w stanie rozpoznać, czy hrabinarobi to z życzliwości, czy aby zaskarbić sobie wdzięczność niemieckiegoposła.Zrobiła to od ręki i koniec.Louis wytrzeszczył oczy z urazą, kiedy matka wyszła, nie ucałowawszy go.Czuła, że wargi ma zgrubiałe i tłuste, obawiała się umazać jego i siebieteż.Po schodach zeszła w aksamitnym płaszczu z kapturem, w kolorze wina,mimo wszystko czując to podniecenie, jakiego doznaje kobieta wystroiwszysię.Rzeczywiście pięknie wyglądała, on był mężczyzną, a ona pod opiekąszwajcarską.Równie budząca lęk sytuacja nie zdarzyła się jej ani razuprzez te niekończące się miesiące kłopotów, jednak dużo już zdążyła przeżyći była gotowa bronić się po desperacku.Mercedes stał w niebieskim świetle latarni i w blasku księżyca w pełni.Wyszedł, mamrocząc komplementy, i otworzył jej drzwiczki.Noc była ciepła ipachniała kwitnącymi drzewami w ogrodzonym sztachetami ogrodzie przeddomem.Kiedy zapalał silnik, Natalia odezwała się: - Może to nietaktownepytanie, ale jak pan może się pokazywać z %7łydówką?Jego poważna twarz, słabo majacząca w poświacie zegarów na tablicy,zmiękła w uśmiechu.- Ambasador wie, że pani i jej stryj przebywają wParyżu.Oczywiście Gestapo również wie o tym.I wiedzą, że zabieram dziśpanią do opery.A kim pani jest, nikogo to nie obchodzi.Czuje się paniniezręcznie?- Straszliwie.- Co mam uczynić, aby panią uspokoić? A może wolałaby pani nie iść?Ostatnia rzecz, jakiej bym pragnął, to narzucić pani przykre spędzeniewieczoru.Myślałem, że sprawi to pani raczej przyjemność.Miał to być gestprzyjacielski, a przynajmniej pojednawczy.Natalia musiała się dowiedzieć, o ile to możliwe, do czego ten człowiekzmierza.- Cóż, jestem i tak ubrana.To bardzo miłe z pańskiej strony.- Czy pani lubi Mozarta? - Oczywiście.Już od lat nie byłam na Weselu Figara.- Cieszę się, że dobrze trafiłem.- Od jak dawna wiedział pan, że jesteśmy w Paryżu?- Pani Henry, wiedziałem już, że jesteście w Lourdes.- Jechał z wolnaprzez puste, czarne ulice.- Widzi pani, Winston Churchill w czasiekampanii afrykańskiej wygłosił do generała Rommla zgrabny komplement."Ponad otchłanią wojny - rzekł - oddaję cześć wielkiemu generałowi".Panistryj to znakomity naukowiec, pani Henry, ale nie jest to człowiek mocnyani praktyczny.Przedostanie się ze Sieny do Marsylii było z pewnością panidziełem.Wasza ucieczka ściągnęła na mnie okropne kłopoty.Mimo to "ponadotchłanią wojny" oddaję pani cześć.Nie brakuje pani odwagi.Z lewą ręką na kierownicy, Beck podał Natalii swą pulchną prawą dłoń.Niemogła jej nie przyjąć.W dotknięciu okazała się wilgotna i chłodna.- Jak pan się dowiedział, że jesteśmy w Lourdes? - Odruchowo wytarła dłońw płaszcz i złapała się na tym z nadzieją, że nie zauważył.- Na skutek starań o zwolnienie was.Oczywiście Francuzi od razu donieślinam o tym i.- Co? Jakich starań? Nic o tym nie wiedzieliśmy.- Na pewno? - odwrócił się do niej, wyraznie zaskoczony.- Pierwszy raz otym słyszę.- To ciekawe.- Kilkakrotnie pokiwał głową.- Otóż zwrócono się zWashingtonu, aby pozwolić państwu po cichu przedostać się przez granicę doHiszpanii.Z ulgą dowiedziałem się o tym.Bałem się, że stało się wam cośzłego.Natalia była tym oszołomiona.Kto mógł starać się o ich zwolnienie? Ijaki to ma związek z ich obecną sytuacją? - Więc to zdradziło panu, że tujesteśmy?- Och, i tak bym się dowiedział.Przez cały czas mieliśmy w ambasadziebaczne oko na waszą grupę.Niezła mieszanka, co? Dyplomaci, dziennikarze,kwakrzy, ich żony i dzieci, kogo tam nie ma! Nawiasem mówiąc, doktor wVictoria Home poinformował mnie dzisiaj, że zdrowie pani stryja się bardzopolepsza.Natalia nic nie odrzekła i po chwili Beck znowu przemówił.- Czy nieuważa pani, że Comtesse de Chambrun to interesująca kobieta? Bardzokulturalna?- Postać z charakterem, niewątpliwie.- Owszem, to trafne określenie.Na tym zakończyła się ich pogawędka.Przejście z zaciemnienia w blaskoperowego foyer olśniło Natalię.Jakby wehikuł czasu nagle przeniósł ją doParyża 1937 roku.Niczym się to nie różniło od wieczorów, na które LeslieSlote zabierał ją do tej opery, z wyjątkiem pewnej liczby niemieckichmundurów.Otóż i kwintesencja Paryża, jaki zapamiętała, ten przepyszny holz marmurowymi kolumnami, wspaniałymi schodami, mnóstwem posągów; obficieowłosieni studenci w deszczowcach ze swymi przyjaciółkami w krótkichspódniczkach, tłoczący się pośród ludzi pracy przy wejściach na tańszemiejsca; zadowolone z siebie pary z klasy średniej, zmierzające w kierunkuorkiestry; i snujący się w tłumie cienki, błyskotliwy strumyczek beaumonde [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Louis przyglądał się jej zdumionymioczyma, kiedy się malowała, jak gdyby się próbowała podpalić.Jeszcze nieskończyła, gdy siwowłosa opiekunka do dziecka zajrzała do środka: - Madame,ten pan czeka na dole w samochodzie.och, madame, ależ pani jestzachwycająca!Nie było wyjścia; musiała przyjąć zdumiewające zaproszenie Wernera Becka;gdyby zaś było możliwe odmówić, i tak nie odważyłaby się na to.Kiedy pojego wyjściu z biblioteki hrabina skomentowała z kwaśnym uśmiechem: - No,no! Z niemieckim posłem na Wesele Figara! Pas mal! - Natalia wyrzuciła zsiebie: - Jak on może? Pomijając fakt, że należę do wrogiego narodu, wie,że jestem %7łydówką!Z krzywym uśmieszkiem na cienkich, pomarszczonych wargach - nigdyprzedtem nie poruszały tego tematu - hrabina odparła: - Moja droga, Niemcysię zabawiają, ils sont les vainqueurs.A teraz pomyślmy: w co sięubierzesz?Ani zapytania, co łączy Natalię z Beckiem, ani uszczypliwej uwagi; tylkobystre i rzeczowe zajęcie się tym, jak wyekwipować drugą kobietę naelegancki wypad nocny w Paryżu.Kuzynka hrabiny, młoda, ciemnowłosa kobietao końskich zębach, była najwyrazniej zaskoczona raptownym pojawieniem się wjej mieszkaniu hrabiny z dziewczyną amerykańską.Wiele nie mówiąc, chociażi nie objawiając radości, potulnie wydobywała stroje i ozdoby, jakich odniej żądano.Hrabina oceniała każdą część garderoby i zażądała nawetflakonu dobrych perfum.Natalia nie była w stanie rozpoznać, czy hrabinarobi to z życzliwości, czy aby zaskarbić sobie wdzięczność niemieckiegoposła.Zrobiła to od ręki i koniec.Louis wytrzeszczył oczy z urazą, kiedy matka wyszła, nie ucałowawszy go.Czuła, że wargi ma zgrubiałe i tłuste, obawiała się umazać jego i siebieteż.Po schodach zeszła w aksamitnym płaszczu z kapturem, w kolorze wina,mimo wszystko czując to podniecenie, jakiego doznaje kobieta wystroiwszysię.Rzeczywiście pięknie wyglądała, on był mężczyzną, a ona pod opiekąszwajcarską.Równie budząca lęk sytuacja nie zdarzyła się jej ani razuprzez te niekończące się miesiące kłopotów, jednak dużo już zdążyła przeżyći była gotowa bronić się po desperacku.Mercedes stał w niebieskim świetle latarni i w blasku księżyca w pełni.Wyszedł, mamrocząc komplementy, i otworzył jej drzwiczki.Noc była ciepła ipachniała kwitnącymi drzewami w ogrodzonym sztachetami ogrodzie przeddomem.Kiedy zapalał silnik, Natalia odezwała się: - Może to nietaktownepytanie, ale jak pan może się pokazywać z %7łydówką?Jego poważna twarz, słabo majacząca w poświacie zegarów na tablicy,zmiękła w uśmiechu.- Ambasador wie, że pani i jej stryj przebywają wParyżu.Oczywiście Gestapo również wie o tym.I wiedzą, że zabieram dziśpanią do opery.A kim pani jest, nikogo to nie obchodzi.Czuje się paniniezręcznie?- Straszliwie.- Co mam uczynić, aby panią uspokoić? A może wolałaby pani nie iść?Ostatnia rzecz, jakiej bym pragnął, to narzucić pani przykre spędzeniewieczoru.Myślałem, że sprawi to pani raczej przyjemność.Miał to być gestprzyjacielski, a przynajmniej pojednawczy.Natalia musiała się dowiedzieć, o ile to możliwe, do czego ten człowiekzmierza.- Cóż, jestem i tak ubrana.To bardzo miłe z pańskiej strony.- Czy pani lubi Mozarta? - Oczywiście.Już od lat nie byłam na Weselu Figara.- Cieszę się, że dobrze trafiłem.- Od jak dawna wiedział pan, że jesteśmy w Paryżu?- Pani Henry, wiedziałem już, że jesteście w Lourdes.- Jechał z wolnaprzez puste, czarne ulice.- Widzi pani, Winston Churchill w czasiekampanii afrykańskiej wygłosił do generała Rommla zgrabny komplement."Ponad otchłanią wojny - rzekł - oddaję cześć wielkiemu generałowi".Panistryj to znakomity naukowiec, pani Henry, ale nie jest to człowiek mocnyani praktyczny.Przedostanie się ze Sieny do Marsylii było z pewnością panidziełem.Wasza ucieczka ściągnęła na mnie okropne kłopoty.Mimo to "ponadotchłanią wojny" oddaję pani cześć.Nie brakuje pani odwagi.Z lewą ręką na kierownicy, Beck podał Natalii swą pulchną prawą dłoń.Niemogła jej nie przyjąć.W dotknięciu okazała się wilgotna i chłodna.- Jak pan się dowiedział, że jesteśmy w Lourdes? - Odruchowo wytarła dłońw płaszcz i złapała się na tym z nadzieją, że nie zauważył.- Na skutek starań o zwolnienie was.Oczywiście Francuzi od razu donieślinam o tym i.- Co? Jakich starań? Nic o tym nie wiedzieliśmy.- Na pewno? - odwrócił się do niej, wyraznie zaskoczony.- Pierwszy raz otym słyszę.- To ciekawe.- Kilkakrotnie pokiwał głową.- Otóż zwrócono się zWashingtonu, aby pozwolić państwu po cichu przedostać się przez granicę doHiszpanii.Z ulgą dowiedziałem się o tym.Bałem się, że stało się wam cośzłego.Natalia była tym oszołomiona.Kto mógł starać się o ich zwolnienie? Ijaki to ma związek z ich obecną sytuacją? - Więc to zdradziło panu, że tujesteśmy?- Och, i tak bym się dowiedział.Przez cały czas mieliśmy w ambasadziebaczne oko na waszą grupę.Niezła mieszanka, co? Dyplomaci, dziennikarze,kwakrzy, ich żony i dzieci, kogo tam nie ma! Nawiasem mówiąc, doktor wVictoria Home poinformował mnie dzisiaj, że zdrowie pani stryja się bardzopolepsza.Natalia nic nie odrzekła i po chwili Beck znowu przemówił.- Czy nieuważa pani, że Comtesse de Chambrun to interesująca kobieta? Bardzokulturalna?- Postać z charakterem, niewątpliwie.- Owszem, to trafne określenie.Na tym zakończyła się ich pogawędka.Przejście z zaciemnienia w blaskoperowego foyer olśniło Natalię.Jakby wehikuł czasu nagle przeniósł ją doParyża 1937 roku.Niczym się to nie różniło od wieczorów, na które LeslieSlote zabierał ją do tej opery, z wyjątkiem pewnej liczby niemieckichmundurów.Otóż i kwintesencja Paryża, jaki zapamiętała, ten przepyszny holz marmurowymi kolumnami, wspaniałymi schodami, mnóstwem posągów; obficieowłosieni studenci w deszczowcach ze swymi przyjaciółkami w krótkichspódniczkach, tłoczący się pośród ludzi pracy przy wejściach na tańszemiejsca; zadowolone z siebie pary z klasy średniej, zmierzające w kierunkuorkiestry; i snujący się w tłumie cienki, błyskotliwy strumyczek beaumonde [ Pobierz całość w formacie PDF ]