[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszedłem do środka.Zadrzwiami znajdował się ciemny hol.Po prawej stronie miałem salon.W kącie stała ciemnoczerwonakanapa i takież fotele.Widziałem tylko to, co znajdowało się naprzeciwko mnie; znów miałemzawężone pole widzenia.Obok kanapy stała młoda kobieta w wieku między dwadzieścia pięć a trzydzieści lat.Miałemwrażenie, że podniosła się w chwili, gdy wszedłem.Była wysoka i szczupła, ubrana elegancko wdopasowany zielony kostium.Miała ciemnobrązowe włosy, przenikliwe brązowe oczy, w których czaiłsię uśmiech, i wąski, delikatnie zarysowany nos.Cerę miała jasną, lecz opaloną na piękny brąz.Wydała mi się niezwykle piękna.Odniosłem wrażenie, że to Amerykanka.Skinęła mi głową iwyciągnęła w moją stronę ręce zwrócone wierzchem do góry, jakby chciała pomóc mi się podnieść.Niezręcznie pochwyciłem jej dłonie.Ogarnął mnie lęk i próbowałem się wycofać, ale trzymała mojeręce stanowczo, choć delikatnie.Dłonie miała długie i piękne.Mówiła do mnie po hiszpańsku z bardzolekkim obcym akcentem.Prosiła, bym się odprężył, poczuł dotyk jej dłoni, skupił uwagę na jej twarzy inaśladował ruchy jej ust.Miałem ochotę zapytać, kim jest, ale nie potrafiłem wykrztusić ani słowa.Potem usłyszałem w uchu głos don Juana. Aha, tutaj jesteś  rzekł jakby mnie właśnie odnalazł.Siedziałem obok niego na ławce w parku, ale jednocześnie słyszałem głos młodej kobiety. Chodz iusiądz tu ze mną  powiedziała.Posłuchałem i w tej chwili rozpoczęła się niewiarygodna huśtawkapunktu widzenia.Na przemian znajdowałem się w towarzystwie don Juana i tej kobiety.Widziałem ichobydwoje niezwykle wyraznie.Don Juan zapytał, czy ta kobieta podoba mi się, czy uważam ją za pociągającą i czy jej widokwpływa na mnie kojąco.Nie potrafiłem się odezwać, ale jakoś udało mi się przekazać mu, że ta damapodoba mi się ogromnie.Bez wyraznego powodu uznałem ją za uosobienie dobroci; wydawało mi się,że jest niezbędna w tym, co don Juan ze mną robił.On zaś znów odezwał się do mojego ucha.Powiedział, że jeśli ta kobieta tak bardzo mi siępodoba, to powinienem się obudzić w jej domu.Ciepłe uczucia, jakie we mnie wzbudza, powinny mnietam zaprowadzić.Ogarnęła mnie beztroska; chciało mi się śmiać.Przez całe ciało przebiegł dreszczpodniecenia.Miałem wrażenie, że to podniecenie fizycznie rozpuszcza tkanki.Nie obchodziło mnie, cosię ze mną stanie.Z radością zanurzyłem się w czerni, mrocznej ponad wszelkie wyobrażenia, apotem znalazłem się w domu kobiety.Siedziałem obok niej na kanapie.W pierwszej chwili poczułem zwierzęcy strach, a potem uświadomiłem sobie, że nie jestemkompletny.Czegoś we mnie brakowało.Sytuacja nie wydawała mi się jednak grozna.Przeszło miprzez myśl, że śnię i za chwilę obudzę się na ławce w parku w Oaxaca obok don Juana, gdzienaprawdę się znajdowałem i gdzie było moje miejsce.Młoda kobieta pomogła mi wstać i zaprowadziła do łazienki.Stała tu duża wanna wypełnionawodą.Zauważyłem, że jestem zupełnie nagi.Delikatnie pomogła mi wejść do wanny i podtrzymywałagłowę, gdy cały zanurzyłem się w wodzie.Po chwili pomogła mi wyjść.Czułem się słaby i niezręczny.Położyłem się na kanapie w salonie,ona zaś przysunęła się do mnie.Słyszałem bicie jej serca i tętnienie krwi w żyłach.Z jej oczupromieniowało coś, co nie było ani światłem, ani ciepłem, lecz dziwną mieszaniną jednego i drugiego.Wiedziałem, że patrzę na siłę życiową, która emanuje z jej ciała przez oczy.Jej ciało żarzyło się jakżywy piec. Całą moją istotę przejęło dziwne drżenie, jakby ktoś trącał obnażone nerwy, wywołując okropnyból.Potem zasłabłem albo usnąłem.Gdy się obudziłem, ktoś okładał mi twarz i kark ręcznikami zmoczonymi w zimnej wodzie.Kobietasiedziała u wezgłowia łóżka, na którym leżałem.Na nocnym stoliku stało naczynie z wodą.Don Juanstał u stóp łóżka.Przez ramię miał przewieszone moje ubranie.Byłem już zupełnie rozbudzony.Usiadłem.Przykryli mnie kocem. Jak tam nasz podróżnik?  zapytał don Juan z uśmiechem. Czy już jesteś cały?Tylko tyle pamiętałem.Opowiedziałem to wszystko don Juanowi i w trakcie opowiadaniaprzypomniałem sobie jeszcze jeden epizod.Mianowicie, don Juan kpił sobie ze mnie, że znalazł mnienagiego w łóżku kobiety.Te uwagi ogromnie mnie zirytowały.Nałożyłem ubranie i wściekły wybiegłemz domu.Don Juan dogonił mnie na trawniku.Bardzo poważnym tonem zauważył, że znów znalazłem się wswojej głupiej skórze i poczucie wstydu pozwoliło mi zebrać się do kupy.Jego zdaniem świadczyło to,iż moje poczucie własnej ważności jeszcze nie zniknęło.Na pociechę dodał jednak, iż w tej chwili tonie jest ważne; liczy się fakt, że udało mi się przesunąć punkt połączenia bardzo głęboko na lewo idzięki temu powędrowałem bardzo daleko.Mówił o cudach i tajemnicach, ale nie byłem w stanie go słuchać, bo lęk i poczucie własnejważności pochwyciły mnie w dwa ognie.Kipiałem z wściekłości.Byłem pewien, że don Juanzahipnotyzował mnie w parku, zabrał do tego domu i obydwoje z kobietą dopuścili się na mnie jakichśstrasznych czynów.Naraz coś przedarło się przez moją furię.W widoku ulicy, na którą patrzyłem, było coś takprzerażającego, tak wstrząsającego, że mój gniew w jednej chwili wygasł.Ale zanim zdążyłem zebraćmyśli, don Juan uderzył mnie w plecy i nic z tego wszystkiego nie pozostało.Znów znalazłem się wbłogim stanie codziennej głupoty i z zadowoleniem słuchałem don Juana, martwiąc się o to, czy onmnie lubi, czy też nie.Gdy opowiadałem don Juanowi ten nowy fragment wspomnień, który właśnie do mnie powrócił,uświadomiłem sobie, że jedną z jego metod radzenia sobie z moim zamętem emocjonalnym byłoprzeniesienie mnie w stan normalnej świadomości. Zapomnienie jest jedyną rzeczą, która może ukoić podróżujących w nieznane  odrzekł. Cóż toza ulga, znalezć się w zwykłym świecie! Tamtego dnia dokonałeś czegoś niezwykłego.Najrozsądniejsze, co mogłem zrobić, to w ogóle nie pozwolić ci się na tym skupiać.W chwili, gdywpadłeś w panikę, przeniosłem cię w stan zwykłej świadomości; przesunąłem twój punkt połączeniapoza położenie, w którym człowiek nie ma już żadnych wątpliwości.Na kokonie wojownika są dwatakie miejsca.W jednym nie masz już wątpliwości, bo wiesz wszystko, a w drugim, czyli w staniezwykłej świadomości, nie masz żadnych wątpliwości, bo nie wiesz nic.Wtedy było jeszcze zawcześnie, byś wiedział, co ci się naprawdę zdarzyło.Ale myślę, że teraz nadeszła odpowiedniachwila.Niewiele brakowało, byś odkrył patrząc na tę ulicę, gdzie znajduje się twoja pozycja śnienia.Tamtego dnia przebyłeś ogromną odległość.Don Juan przyjrzał mi się uważnie z mieszaniną wesołości i smutku.Ze wszystkich sił starałem sięopanować dziwne podniecenie.Wyczuwałem, że coś niezmiernie dla mnie istotnego zaginęło wzakamarkach mojej pamięci, albo, jak wyraziłby to don Juan, we wnętrzu nie używanych emanacji,które kiedyś były ze sobą połączone.Okazało się, że popełniłem błąd próbując zachować spokój.W jednej chwili kolana zaczęły midrżeć, a przez tułów przebiegły nerwowe dreszcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl