[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proponuję, o ile nie ma pan nic przeciwko temu, byśmy zasiedlisobie w kawiarni, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać -powiedział Grandes, nie zdejmując z twarzy maski służbowegouśmiechu.- Proszę bardzo.Grandes zaprosił mnie do małego lokalu na rogu ulic Doctor Doui Fortuny.Marcos i Castelo szli za nami, nie spuszczając mnie z oka.Grandes wyciągnął w moją stronę paczkę papierosów.Grzecznieodmówiłem.Schował paczkę do kieszeni.Milczał przez całą drogę,póki nie doprowadził mnie do stolika, gdzie obsiedli mnie we trzech.Gdybyśmy się znalezli w ciemnej i wilgotnej celi, uznałbym spotkanieza bardziej przyjacielskie.- Panie Martin, myślę, że słyszał pan już o tym, co wydarzyło siędzisiejszej nocy.-Wiem tyle, ile przeczytałem w gazecie.Oraz to, co opowiedziałami Achtung Trutka.- Achtung Trutka?- Przepraszam.Panna Herminia Duaso zarządzająca firmą.Marcos i Castelo wymienili długie spojrzenie.Grandesuśmiechnął się.- Ciekawe przezwisko.Proszę mi powiedzieć, gdzie pan byłwczoraj w nocy.W swojej naiwności nie przygotowywałem się na to.- To rutynowe pytanie - wyjaśnił Grandes.- Usiłujemy ustalić,gdzie przebywały wszystkie osoby, które mogłyby mieć kontakt zofiarami w ostatnich dniach.Pracownicy, dostawcy, rodzina,znajomi.- Byłem z przyjacielem.Ledwo otworzyłem usta, już pożałowałem tych słów.Nieumknęło to uwadze Grandesa.- Z przyjacielem?- Może nie tyle przyjacielem, ile osobą związaną z moją pracą.Jest wydawcą.Wczoraj w nocy umówieni byliśmy na rozmowę.- Mógłby pan powiedzieć, jak długo przebywał z tą osobą?- Do pózna w nocy.W istocie rzeczy spałem u niego w domu.- Rozumiem.A jak owa, związana - jak to pan określił - z pańskąpracą osoba się nazywa?- Corelli.Andreas Corelli.Francuski wydawca.Grandes zapisał nazwisko w małym notesie.- Nazwisko wygląda raczej na włoskie - skomentował.- Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, jakiej jest narodowości.- Jasne.Rozumiem.I ów pan, nieważne jakiej narodowości,mógłby potwierdzić, że wczoraj w nocy spotkał się z panem?Wzruszyłem ramionami.- Przypuszczam, że mógłby.- Przypuszcza pan?- Jestem pewien, że mógłby, bo dlaczego miałby nie potwierdzić?- Nie wiem, panie Martin.Czy sądzi pan, że istnieje jakiś powód,dla którego mógłby odmówić?- Raczej nie.- Wobec tego sprawa zamknięta.Marcos i Castelo patrzyli na mnie, jakbym od momentu, kiedyposadzili mnie przy stole, karmił ich samymi kłamstwami.- I na zakończenie: czy mógłby mi pan objaśnić charakterrozmowy, jaką przeprowadził pan wczoraj w nocy z owym wydawcąnieokreślonej narodowości?- Pan Corelli chciał się ze mną widzieć, aby przedstawić mipewną ofertę.- Ofertę jakiego typu?- Zawodowego.- Tak, domyślam się.Może dotyczyło to napisania książki?- Nie inaczej.- Proszę mi wyjaśnić, czy zazwyczaj po takim roboczymspotkaniu zostaje pan na noc w domu, by tak rzec, zleceniodawcy?- Nie.- Ale powiedział mi pan, że tak było.- Zostałem u niego na noc, bo nie czułem się dobrze i nie byłempewny, czy zdołam wrócić do siebie.- Jakaś niestrawność?- Ostatnio zdrowie mi nie dopisuje.Grandes pokiwał głową nieco skonsternowany.- Zawroty, bóle głowy.- dodałem.- Można jednak przypuszczać, że już czuje się pan lepiej?- Tak, czuję się dużo lepiej.- Cieszę się.Istotnie, wygląda pan znakomicie.Nieprawdaż?Castelo i Marcos przytaknęli ociężale.- Jakby zrzucił pan z siebie ogromny ciężar - skonstatowałinspektor.- Nie rozumiem.- Mówię o zawrotach i dolegliwościach.Grandes rozgrywał tę farsę, nadając jej irytujące tempo.- Proszę wybaczyć mi ignorancję w szczegółach dotyczącychpańskiej profesji, ale czy prawdą jest, że z obydwoma wydawcamiwiązała pana umowa, która miała wygasnąć dopiero za sześć lat?- Za pięć.- I czy nie była to umowa wiążąca pana z wydawnictwem Barridoi Escobillas na zasadach wyłączności?- W rzeczy samej.- Wobec tego dlaczego miałby pan prowadzić rozmowy dotycząceoferty konkurencyjnego wydawcy, jeśli wiążąca pana umowauniemożliwiała panu podejmowanie innych zobowiązań?- To była tylko rozmowa, nic ponadto.- Która jednakowoż przeistoczyła się w całonocny pobyt w domuowego wydawcy.- Umowa nie zabrania mi rozmawiania z osobami trzecimi.Anispędzania nocy poza własnym domem.Mogę spać, gdzie mi siępodoba, i rozmawiać, z kim mi się podoba i o czym się podoba.- Jak najbardziej.Nie było moim zamiarem insynuowanieczegokolwiek odmiennego, niemniej dziękuję za udzielenieodnośnych wyjaśnień.- Czy mam coś jeszcze wyjaśnić?- Drobnostkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Proponuję, o ile nie ma pan nic przeciwko temu, byśmy zasiedlisobie w kawiarni, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać -powiedział Grandes, nie zdejmując z twarzy maski służbowegouśmiechu.- Proszę bardzo.Grandes zaprosił mnie do małego lokalu na rogu ulic Doctor Doui Fortuny.Marcos i Castelo szli za nami, nie spuszczając mnie z oka.Grandes wyciągnął w moją stronę paczkę papierosów.Grzecznieodmówiłem.Schował paczkę do kieszeni.Milczał przez całą drogę,póki nie doprowadził mnie do stolika, gdzie obsiedli mnie we trzech.Gdybyśmy się znalezli w ciemnej i wilgotnej celi, uznałbym spotkanieza bardziej przyjacielskie.- Panie Martin, myślę, że słyszał pan już o tym, co wydarzyło siędzisiejszej nocy.-Wiem tyle, ile przeczytałem w gazecie.Oraz to, co opowiedziałami Achtung Trutka.- Achtung Trutka?- Przepraszam.Panna Herminia Duaso zarządzająca firmą.Marcos i Castelo wymienili długie spojrzenie.Grandesuśmiechnął się.- Ciekawe przezwisko.Proszę mi powiedzieć, gdzie pan byłwczoraj w nocy.W swojej naiwności nie przygotowywałem się na to.- To rutynowe pytanie - wyjaśnił Grandes.- Usiłujemy ustalić,gdzie przebywały wszystkie osoby, które mogłyby mieć kontakt zofiarami w ostatnich dniach.Pracownicy, dostawcy, rodzina,znajomi.- Byłem z przyjacielem.Ledwo otworzyłem usta, już pożałowałem tych słów.Nieumknęło to uwadze Grandesa.- Z przyjacielem?- Może nie tyle przyjacielem, ile osobą związaną z moją pracą.Jest wydawcą.Wczoraj w nocy umówieni byliśmy na rozmowę.- Mógłby pan powiedzieć, jak długo przebywał z tą osobą?- Do pózna w nocy.W istocie rzeczy spałem u niego w domu.- Rozumiem.A jak owa, związana - jak to pan określił - z pańskąpracą osoba się nazywa?- Corelli.Andreas Corelli.Francuski wydawca.Grandes zapisał nazwisko w małym notesie.- Nazwisko wygląda raczej na włoskie - skomentował.- Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, jakiej jest narodowości.- Jasne.Rozumiem.I ów pan, nieważne jakiej narodowości,mógłby potwierdzić, że wczoraj w nocy spotkał się z panem?Wzruszyłem ramionami.- Przypuszczam, że mógłby.- Przypuszcza pan?- Jestem pewien, że mógłby, bo dlaczego miałby nie potwierdzić?- Nie wiem, panie Martin.Czy sądzi pan, że istnieje jakiś powód,dla którego mógłby odmówić?- Raczej nie.- Wobec tego sprawa zamknięta.Marcos i Castelo patrzyli na mnie, jakbym od momentu, kiedyposadzili mnie przy stole, karmił ich samymi kłamstwami.- I na zakończenie: czy mógłby mi pan objaśnić charakterrozmowy, jaką przeprowadził pan wczoraj w nocy z owym wydawcąnieokreślonej narodowości?- Pan Corelli chciał się ze mną widzieć, aby przedstawić mipewną ofertę.- Ofertę jakiego typu?- Zawodowego.- Tak, domyślam się.Może dotyczyło to napisania książki?- Nie inaczej.- Proszę mi wyjaśnić, czy zazwyczaj po takim roboczymspotkaniu zostaje pan na noc w domu, by tak rzec, zleceniodawcy?- Nie.- Ale powiedział mi pan, że tak było.- Zostałem u niego na noc, bo nie czułem się dobrze i nie byłempewny, czy zdołam wrócić do siebie.- Jakaś niestrawność?- Ostatnio zdrowie mi nie dopisuje.Grandes pokiwał głową nieco skonsternowany.- Zawroty, bóle głowy.- dodałem.- Można jednak przypuszczać, że już czuje się pan lepiej?- Tak, czuję się dużo lepiej.- Cieszę się.Istotnie, wygląda pan znakomicie.Nieprawdaż?Castelo i Marcos przytaknęli ociężale.- Jakby zrzucił pan z siebie ogromny ciężar - skonstatowałinspektor.- Nie rozumiem.- Mówię o zawrotach i dolegliwościach.Grandes rozgrywał tę farsę, nadając jej irytujące tempo.- Proszę wybaczyć mi ignorancję w szczegółach dotyczącychpańskiej profesji, ale czy prawdą jest, że z obydwoma wydawcamiwiązała pana umowa, która miała wygasnąć dopiero za sześć lat?- Za pięć.- I czy nie była to umowa wiążąca pana z wydawnictwem Barridoi Escobillas na zasadach wyłączności?- W rzeczy samej.- Wobec tego dlaczego miałby pan prowadzić rozmowy dotycząceoferty konkurencyjnego wydawcy, jeśli wiążąca pana umowauniemożliwiała panu podejmowanie innych zobowiązań?- To była tylko rozmowa, nic ponadto.- Która jednakowoż przeistoczyła się w całonocny pobyt w domuowego wydawcy.- Umowa nie zabrania mi rozmawiania z osobami trzecimi.Anispędzania nocy poza własnym domem.Mogę spać, gdzie mi siępodoba, i rozmawiać, z kim mi się podoba i o czym się podoba.- Jak najbardziej.Nie było moim zamiarem insynuowanieczegokolwiek odmiennego, niemniej dziękuję za udzielenieodnośnych wyjaśnień.- Czy mam coś jeszcze wyjaśnić?- Drobnostkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]