[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O nie! Tak to nie będzie!  pomyślała Matylda.Trzeba z tym zrobić porządek! Zaraz ich stąd przegonię!  postanowiła.Energicznie otworzyłaokno i.oniemiała.Fizjonomie śpiewających pijaków były łudząco podobne do.Ależ nie, oninie są podobni  pomyślała Matylda  to są oni: Leon i pan Kaziu.Wychyliła się z okna. Oszaleliście!  upomniała ich głośnym szeptem. Co wy wyprawiacie? Matyldzia!  ucieszył się Leon. My śpiewamy.Zpiewamy.Kazimierz, co myśpiewamy? Serenadę!  udzielił mu odpowiedzi Kaziu. Serenadę! Dla ciebie Matyldo, pani mojego serca!  wygłosił Leon po czym potężnie musię odbiło. Wchodzcie na górę, ale już  zarządziła Matylda i zamknęła okno.Kazio i Leon chwycili się mocniej za ramiona i wężykiem ruszyli w stronę do klatki.Wszystkie rybki śpią w jeziorze. zaintonował Kazio, gdy już wchodzili po schodach. Ciuralla, ciuralla hej!  dośpiewał swoją partię Leon. Ciuralla, ciuralla, hej! powtórzył. A teraz Kaziu: razem!  zaproponował.I zaśpiewali razem: Ciuralla, ciuralla, hej!*Apolonia wykonywała właśnie siódmą powtórkę trzeciego rytuału tybetańskiego, gdy ktośzapukał do drzwi.Niechętnie oderwała się od ćwiczeń i poszła otworzyć.W progu stał Kamil. Cześć! Nie przeszkadzam? Mogę? Cześć! Właz!  Apolonia wpuściła go do środka. Hm, inaczej dzisiaj wyglądasz!  ocenił, przyglądając się z podziwem jej zgrabnym nogom, odzianym w krótkie trykotowe spodenki. A.że na sportowo? wiczyłam właśnie  wyjaśniła mu. Na sportowo i tak wiesz. Kamil pokiwał głową z uznaniem. Wiem, wiem, za dużo cellulitisu!  Apolonia z namysłem przyjrzała się swoim udom. Co ty gadasz, nie masz żadnego cellulitisu! Nosisz okulary! Możesz nie widzieć  wyjaśniła mu. Samokrytycyzm posunięty do granic  skarcił ją Kamil. Powinnaś częściej się takubierać. No co ty, mam paradować w tych krótkich gaciach? Jasne, że tak! Wyglądasz super! Miły jesteś Kamilku, ale chyba wolę zostać przy swoim stylu. Siermiężnym  podsunął jej Kamil. Siermiężnym! No wiesz!  roześmiała się Apolonia i pogroziła mu palcem. Dobra, dobra, ale ja nie w tej sprawie  przypomniał sobie. Mam dla ciebie propozycjęnie do odrzucenia. Nie do odrzucenia powiadasz. Wypad od marketu meblowego w moim towarzystwie! A nie weekend w Paryżu? Niestety.Ale doradzanie mi w kwestii wyboru materaca, może się okazać równieekscytujące. Tak.z pewnością. Poważnie, muszę coś kupić do spania, bo mi ta wersalka kompletnie zniszczy kręgosłup. Dobra.Nie może być Paryż, niech będzie market meblowy  zgodziła się Apolonia. Dzięki.Jesteś cudowna!  orzekł Kamil. No widzisz, a mężczyzny życia jak nie miałam tak nie mam  poskarżyła się. Ale możejeszcze się coś trafi.*Kazio Nowaczyk siedział w barze mlecznym i dłubał widelcem w talerzu.Jakoś nie miał dziśapetytu.Ani apetytu, ani humoru.Nie poprawił mu ich nawet jego ulubiony zestaw: ziemniaki,kotlet schabowy i kapusta.Obiad owszem, dobry był.Dziś jednak wzięcie czegoś na ząb, ni wząb nie ulżyło Kaziowemu zmartwieniu.v  I nawarzyłem sobie piwa  mruknął pod nosem. Nie ma piwa! Nie prowadzimy!  poinformowała go bufetowa i przeleciała ścierką posąsiednim stoliku. Kompotu mogę dać! Co proszę?  Kazio spojrzał na nią zamyślony. Piwa nie ma.Kompot jest.Ma być? Nie dziękuję  Kazio zwiesił głowę i zapatrzył się w rozgrzebaną na talerzu kapustę.  Co? Nie smakuje?  zainteresowała się bufetowa, stając przy jego stoliku. Smakuje  mruknął Kazio bez przekonania. Jak smakuje, to czego nie je?  bufetowa wzięła się pod boki. Zmartwienie mam, to i apetytu brak  wytłumaczył jej Kazio. E, mnie się widzi, że tu o kobietę jakąś idzie  zagadnęła. Ano, o kobietę  przyznał Kazio. A pani skąd wie? A bo ja to się znam na ludziach  bufetowa przysiadła na wolnym krześle naprzeciwkoKazia. Co, porzuciła pewno? Gorzej!  odparł Kazio łamiącym się głosem. Co pan powiesz?  bufetowa położyła ścierkę na stół i oparła głowę na masywnych,spracowanych dłoniach.To i Kazio jej powiedział.Wszystko.O tym, jak Matylda go skrzyczała, że spił Leona.Aprzecież to Leonowi, nie jemu, miało się dostać.To do Leona, że niby trunkowy, miała sięMatylda zrazić.*W markecie meblowym było dość tłoczno.Perspektywa zakupu po promocyjnych cenachzwabiła tu nie tylko Apolonię i Kamila.Ci kręcili się od dobrych czterdziestu minut przy dziale zsypialniami i jakoś nic nie mogli wybrać. A co sądzisz o tym?  Kamil wskazał na materac osadzony w metalowej, kutej ramie. Co mam sądzić?! Sprawdz czy wygodne.Kamil najpierw siadł na materacu, potem się położył, przewrócił z boku na bok i orzekł, żezbyt miękko. Może ten?  Apolonia siadła na łóżku obok. Pokaż  Kamil usiadł obok niej. Nie! Ten z kolei za twardy. No to. Apolonia bezradnie rozejrzała się wokoło. A tamten sprawdzałeś?  wskazałałóżko usytuowane tuż przy przejściu do działu kuchennego. Nie, tamtego nie! Idziemy!  Kamil chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. No! Tenwygląda fajnie  ocenił grubość gąbki. Kładziemy się!  zarządził i legł na łóżko. Super!Zobacz sama  przesunął się, robiąc jej miejsce.Apolonia siadła. Rzeczywiście wygodny!  oceniła. A wiesz jak się fajnie na nim leży  zachwycał się Kamil. Bachnij się koło mnie tozobaczysz. Nie, no co ty!  zaprotestowała Apolonia. Nie będziemy się tak we dwójkę wylegiwać naśrodku sklepu. A dlaczego nie?! Sprawdzamy przecież!  Kamil nie rozumiał jej obiekcji. Dalej tam,będziesz się przejmować!  A właściwie!  Apolonia położyła się koło Kamila,  Rewelacja! Ani za twardy, ani zamiękki  oceniła. No i na sprężynach.Zobacz jak się fajnie na nim podskakuje  Kamil zaprezentował jejpodskakiwanie na leżąco. Chyba też sobie taki kupię, jak dostanę nadgodziny  wyznała Apolonia i również zaczęłapodskakiwać.Podskakiwaliby tak pewnie jeszcze długo, gdyby zabawy nie przerwało im znaczącechrząknięcie tuż nad głowami.Odwrócili się.U wezgłowia łóżka stał Robert z Mary. Cześć Pola!  przywitał się Robert, taksując Kamila od stóp do głów.*Apolonia szła na spotkanie z Robertem w doskonałym humorze.Za namową Kamila,skróciła nawet spódnicę.Teraz zamiast cztery centymetry za kolano, sięgała ona czterycentymetry przed.Nowa długość stanowiła dla Apolonii niemalże szczyt wyuzdania.Początkowoczuła się niepewnie w owym prowokacyjnym ubiorze.Kiedy jednak spostrzegła, że nie budzi naulicach powszechnego zgorszenia, jej sylwetka wyprostowała się, a krok nabrał pewności.Roberta dojrzała już z daleka.Stał pod  Chat noir i nerwowo rozglądał się na boki.Pomachała do niego przyjaznie.Uśmiechnął się, ale Apolonia wyczuła w tym uśmiechu napięcie.Przywitał też się jakoś tak oficjalnie.Weszli do środka, zajęli stolik i zamówili coś do picia. Słuchaj. zaczął Robert. A.a Kamil nie ma nic przeciwko, że tu jesteś? Kamil?  zdziwiła się Apolonia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl