[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamilkł, a peugeot lawirował międzysamochodami w pobliżu portu.Nad nami górowaływieżyce i mury ufortyfikowanego ribatu.Z głośnikówzainstalowanych w znajdującym się obok klasztoruminarecie meczetu głos z taśmy nawoływał wiernychdo modlitwy.Skręciliśmy za rogiem i ujrzeliśmy roz-ciągający się przed nami port skąpany w pazdzierni-kowym słońcu.Sezon na Morzu Zródziemnym jeszcze46się nie skończył, więc przy pontonach gęsto cumowałyłodzie.Na wielu z nich powiewały wielkie flagi wy-ścigowe, toteż ten starożytny port wyglądał tak, jakbyzgromadziła się w nim flota średniowiecznych okrętówbojowych.- Halil czeka na łodzi - poinformował mnie Shafiq,nagle zdenerwowany.- Na łodzi? Myślałem, że to ja mam wybrać łódz?- Halil znalazł coś, co wydaje mu się odpowiednie.Lepiej chyba będzie, jeśli się z nim zgodzisz.Shafiq wyraznie czegoś się bał.Najwidoczniej tenHalil, kimkolwiek był, miał prawo decydować o czyimśżyciu i śmierci, i Shafiq starał się uwrażliwić mnie naten fakt.Postanowiłem, że nie będzie to na mnie robiłowrażenia.- Halil jest ekspertem w dziedzinie pływania poAtlantyku? - spytałem sarkastycznie.- Jest ekspertem w każdej dziedzinie, w której ze-chce - Shafiq mnie zgasił.- Chodzmy.Minęliśmy ochroniarzy i kroczyliśmy po długim,kołyszącym się na wodzie pontonie.Shafiq był takprzejęty, że nawet okiem nie rzucił na opalone kobietyw kokpitach przycumowanych łajb.Prowadził mnie wkierunku dalekiego końca pontonu, gdzie stał eleganckislup.- To dopiero łódz! - Zatrzymał się, żeby przypalićpapierosa.- Podoba ci się?- Skąd mam wiedzieć? - odparłem zirytowany.Prawdę powiedziawszy ten biały Corsaire podobałmi się.Nazwę jachtu wymalowano na platformie47pływackiej umieszczonej na wklęsłej rufie; poniżejfigurowała nazwa jego rodzinnego portu Vendres -położonego najbliżej granicy z Hiszpanią francuskiegoportu nad Morzem Zródziemnym. Corsaire prezen-tował się okazale i kosztownie; wydawał się dobrzewyposażony i bez trudu dominował nad mniejszymi inieco niechlujnymi jachtami zacumowanymi przypontonie.Tej łodzi nie wykonano w żadnym znanym miwarsztacie szkutniczym i podejrzewałem, że zostałaspecjalnie zaprojektowana i zrobiona dla zamożnegowłaściciela, który miał własne pomysły na temat tego,co jest dobrą łodzią.Ten człowiek zapragnął mieć ta-kielunek ułamkowy, umieszczony centralnie kokpitoraz długą, niską wolną burtę na łajbie długości okołotrzynastu i pół metra.Niechętnie przyznałem przedsamym sobą, że ta konstrukcja nie wydawała się kiep-skim wyborem na transatlantycką podróż.Pod warun-kiem, że była w dobrym stanie.- Dlaczego jest na sprzedaż? ~ zapytałem Shafiqa.- Właściciel zostawił ją tu ubiegłej zimy.Tutajopłaty za przechowywanie jachtów są niższe niż weFrancji.Człowiek ten zachorował i już nie potrzebujetej łajby.Shafiq podniósł rękę, żeby powitać dwóch młodychludzi siedzących w kokpicie Corsaire pod białą mar-kizą przymocowaną do bomu.Powiedział do nich cośpo arabsku, wskazując na mnie; w odpowiedzi wydalikrótkie pomruki.Widywałem już takich ludzi: zbirówwyrwanych z obozów palestyńskich uchodzców.48Przećwiczono ich w zabijaniu, dano im broń, dziew-czynki i licencję na paradowanie wśród ich wygnanegoludu w roli bohaterów.- Czy któryś z nich to Halil? - wyszeptałem.- To jego ochroniarze - odparł Shafiq przyciszo-nym głosem i uśmiechnął się służalczo, gdy dwajmłodzieńcy zaprosili nas na pokład.Jeden z nich stał na straży, a drugi szybkim gestemprzeszukał nas, by mieć pewność, że nie wnosimy bro-ni.Jeżeli ktokolwiek na zachodnich jachtach zauważyłtę dokładną rewizję, to zignorował ten fakt; Tunezja,choć znajdowała się pod wpływami Zachodu, nadalbyła krajem muzułmańskim i arabskim, i dobrze byłonie komentować tu pewnych zwyczajów i barbarzyń-skich zachowań.Jeden z ochroniarzy odebrał ode mnieworek marynarski i wskazał mi zejściówkę.- Okazuj szacunek, Paul! - Shafiq syknął mi doucha.- Proszę!Pochyliłem się, schodząc po stromych schodkach.Po prawej stronie znajdowały się stół nawigacyjny iszereg przyrządów, a po lewej kambuz.Przed sobąmiałem przestronny salon z wygodnymi kanapami ipółkami z zabezpieczeniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zamilkł, a peugeot lawirował międzysamochodami w pobliżu portu.Nad nami górowaływieżyce i mury ufortyfikowanego ribatu.Z głośnikówzainstalowanych w znajdującym się obok klasztoruminarecie meczetu głos z taśmy nawoływał wiernychdo modlitwy.Skręciliśmy za rogiem i ujrzeliśmy roz-ciągający się przed nami port skąpany w pazdzierni-kowym słońcu.Sezon na Morzu Zródziemnym jeszcze46się nie skończył, więc przy pontonach gęsto cumowałyłodzie.Na wielu z nich powiewały wielkie flagi wy-ścigowe, toteż ten starożytny port wyglądał tak, jakbyzgromadziła się w nim flota średniowiecznych okrętówbojowych.- Halil czeka na łodzi - poinformował mnie Shafiq,nagle zdenerwowany.- Na łodzi? Myślałem, że to ja mam wybrać łódz?- Halil znalazł coś, co wydaje mu się odpowiednie.Lepiej chyba będzie, jeśli się z nim zgodzisz.Shafiq wyraznie czegoś się bał.Najwidoczniej tenHalil, kimkolwiek był, miał prawo decydować o czyimśżyciu i śmierci, i Shafiq starał się uwrażliwić mnie naten fakt.Postanowiłem, że nie będzie to na mnie robiłowrażenia.- Halil jest ekspertem w dziedzinie pływania poAtlantyku? - spytałem sarkastycznie.- Jest ekspertem w każdej dziedzinie, w której ze-chce - Shafiq mnie zgasił.- Chodzmy.Minęliśmy ochroniarzy i kroczyliśmy po długim,kołyszącym się na wodzie pontonie.Shafiq był takprzejęty, że nawet okiem nie rzucił na opalone kobietyw kokpitach przycumowanych łajb.Prowadził mnie wkierunku dalekiego końca pontonu, gdzie stał eleganckislup.- To dopiero łódz! - Zatrzymał się, żeby przypalićpapierosa.- Podoba ci się?- Skąd mam wiedzieć? - odparłem zirytowany.Prawdę powiedziawszy ten biały Corsaire podobałmi się.Nazwę jachtu wymalowano na platformie47pływackiej umieszczonej na wklęsłej rufie; poniżejfigurowała nazwa jego rodzinnego portu Vendres -położonego najbliżej granicy z Hiszpanią francuskiegoportu nad Morzem Zródziemnym. Corsaire prezen-tował się okazale i kosztownie; wydawał się dobrzewyposażony i bez trudu dominował nad mniejszymi inieco niechlujnymi jachtami zacumowanymi przypontonie.Tej łodzi nie wykonano w żadnym znanym miwarsztacie szkutniczym i podejrzewałem, że zostałaspecjalnie zaprojektowana i zrobiona dla zamożnegowłaściciela, który miał własne pomysły na temat tego,co jest dobrą łodzią.Ten człowiek zapragnął mieć ta-kielunek ułamkowy, umieszczony centralnie kokpitoraz długą, niską wolną burtę na łajbie długości okołotrzynastu i pół metra.Niechętnie przyznałem przedsamym sobą, że ta konstrukcja nie wydawała się kiep-skim wyborem na transatlantycką podróż.Pod warun-kiem, że była w dobrym stanie.- Dlaczego jest na sprzedaż? ~ zapytałem Shafiqa.- Właściciel zostawił ją tu ubiegłej zimy.Tutajopłaty za przechowywanie jachtów są niższe niż weFrancji.Człowiek ten zachorował i już nie potrzebujetej łajby.Shafiq podniósł rękę, żeby powitać dwóch młodychludzi siedzących w kokpicie Corsaire pod białą mar-kizą przymocowaną do bomu.Powiedział do nich cośpo arabsku, wskazując na mnie; w odpowiedzi wydalikrótkie pomruki.Widywałem już takich ludzi: zbirówwyrwanych z obozów palestyńskich uchodzców.48Przećwiczono ich w zabijaniu, dano im broń, dziew-czynki i licencję na paradowanie wśród ich wygnanegoludu w roli bohaterów.- Czy któryś z nich to Halil? - wyszeptałem.- To jego ochroniarze - odparł Shafiq przyciszo-nym głosem i uśmiechnął się służalczo, gdy dwajmłodzieńcy zaprosili nas na pokład.Jeden z nich stał na straży, a drugi szybkim gestemprzeszukał nas, by mieć pewność, że nie wnosimy bro-ni.Jeżeli ktokolwiek na zachodnich jachtach zauważyłtę dokładną rewizję, to zignorował ten fakt; Tunezja,choć znajdowała się pod wpływami Zachodu, nadalbyła krajem muzułmańskim i arabskim, i dobrze byłonie komentować tu pewnych zwyczajów i barbarzyń-skich zachowań.Jeden z ochroniarzy odebrał ode mnieworek marynarski i wskazał mi zejściówkę.- Okazuj szacunek, Paul! - Shafiq syknął mi doucha.- Proszę!Pochyliłem się, schodząc po stromych schodkach.Po prawej stronie znajdowały się stół nawigacyjny iszereg przyrządów, a po lewej kambuz.Przed sobąmiałem przestronny salon z wygodnymi kanapami ipółkami z zabezpieczeniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]