[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta przerwałapracę.Przemógł się i spojrzał na jej twarz.Zachęcała do tego, by na nią pa-trzeć.Amerykanie już tacy byli.Przywołał znajomość angielskiego naby-tą podczas wypraw z przyjaciółmi Samira i potem, kiedy zabierał tury-stów na pustynię, i powiedział: To pani dzieła. Nie był pewny, czy zabrzmiało to jak stwier-dzenie czy też pytanie, póki nie odpowiedziała. Taaa.Bocian, którego ściskał w spoconej dłoni, był już tylko pomiętymskrawkiem papieru.Postawił go na stole i spróbował wyprostować.Kobieta się pochyliła, wzięła ptaka i przyglądała mu się przez chwi-lę, wygładzając zagniecenia. Ptak miłości powiedziała. Na płodność.Wygląda na mojąrobotę.Skąd pan go ma? Zna pani mężczyznę nazwiskiem Eric Scarberry?Spojrzała na płaszcz Najira i odparła: Taaa.Pewnie.A kto pyta? Ja.Uświadomiła sobie, że Najir mówi poważnie, i parsknęła dzwięcz-nym słodkim śmiechem. Cóż, w porządku.LRTPoczuł nagłą chęć, by zaspokoić ciekawość: zapytać kobietę o imię,o to, jak się tu znalazła, czy jest mężatką, czy ma dzieci i czy są podobnedo niej: jasnowłose i chłopięce? Co kobieta taka jak ona, nie prawdziwa,ale na wpół męska, robi w Arabii? Czy w Ameryce uchodzi za normalnączy też budzi zażenowanie? Zapytał jednak tylko: Wie pani, że on zaginął?Odłożyła nożyczki, przygryzając z namysłem dolną wargę. Jest pan gliną? Nie. A kim? Detektywem. Policyjnym? Nie, badam pewną sprawę dla przyjaciela.Skinęła głową i zamyśliła się, by zaraz obdarzyć goniespodziewanie łobuzerskim uśmiechem. Skoro tak, powinien pan wytłumaczyć się z tego płaszcza.Spojrzał na dłonie kobiety. Co pani na to: jeśli pani odpowie na moje pytania, ja zaspokojępani ciekawość.Chciałbym wiedzieć, czy może pani pomóc mi znalezćErica.Zaryzykował, spojrzał kobiecie prosto w oczy i przekonał się, że niejest w stanie wytrzymać jego spojrzenia.Wzięła do rąk nożyczki i zaczęławycinać, nie przestając przygryzać wargi.A kiedy znowu na niego spoj-rzała, było tak, jakby zasłoniła twarz nikabem.LRT To nie jest uczciwy układ powiedziała. Jeśli odpowiem napańskie pytania, będzie to miało więcej implikacji, niż kiedy pan odpowiena moje. Skąd pani wie?Przyjrzała mu się. Najpierw pan zażądała. Tylko jeśli obieca pani, że nie będzie się śmiała.Uśmiechnęła się przelotnie. W porządku.Nie będę. Doskonale.Kupiłem płaszcz, bo chciałem mieć.tilazm? Talizman. Coś, co by mi pomagało, kiedy. Spojrzał na sufit, niezdolnyopisać coś, czego nie sprecyzował jeszcze w myślach.Kobieta odłożyła nożyczki, pochyliła się ku Najirowi i wyciągnęładłoń. Jestem Juliet powiedziała. A pan?Wpatrywał się przez chwilę w wyciągniętą dłoń, bywreszcie ująć ją tak samo ostrożnie jak przedtem bociana. Najir asz-Szarki. Miło mi pana poznać. Jej uśmiech był teraz ciepły, pełen za-ciekawienia, nie tak seksowny. Dałam bociana Ericowi powiedzia-ła. W zeszłym roku.Zwykle nie robię bocianów, są tak banalne, aletak to już jest, kiedy się człowiek zakocha.Nic nie wydaje się głupie anibanalne. Strząsnęła z kolan skrawki papieru i wstała. A ja na-prawdę chciałam mieć z Erikiem dzieci.Mnóstwo dzieci.Dziesięcioro.Albo dwadzieścioro. W jej oczach dostrzegł smutek.LRT Jestem już za stara na dwudziestkę, ale mogłabym urodzić dzie-sięcioro, gdybym szybko zaczęła.Najir uśmiechnął się uprzejmie. Nie wiem, gdzie jest Eric powiedziała żywo. Straciliśmykontakt, kiedy ze sobą zerwaliśmy.Mieszkał zwykle w osiedlu Club Jed,słyszałam jednak, że się wprowadził do swojego chłopaka. Zamarła ispojrzała na Najira. Czy stanowi to odpowiedz na pańskie pytanie? Tak, dziękuję.Spojrzał w bok i zobaczył dwóch arabskich mężczyzn ubranych wgarnitury w stylu George'a Busha.Rozmawiali z jasnowłosą Amerykankąw sukience tak skąpej, że mogłaby służyć równie dobrze za bieliznę.By-ło jasne, że kobieta rozkoszuje się zainteresowaniem i że mężczyzni, choćodrobinę niezręczni i zakłopotani, starają się wyczuć, jak daleko mogą sięposunąć.Przetestować Amerykanów.Przeprowadzić kulturowe studium.I nagle Najir poczuł się zawstydzony tym, że sprawia mu przyjemnośćrozmowa z kobietą poznaną przed dziesięcioma minutami, z kobietą, któ-ra równie łatwo mogła zawrzeć bliższą znajomość z mężczyznami w gar-niturach.Była śmiesznie wręcz swobodna ta Panna Uściśnij Mi Dłoń iPatrz, Jak Podrygują Moje Piersi, panna Dam Ci Dziesięcioro Dzieci, atak nawiasem mówiąc, jak masz na imię? Nie wie pani zatem, gdzie jest Eric?Nie odpowiedziała. Nie jest pani ciekawa. zaczął, wskazując bociana. Nie. Uniosła raptownie głowę. Chybabym tego nie zniosła. Machnęła ręką.Stara rana, a nadal rozpulchniona niczym dojrzała figa, pomyślał.Wziął bociana ze stolika.LRT Cóż, kobieta, która go miała, nie żyje.Juliet spojrzała na niego. Kto taki? Nazywała się Nuf asz-Szarawi.Znała ją pani? Nie odparła, nie spuszczając z Najira wzroku. Zmarła niedawno na pustyni.Miała wtedy przy sobie ptaka, alebył w lepszym stanie.Zgniotłem go niechcący. I myśli pan, że Eric.że to on ją zabił?Najir wzruszył ramionami. Mógł ją znać.Po prostu go szukam.Wbiła wzrok w podłogę, ewidentnie zmagając się z emocjami. Jestem pewna, że nie miał nic wspólnego z jej śmiercią. Za-śmiała się nerwowo. Jeśli ściga go pan za przestępstwo natury seksu-alnej, proszę mi wierzyć, szuka pan niewłaściwego człowieka. Chciałbym mu po prostu zadać kilka pytań. Nie zamierza go pan aresztować ani nic takiego?Potrząsnął głową. Nie mam takiej władzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Kobieta przerwałapracę.Przemógł się i spojrzał na jej twarz.Zachęcała do tego, by na nią pa-trzeć.Amerykanie już tacy byli.Przywołał znajomość angielskiego naby-tą podczas wypraw z przyjaciółmi Samira i potem, kiedy zabierał tury-stów na pustynię, i powiedział: To pani dzieła. Nie był pewny, czy zabrzmiało to jak stwier-dzenie czy też pytanie, póki nie odpowiedziała. Taaa.Bocian, którego ściskał w spoconej dłoni, był już tylko pomiętymskrawkiem papieru.Postawił go na stole i spróbował wyprostować.Kobieta się pochyliła, wzięła ptaka i przyglądała mu się przez chwi-lę, wygładzając zagniecenia. Ptak miłości powiedziała. Na płodność.Wygląda na mojąrobotę.Skąd pan go ma? Zna pani mężczyznę nazwiskiem Eric Scarberry?Spojrzała na płaszcz Najira i odparła: Taaa.Pewnie.A kto pyta? Ja.Uświadomiła sobie, że Najir mówi poważnie, i parsknęła dzwięcz-nym słodkim śmiechem. Cóż, w porządku.LRTPoczuł nagłą chęć, by zaspokoić ciekawość: zapytać kobietę o imię,o to, jak się tu znalazła, czy jest mężatką, czy ma dzieci i czy są podobnedo niej: jasnowłose i chłopięce? Co kobieta taka jak ona, nie prawdziwa,ale na wpół męska, robi w Arabii? Czy w Ameryce uchodzi za normalnączy też budzi zażenowanie? Zapytał jednak tylko: Wie pani, że on zaginął?Odłożyła nożyczki, przygryzając z namysłem dolną wargę. Jest pan gliną? Nie. A kim? Detektywem. Policyjnym? Nie, badam pewną sprawę dla przyjaciela.Skinęła głową i zamyśliła się, by zaraz obdarzyć goniespodziewanie łobuzerskim uśmiechem. Skoro tak, powinien pan wytłumaczyć się z tego płaszcza.Spojrzał na dłonie kobiety. Co pani na to: jeśli pani odpowie na moje pytania, ja zaspokojępani ciekawość.Chciałbym wiedzieć, czy może pani pomóc mi znalezćErica.Zaryzykował, spojrzał kobiecie prosto w oczy i przekonał się, że niejest w stanie wytrzymać jego spojrzenia.Wzięła do rąk nożyczki i zaczęławycinać, nie przestając przygryzać wargi.A kiedy znowu na niego spoj-rzała, było tak, jakby zasłoniła twarz nikabem.LRT To nie jest uczciwy układ powiedziała. Jeśli odpowiem napańskie pytania, będzie to miało więcej implikacji, niż kiedy pan odpowiena moje. Skąd pani wie?Przyjrzała mu się. Najpierw pan zażądała. Tylko jeśli obieca pani, że nie będzie się śmiała.Uśmiechnęła się przelotnie. W porządku.Nie będę. Doskonale.Kupiłem płaszcz, bo chciałem mieć.tilazm? Talizman. Coś, co by mi pomagało, kiedy. Spojrzał na sufit, niezdolnyopisać coś, czego nie sprecyzował jeszcze w myślach.Kobieta odłożyła nożyczki, pochyliła się ku Najirowi i wyciągnęładłoń. Jestem Juliet powiedziała. A pan?Wpatrywał się przez chwilę w wyciągniętą dłoń, bywreszcie ująć ją tak samo ostrożnie jak przedtem bociana. Najir asz-Szarki. Miło mi pana poznać. Jej uśmiech był teraz ciepły, pełen za-ciekawienia, nie tak seksowny. Dałam bociana Ericowi powiedzia-ła. W zeszłym roku.Zwykle nie robię bocianów, są tak banalne, aletak to już jest, kiedy się człowiek zakocha.Nic nie wydaje się głupie anibanalne. Strząsnęła z kolan skrawki papieru i wstała. A ja na-prawdę chciałam mieć z Erikiem dzieci.Mnóstwo dzieci.Dziesięcioro.Albo dwadzieścioro. W jej oczach dostrzegł smutek.LRT Jestem już za stara na dwudziestkę, ale mogłabym urodzić dzie-sięcioro, gdybym szybko zaczęła.Najir uśmiechnął się uprzejmie. Nie wiem, gdzie jest Eric powiedziała żywo. Straciliśmykontakt, kiedy ze sobą zerwaliśmy.Mieszkał zwykle w osiedlu Club Jed,słyszałam jednak, że się wprowadził do swojego chłopaka. Zamarła ispojrzała na Najira. Czy stanowi to odpowiedz na pańskie pytanie? Tak, dziękuję.Spojrzał w bok i zobaczył dwóch arabskich mężczyzn ubranych wgarnitury w stylu George'a Busha.Rozmawiali z jasnowłosą Amerykankąw sukience tak skąpej, że mogłaby służyć równie dobrze za bieliznę.By-ło jasne, że kobieta rozkoszuje się zainteresowaniem i że mężczyzni, choćodrobinę niezręczni i zakłopotani, starają się wyczuć, jak daleko mogą sięposunąć.Przetestować Amerykanów.Przeprowadzić kulturowe studium.I nagle Najir poczuł się zawstydzony tym, że sprawia mu przyjemnośćrozmowa z kobietą poznaną przed dziesięcioma minutami, z kobietą, któ-ra równie łatwo mogła zawrzeć bliższą znajomość z mężczyznami w gar-niturach.Była śmiesznie wręcz swobodna ta Panna Uściśnij Mi Dłoń iPatrz, Jak Podrygują Moje Piersi, panna Dam Ci Dziesięcioro Dzieci, atak nawiasem mówiąc, jak masz na imię? Nie wie pani zatem, gdzie jest Eric?Nie odpowiedziała. Nie jest pani ciekawa. zaczął, wskazując bociana. Nie. Uniosła raptownie głowę. Chybabym tego nie zniosła. Machnęła ręką.Stara rana, a nadal rozpulchniona niczym dojrzała figa, pomyślał.Wziął bociana ze stolika.LRT Cóż, kobieta, która go miała, nie żyje.Juliet spojrzała na niego. Kto taki? Nazywała się Nuf asz-Szarawi.Znała ją pani? Nie odparła, nie spuszczając z Najira wzroku. Zmarła niedawno na pustyni.Miała wtedy przy sobie ptaka, alebył w lepszym stanie.Zgniotłem go niechcący. I myśli pan, że Eric.że to on ją zabił?Najir wzruszył ramionami. Mógł ją znać.Po prostu go szukam.Wbiła wzrok w podłogę, ewidentnie zmagając się z emocjami. Jestem pewna, że nie miał nic wspólnego z jej śmiercią. Za-śmiała się nerwowo. Jeśli ściga go pan za przestępstwo natury seksu-alnej, proszę mi wierzyć, szuka pan niewłaściwego człowieka. Chciałbym mu po prostu zadać kilka pytań. Nie zamierza go pan aresztować ani nic takiego?Potrząsnął głową. Nie mam takiej władzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]