[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co jakiÅ› czas odrucho-wo chwytaÅ‚ rÄ™kojeść swego miecza.Rand musiaÅ‚ przemawiać do niego trzy razy, ostat-249 nim razem ostrym tonem, zanim zdziwiony Hopwil wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™ i uderzyÅ‚ podeszwÄ…buta swego ciemnobrÄ…zowego wierzchowca, jadÄ…cego tuż obok Tai daishara.Rand przyjrzaÅ‚ mu siÄ™ uważnie.Ten mÅ‚ody mężczyzna  już nie chÅ‚opiec, niezależ-nie od wieku  nabraÅ‚ ciaÅ‚a od tamtego razu, kiedy Rand zobaczyÅ‚ go po raz pierw-szy, aczkolwiek jego nos i uszy nadal wydawaÅ‚y siÄ™ stworzone dla kogoÅ› roÅ›lejszego.Po-dobnie jak u Dashivy, smok ze zÅ‚ota i czerwonej emalii stanowiÅ‚ równowagÄ™ dla srebr-nego Miecza przypiÄ™tego do drugiego koÅ‚nierza.PowiedziaÅ‚ kiedyÅ›, że z radoÅ›ci bÄ™dziesiÄ™ Å›miaÅ‚ caÅ‚y rok, gdy dostanie Smoka, a tymczasem spoglÄ…daÅ‚ na Randa, nie mrugajÄ…c,jakby patrzyÅ‚ przez niego na wylot. PrzywiozÅ‚eÅ› mi dobre wieÅ›ci  zapewniÅ‚ go Rand.Z wielkim wysiÅ‚kiem po-wstrzymaÅ‚ siÄ™, by nie zmiażdżyć BerÅ‚a Smoka zaciÅ›niÄ™tego w garÅ›ci. Dobrze siÄ™ spi-saÅ‚eÅ›. SpodziewaÅ‚ siÄ™, że Seanchanie powrócÄ…, ale nie że aż tak szybko.MiaÅ‚ takÄ… na-dziejÄ™.I nie przewidziaÅ‚, że wyskoczÄ… znikÄ…d, że bÄ™dÄ… poÅ‚ykali miasta caÅ‚ymi haustami.Kiedy odkryÅ‚, że kupcy w Illian wiedzieli o tym od wielu dni i że żadnemu nie przy-szÅ‚o do gÅ‚owy, by poinformować o tym DziewiÄ™ciu (ZwiatÅ‚oÅ›ci, wybacz, stracÄ… szan-sÄ™ na zysk, jeÅ›li zbyt wielu ludzi wiedziaÅ‚o zbyt wiele!), byÅ‚ o wÅ‚os bliski spalenia mia-sta.A jednak wieÅ›ci okazaÅ‚y siÄ™ dobre albo wrÄ™cz najlepsze z możliwych w tych okolicz-noÅ›ciach.Hopwil, który PodróżowaÅ‚ do okolic Amadoru, dowiedziaÅ‚ siÄ™, że Seancha-nie jakby na coÅ› czekajÄ….Być może na razie musieli przetrawić to, co dotychczas pożar-li.Oby ZwiatÅ‚ość sprawiÅ‚a, aby siÄ™ tym udÅ‚awili! ZmusiÅ‚ siÄ™, by poluznić uÅ›cisk na kiku-cie włóczni z grotem w ksztaÅ‚cie Smoka. JeÅ›li Morr przywiezie wieÅ›ci w poÅ‚owie takdobre, to wtedy starczy mi czasu na zaÅ‚atwienie sprawy Illian, zanim rozprawiÄ™ siÄ™ z ni-mi. A także sprawy z Ebou Dar! Ażeby ci Seanchanie sczezli! Niepotrzebnie rozpra-szali jego uwagÄ™, a nie mógÅ‚ sobie pozwolić na ich zignorowanie.Hopwil nic nie powiedziaÅ‚, tylko patrzyÅ‚. ZadrÄ™czasz siÄ™, bo musiaÅ‚eÅ› zabijać kobiety?   Desora, z Musara Reyn, i Lamel-le, z Miagoma Dymnych Wód i.Rand caÅ‚Ä… siÅ‚Ä… woli zagÅ‚uszyÅ‚ w sobie tÄ™ litaniÄ™, która zaczęła dryfować po powierzch-ni Pustki.Na liÅ›cie pojawiÅ‚y siÄ™ nowe imiona, a on nie pamiÄ™taÅ‚ nawet, kiedy je dodaÅ‚.Laigin Arnault, Czerwona siostra, która zginęła podczas próby pojmania go w Tar Va-lon.Z pewnoÅ›ciÄ… nie miaÅ‚a prawa do miejsca na liÅ›cie, a jednak je otrzymaÅ‚a.Colava-ere Saighan, która wolaÅ‚a siÄ™ powiesić, niż przystać na wydany wyrok.Inne.Mężczyzn,którzy umarli z jego rozkazu albo z jego rÄ™ki byÅ‚y caÅ‚e tysiÄ…ce, ale to twarze kobiet na-wiedzaÅ‚y jego sny.Co noc zmuszaÅ‚ siÄ™ do konfrontacji z tymi oczyma oskarżajÄ…cymi gow milczeniu.Może to wÅ‚aÅ›nie ich wzrok czuÅ‚ na sobie ostatnimi czasy. OpowiadaÅ‚em ci o damane i sul dam  przypomniaÅ‚ spokojnym gÅ‚osem, ale w je-go wnÄ™trzu pÅ‚onęła wÅ›ciekÅ‚ość, ogieÅ„, który niczym pajÄ™czyna oplataÅ‚ skorupÄ™ Pustki. Ażebym sczezÅ‚ w ZwiatÅ‚oÅ›ci, twoje koszmary senne nie pomieÅ›ciÅ‚yby wszystkich tych250 kobiet, które zabiÅ‚em! Moje rÄ™ce sÄ… aż czarne od ich krwi!  GdybyÅ› nie rozprawiÅ‚ siÄ™z tym seanchaÅ„skim patrolem, to oni ani chybi zabiliby ciebie. Nie powiedziaÅ‚, żeHopwil powinien byÅ‚ ich unikać, że powinien byÅ‚ unikać koniecznoÅ›ci ich zabijania.Zapózno na to. WÄ…tpiÄ™, by damane potrafiÅ‚y oddzielić mężczyznÄ™ tarczÄ… od yródÅ‚a.NiemiaÅ‚eÅ› wyboru. I lepiej, że one wszystkie zginęły, zamiast uciec z wieÅ›ciÄ… o tropiÄ…cymich mężczyznie, który potrafi przenosić.Hopwil roztargnionym ruchem musnÄ…Å‚ lewy rÄ™kaw swojego ka5àana, czarny kolormaskowaÅ‚ nadpalone miejsca.Seanchanie nie umierali ani Å‚atwo, ani szybko. CiaÅ‚a zrzuciÅ‚em razem do jakiejÅ› dziury  oznajmiÅ‚ beznamiÄ™tnym gÅ‚osem. Konie, wszystko.SpaliÅ‚em na popiół.BiaÅ‚y popiół, który unosiÅ‚ siÄ™ na wietrze niczympÅ‚atki Å›niegu.Nie mogÄ™ powiedzieć, żeby zrobiÅ‚o to na mnie szczególne wrażenie.Rand usÅ‚yszaÅ‚ kÅ‚amstwo, ale Hopwil musi siÄ™ jeszcze wiele nauczyć.Musi, jakkolwiekby byÅ‚o.Byli, czym byli, i nic nie można byÅ‚o zmienić.Nic.Liah, z Cosaida Chareen,imiÄ™ zapisane ogniem.Moiraine Damodred, kolejne imiÄ™, nie tylko pÅ‚onÄ…ce, ale wżar-te kwasem w samÄ… duszÄ™.JakaÅ› bezimienna kobieta, Sprzymierzeniec CiemnoÅ›ci, którÄ…zabiÅ‚ jego miecz, obecna tylko jako twarz. Wasza Wysokość  rzekÅ‚ gÅ‚oÅ›no Gregorin, wskazujÄ…c przed siebie.SpomiÄ™dzydrzew rosnÄ…cych u stóp najbliższego wzgórza wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ samotny mężczyzna, staÅ‚ i cze-kaÅ‚ na nich w wyraznie wyzywajÄ…cej pozie.W rÄ™ku miaÅ‚ Å‚uk, na gÅ‚owie stalowy heÅ‚mi odziany byÅ‚ w kolczugÄ™ z pasem, która siÄ™gaÅ‚a mu niemal do kolan.Rand pomknÄ…Å‚ na spotkanie z nim, caÅ‚y ociekajÄ…c MocÄ….Saidin mógÅ‚ go obronićprzed mężczyznami.Z bliska Å‚ucznik nie zdawaÅ‚ siÄ™ już taki dzielny.Na jego heÅ‚mie i kolczudze widaćbyÅ‚o plamy rdzy, wyglÄ…daÅ‚ na przemoczonego do suchej nitki, ubrudzony bÅ‚otem po pasi z mokrymi wÅ‚osami przylepionymi do pociÄ…gÅ‚ej twarzy.ZanosiÅ‚ siÄ™ gÅ‚uchym kaszlemi pocieraÅ‚ siÄ™ po nosie wierzchem dÅ‚oni.Ale ciÄ™ciwa w jego Å‚uku zdawaÅ‚a siÄ™ naprężona,widać ochroniÅ‚ jÄ… przed deszczem.I również upierzenia jego strzaÅ‚ byÅ‚y suche. Ty tu dowodzisz?  zapylaÅ‚ go wÅ‚adczym tonem Rand. Można rzec, że przemawiam w imieniu naszego dowódcy  odparÅ‚ czujnie tam-ten. A bo co?  Gdy Å›ladem Randa przygalopowali pozostali, przestÄ…piÅ‚ z nogi nanogÄ™, ale spojrzenie jego ciemnych oczu pozostaÅ‚o nieodgadnione. Strzeż swego jÄ™zyka, czÅ‚owieku!  warknÄ…Å‚ Gregorin. Przemawiasz do Randaal àora, Smoka Odrodzonego, WÅ‚adcy Poranka i króla Illian! Na kolana przed królem!Jak siÄ™ zwiesz? Niby on jest Smokiem Odrodzonym?  spytaÅ‚ z wyraznym powÄ…tpiewaniemmężczyzna.ObejrzaÅ‚ sobie Randa od korony po buty, zawiesiwszy na chwilÄ™ spojrze-nie na sprzÄ…czce z pozÅ‚acanym Smokiem, po czym pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…, jakby siÄ™ spodziewaÅ‚zobaczyć kogoÅ› starszego albo bardziej majestatycznego. I WÅ‚adcÄ… Poranka, powia-251 dasz? Nasz król nigdy nie kazaÅ‚ siÄ™ tak tytuÅ‚ować. Nie wykonaÅ‚ żadnego ruchu, któ-rym by dawaÅ‚ do zrozumienia, że zamierza uklÄ™knąć, ani też siÄ™ nie przedstawiÅ‚.Gre-gorinowi na ton gÅ‚osu tamtego aż pociemniaÅ‚a twarz, być może chodziÅ‚o o podaniew wÄ…tpliwość królewskiego majestatu Randa.Marcolin nieznacznie skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, jakbydawaÅ‚ do zrozumienia, że niczego wiÄ™cej nie oczekiwaÅ‚.W poszyciu wÅ›ród drzew rozlegÅ‚ siÄ™ stÅ‚umiony wilgociÄ… szelest.Rand usÅ‚yszaÅ‚ gobez trudu i nagle poczuÅ‚, że Hopwil wypeÅ‚nia siÄ™ saidinem.Hopwil, który przestaÅ‚ siÄ™już wpatrywać w jakiÅ› nie istniejÄ…cy punkt i teraz przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ drzewom z napiÄ™ciemi dzikim blaskiem w oku.Dashiva, który wciąż milczaÅ‚ i odgarniaÅ‚ rozczapierzonymipalcami wÅ‚osy z twarzy, wyglÄ…daÅ‚ na znudzonego.Gregorin wysunÄ…Å‚ siÄ™ w siodle doprzodu i gniewnie otwarÅ‚ usta.OgieÅ„ i lód, ale jeszcze nie Å›mierć. Spokojnie, Gregorin. Rand nie podniósÅ‚ gÅ‚osu, tylko utkaÅ‚ sploty, by niosÅ‚y jegosÅ‚owa, sploty Powietrza i Ognia, by zadudniÅ‚y, odbijajÄ…c siÄ™ od Å›ciany drzew. Mojaoferta jest hojna [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl