[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasze pożegnanie ma być dobre.Ani gorzkie, ani nieszczęśliwe.%7łegnaj na dobre.Kocham cię, AdeleL RT Czy znowu będziesz chłopakiem mamy Ryn?"Rozdział czterdziesty ósmy Luke!" słyszą radosny okrzyk Tegan, któremu bez wątpienia towarzyszy szczęśliwa mina.Nie podnoszę głowy znad gazety, którą czytam, tylko sięgam po kubek z kawą i wypijam jeden łyk.Siedzimy w kawiarninieopodal domu około dziesięciu minut na piechotę.To w weekendy raj dla rodziców, ponieważ przychodzi się tutaj wypić kawę,przeczytać prasę, zjeść coś, a właściciele za niewielką opłatą zabierają twoje dziecko na dół do kuchni i uczą je gotowania.Dzieciprzyrządzają proste potrawy pizzę, babeczki z nadzieniem, biszkopciki z bitą śmietaną i owocami, budyń czekoladowy a doroślimają parę godzin spokoju.Dzisiaj jest dzień przyrządzania pizzy za pięć minut pojawią się opiekunki i zabiorą dzieci na dół, arodzice jak więzniowie na przepustce rozluznią ramiona, napięcie zniknie z ich twarzy i wymienią porozumiewawcze uśmiechy.Ko-chamy nasze dzieci, ale godzina bez nich to dar z nieba.Nawet nie podniosłam głowy na okrzyk Tegan, bo już się do takich sytuacji przyzwyczaiłam.Minęło szesnaście miesięcy odwyjazdu Luke'a i w pierwszych tygodniach jego nieobecności sama przyłapywałam się na tym, że go gdzieś widzę.Biegłam za nim iwołałam go, by zobaczyć obcą twarz i poczuć się głupio.To samo zdarzało mi się po śmierci Adele.Z moją głową było w porządku,wiedziałam, że Del nie ma, a jednak mignęła mi niejeden raz na ulicy, to na przystanku autobusowym czy w kolejce do kasy w su-permarkecie, tak że musiałam powstrzymywać się, żeby nie zawołać jej po imieniu.Tegan ciągle widzi Luke'a.Przysięga, że widziała go z daleka.%7łe to był na pewno on.I głęboko w to wierzy, dlatego z niąnie polemizuję, żeby wiedziała, że jej ufam.Tak więc mimo niesłychanego podniecenia w jej głosie, nie odrywam wzroku od gazety. Witaj, Ti.Słyszę ten głęboki, miękki głos i serce zamiera mi na kilka chwil.Siedzę dalej z pochyloną głową, chociaż słyszę, jak Tegangramoli się, żeby stanąć na krześle, i gdy dochodzą mnie jakieś niewyrazne szelesty, domyślam się, że zawisła mu na szyi.Jest nie-dziela, nie mam makijażu, włosy ledwie dotknięte grzebieniem, mam jeszcze podpuchnięte od snu oczy.Trudno, widział mnie wgorszym wydaniu, myślę sobie.Wpieram się głębiej w krzesło i podnoszę głowę.Nie mogę powstrzymać uśmiechu na widok Tegan zcałej siły obejmującego go za szyję. Witaj, Ryn mówi Luke. Witaj, Luke odpowiadam.Nie zmienił się prawie wcale.Wysoka i wysportowana sylwetka, żadnego zbędnego kilograma.Głowa ostrzyżona na kró-ciutkiego jeża, oczy na tle śniadej skóry jaśniejące swoim niepowtarzalnym bursztynowym blaskiem.Jedyną różnicą, jaką w nimdostrzegłam, była ta śmieszna bródka, którą znowu zapuścił. Nie lubię twojej brody oznajmia Tegan. Dziękuję, miło to słyszeć, księżniczko. Mówi do Tegan, ale patrzy na mnie, prawdopodobnie myśląc jak ja o nim że niewiele się zmieniłam.Dalej mam tę samą fryzurę z opadającą grzywką, zmniejszyły się sine obwódki pod oczami od czasu,gdy przyzwyczaiłam się do zmniejszonej porcji snu.Nie przytyłam ani nie schudłam.Wyglądam jak wyglądałam.Tegan wygina się lekko do tyłu, żeby lepiej przyjrzeć się jego brodzie, i podniósłszy rękę do jego twarzy, pociera nią poli-czek. Kłuje.To nieładnie kłuć mnie w buzię, żeby potem swędziało.Luke przenosi wzrok ze mnie na Tigę. Już jej nie ma. Ciągle razi mnie amerykański akcent w jego głosie. Przy najbliższym goleniu pozbędę się jej. To miło chwali go księżniczka. Czy znowu będziesz chłopakiem mamy Ryn? Już dobrze, Tiga, chyba czas na robienie pizzy? Wstałam, okrążyłam stolik, żeby wziąć ją z rąk Luke'a. Ouu mruczy niechętnie. To nie fair. Stojąc na krześle, patrzy na mnie zaczepnym wzrokiem i deklaruje: Jateż chcę porozmawiać z Luke'em.Jest moim przyjacielem.Trudno rozpoznać w niej dziecko, które wiozłam do Leeds dwa lata temu.Ta dziewczynka nie ma problemu, żeby powie-dzieć mi wprost, co myśli, a nawet zaprotestować na jakąś w jej mniemaniu niesprawiedliwość.Mamy zatargi, kiedy odwleka godzinęL RTpójścia do łóżka, i toczymy spory na temat stosownego lub niestosownego ubrania.(Awantura o różowe bikini, która rozpętała siędwa dni temu, jeszcze się nie skończyła dalej się przy nim upiera, a ja nadal nie zgadzam się na ten zakup). Jeszcze porozmawiasz z Luke'em mówię, wytrzymując dzielnie jej wzrok. Tylko najpierw musisz iść na dół robićpizzę.Potem wrócisz i pogadasz z Luke'em, OK? Jasne mówi, zdając sobie sprawę, że tej rundy ze mną nie wygra. Pizza w ogóle mi nie smakuje burczy na ko-niec pod nosem. Co tam mruczysz? pytam, stawiając ją na ziemi.Patrzy czujnie na mnie, wiedząc, że jeśli powtórzy to kłamstwo, już nigdy w mojej obecności nie będzie jadła pizzy.Nigdynie znajdzie się tu na dole, żeby ją z dziećmi przyrządzać i nigdy żadnej pizzy tu nie zamówimy.Wie z doświadczenia, że rzadkokrzyczę, nigdy nie podnoszę na nią ręki, ale zawsze trzymam ją za słowo nie ma ze mną dyskusji, jeśli skłamie w wojnie na argu-menty. Nic takiego odpowiada. Czy sama pójdziesz na dół, czy mam cię zaprowadzić? Chodz ze mną mówi, wsuwając rękę w moją dłoń. Do zobaczenia, Luke. Trzymając się za ręce, schodzimy podrewnianych schodach do przeogromnej kuchni w piwnicy.Tegan podchodzi do wieszaczków, gdzie czekają fartuszki, i wybieraczerwony. Lubię czerwony kolor wyjaśnia, gdy zawiązuję jej fartuszek. Wiem uśmiecham się i schylona całuję ją w czoło.Nie daje mi się wyprostować, tylko zarzuca mi ręce na szyję, choć nie uchodzi się tak czulić przy rówieśnikach. Dziękuję, mamo Ryn całuje mnie w policzek.Nie wiem, za co jest to podziękowanie.Często to robi.Nieoczekiwaniepodbiega do mnie, całuje i mówi ni z tego, ni z owego dziękuję".Lubię, jak to robi, więc nigdy nie dopytuję się, o co chodzi.Kocham cię.Jak Matildę i Crystal, i Ingrid.I Luke'a. A ja cię kocham jeszcze bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nasze pożegnanie ma być dobre.Ani gorzkie, ani nieszczęśliwe.%7łegnaj na dobre.Kocham cię, AdeleL RT Czy znowu będziesz chłopakiem mamy Ryn?"Rozdział czterdziesty ósmy Luke!" słyszą radosny okrzyk Tegan, któremu bez wątpienia towarzyszy szczęśliwa mina.Nie podnoszę głowy znad gazety, którą czytam, tylko sięgam po kubek z kawą i wypijam jeden łyk.Siedzimy w kawiarninieopodal domu około dziesięciu minut na piechotę.To w weekendy raj dla rodziców, ponieważ przychodzi się tutaj wypić kawę,przeczytać prasę, zjeść coś, a właściciele za niewielką opłatą zabierają twoje dziecko na dół do kuchni i uczą je gotowania.Dzieciprzyrządzają proste potrawy pizzę, babeczki z nadzieniem, biszkopciki z bitą śmietaną i owocami, budyń czekoladowy a doroślimają parę godzin spokoju.Dzisiaj jest dzień przyrządzania pizzy za pięć minut pojawią się opiekunki i zabiorą dzieci na dół, arodzice jak więzniowie na przepustce rozluznią ramiona, napięcie zniknie z ich twarzy i wymienią porozumiewawcze uśmiechy.Ko-chamy nasze dzieci, ale godzina bez nich to dar z nieba.Nawet nie podniosłam głowy na okrzyk Tegan, bo już się do takich sytuacji przyzwyczaiłam.Minęło szesnaście miesięcy odwyjazdu Luke'a i w pierwszych tygodniach jego nieobecności sama przyłapywałam się na tym, że go gdzieś widzę.Biegłam za nim iwołałam go, by zobaczyć obcą twarz i poczuć się głupio.To samo zdarzało mi się po śmierci Adele.Z moją głową było w porządku,wiedziałam, że Del nie ma, a jednak mignęła mi niejeden raz na ulicy, to na przystanku autobusowym czy w kolejce do kasy w su-permarkecie, tak że musiałam powstrzymywać się, żeby nie zawołać jej po imieniu.Tegan ciągle widzi Luke'a.Przysięga, że widziała go z daleka.%7łe to był na pewno on.I głęboko w to wierzy, dlatego z niąnie polemizuję, żeby wiedziała, że jej ufam.Tak więc mimo niesłychanego podniecenia w jej głosie, nie odrywam wzroku od gazety. Witaj, Ti.Słyszę ten głęboki, miękki głos i serce zamiera mi na kilka chwil.Siedzę dalej z pochyloną głową, chociaż słyszę, jak Tegangramoli się, żeby stanąć na krześle, i gdy dochodzą mnie jakieś niewyrazne szelesty, domyślam się, że zawisła mu na szyi.Jest nie-dziela, nie mam makijażu, włosy ledwie dotknięte grzebieniem, mam jeszcze podpuchnięte od snu oczy.Trudno, widział mnie wgorszym wydaniu, myślę sobie.Wpieram się głębiej w krzesło i podnoszę głowę.Nie mogę powstrzymać uśmiechu na widok Tegan zcałej siły obejmującego go za szyję. Witaj, Ryn mówi Luke. Witaj, Luke odpowiadam.Nie zmienił się prawie wcale.Wysoka i wysportowana sylwetka, żadnego zbędnego kilograma.Głowa ostrzyżona na kró-ciutkiego jeża, oczy na tle śniadej skóry jaśniejące swoim niepowtarzalnym bursztynowym blaskiem.Jedyną różnicą, jaką w nimdostrzegłam, była ta śmieszna bródka, którą znowu zapuścił. Nie lubię twojej brody oznajmia Tegan. Dziękuję, miło to słyszeć, księżniczko. Mówi do Tegan, ale patrzy na mnie, prawdopodobnie myśląc jak ja o nim że niewiele się zmieniłam.Dalej mam tę samą fryzurę z opadającą grzywką, zmniejszyły się sine obwódki pod oczami od czasu,gdy przyzwyczaiłam się do zmniejszonej porcji snu.Nie przytyłam ani nie schudłam.Wyglądam jak wyglądałam.Tegan wygina się lekko do tyłu, żeby lepiej przyjrzeć się jego brodzie, i podniósłszy rękę do jego twarzy, pociera nią poli-czek. Kłuje.To nieładnie kłuć mnie w buzię, żeby potem swędziało.Luke przenosi wzrok ze mnie na Tigę. Już jej nie ma. Ciągle razi mnie amerykański akcent w jego głosie. Przy najbliższym goleniu pozbędę się jej. To miło chwali go księżniczka. Czy znowu będziesz chłopakiem mamy Ryn? Już dobrze, Tiga, chyba czas na robienie pizzy? Wstałam, okrążyłam stolik, żeby wziąć ją z rąk Luke'a. Ouu mruczy niechętnie. To nie fair. Stojąc na krześle, patrzy na mnie zaczepnym wzrokiem i deklaruje: Jateż chcę porozmawiać z Luke'em.Jest moim przyjacielem.Trudno rozpoznać w niej dziecko, które wiozłam do Leeds dwa lata temu.Ta dziewczynka nie ma problemu, żeby powie-dzieć mi wprost, co myśli, a nawet zaprotestować na jakąś w jej mniemaniu niesprawiedliwość.Mamy zatargi, kiedy odwleka godzinęL RTpójścia do łóżka, i toczymy spory na temat stosownego lub niestosownego ubrania.(Awantura o różowe bikini, która rozpętała siędwa dni temu, jeszcze się nie skończyła dalej się przy nim upiera, a ja nadal nie zgadzam się na ten zakup). Jeszcze porozmawiasz z Luke'em mówię, wytrzymując dzielnie jej wzrok. Tylko najpierw musisz iść na dół robićpizzę.Potem wrócisz i pogadasz z Luke'em, OK? Jasne mówi, zdając sobie sprawę, że tej rundy ze mną nie wygra. Pizza w ogóle mi nie smakuje burczy na ko-niec pod nosem. Co tam mruczysz? pytam, stawiając ją na ziemi.Patrzy czujnie na mnie, wiedząc, że jeśli powtórzy to kłamstwo, już nigdy w mojej obecności nie będzie jadła pizzy.Nigdynie znajdzie się tu na dole, żeby ją z dziećmi przyrządzać i nigdy żadnej pizzy tu nie zamówimy.Wie z doświadczenia, że rzadkokrzyczę, nigdy nie podnoszę na nią ręki, ale zawsze trzymam ją za słowo nie ma ze mną dyskusji, jeśli skłamie w wojnie na argu-menty. Nic takiego odpowiada. Czy sama pójdziesz na dół, czy mam cię zaprowadzić? Chodz ze mną mówi, wsuwając rękę w moją dłoń. Do zobaczenia, Luke. Trzymając się za ręce, schodzimy podrewnianych schodach do przeogromnej kuchni w piwnicy.Tegan podchodzi do wieszaczków, gdzie czekają fartuszki, i wybieraczerwony. Lubię czerwony kolor wyjaśnia, gdy zawiązuję jej fartuszek. Wiem uśmiecham się i schylona całuję ją w czoło.Nie daje mi się wyprostować, tylko zarzuca mi ręce na szyję, choć nie uchodzi się tak czulić przy rówieśnikach. Dziękuję, mamo Ryn całuje mnie w policzek.Nie wiem, za co jest to podziękowanie.Często to robi.Nieoczekiwaniepodbiega do mnie, całuje i mówi ni z tego, ni z owego dziękuję".Lubię, jak to robi, więc nigdy nie dopytuję się, o co chodzi.Kocham cię.Jak Matildę i Crystal, i Ingrid.I Luke'a. A ja cię kocham jeszcze bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]