[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod koniec rozpruÅ‚y materac: tam, gdziespoczywaÅ‚o ciaÅ‚o jego ekscelencji, roiÅ‚o siÄ™ od czerwi; ucieszone wyskoczyÅ‚y w górÄ™, zwkÅ‚adu z koÅ„skiego wÅ‚osia - na nagÅ‚Ä… wolność.Annie zrobiÅ‚o siÄ™ niedobrze.Mamy wojnÄ™,pomyÅ›laÅ‚a gorÄ…czkowo, nie możemy ot tak wyrzucić cennego koÅ„skiego wÅ‚osia.Nagle dogÅ‚owy przyszedÅ‚ jej kocioÅ‚ do destylacji, który widziaÅ‚a w gorzelni.PrzeniosÅ‚y materac przezdziedziniec i wrzuciÅ‚y zawartość do kotÅ‚a, postawionego na równomiernym ogniu.CzerwieeksplodowaÅ‚y jak prażona kukurydza.Gdy nie byÅ‚o już widać oznak życia, koÅ„skie wÅ‚osiezostaÅ‚o umyte i wysuszone na sÅ‚oÅ„cu.Uzbrojona w dwie butelki okowity zaniosÅ‚a na konieccenny Å‚adunek do tapicera.Strych byÅ‚ peÅ‚en wysÅ‚użonych gratów i rupieci.Anna odkryÅ‚a jedynÄ… wartoÅ›ciowÄ…rzecz: seriÄ™ angielskich sztychów, stare sceny z polowaÅ„ w mahoniowych ramach, dla którychznalazÅ‚o siÄ™ miejsce w korytarzach i holu.Poza tym spod brudu wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ przerażajÄ…cailość kiczu, z czasów, kiedy przejawiano upodobanie do esów-floresów i zÅ‚oceÅ„.Annawszystko to kazaÅ‚a znieść na dziedziniec do publicznej sprzedaży.Obwieszczenie: wszystkopo pięćdziesiÄ…t fenigów przekazywano sobie z ust do ust.Z sÄ…siednich domostw tÅ‚umnienadchodziÅ‚y Polki w znoszonych, nieforemnych strojach, z ciasno zawiÄ…zanymi chustkamiwokół bladych, krÄ…gÅ‚ych twarzy.Na widok luksusowych przedmiotów rozkwitaÅ‚y; zbÅ‚yszczÄ…cymi oczami dotykaÅ‚y symboli bogatego i beztroskiego życia.TrwaÅ‚o to bez koÅ„ca,aż wreszcie zdecydowaÅ‚y siÄ™ na zakup czegoÅ›, lecz wtedy w wielkim poÅ›piechu znikaÅ‚y, jakgdyby ktoÅ› mógÅ‚ im jeszcze odebrać nabytek - obity jedwabiem taboret lub ogrzewacz nadzbanek do herbaty w formie rokokowej damy.Gdy zwieziono z pola buraki cukrowe, polskie kobiety myÅ‚y je, a sÅ‚odkawe oparypowodowaÅ‚y u niektórych omdlenie.Pokrojone i wyciÅ›niÄ™te buraki przerabiano pózniej nasyrop.Wszystko wokół byÅ‚o lepkie i kleiÅ‚o siÄ™.W nagrodÄ™ każda Polka otrzymywaÅ‚a worekburaków na wÅ‚asny użytek.- Czy możemy skorzystać z prasy.? - spytaÅ‚y na migi izademonstrowaÅ‚y zmieszane, jak ciężkie jest tÅ‚oczenie rÄ™czne w płótnie.- OczywiÅ›cie -odrzekÅ‚a Anna - my już skoÅ„czyliÅ›my, nie bÄ™dziemy jej już wiÄ™cej potrzebować.- Kilkagodzin pózniej podszedÅ‚ do niej Herr von Garlitz, ubrany do jazdy konnej.- SÅ‚uchaj no -zaczÄ…Å‚ przywoÅ‚ywać jÄ… do porzÄ…dku - co tam nawyrabiaÅ‚aÅ›, daÅ‚aÅ› Polakom prasÄ™! - Tak,czemu nie? - odrzekÅ‚a zaczepnie Anna, rozdrażniona Å›wiatowym, nonszalanckim strojem,kontrastujÄ…cym z pracowitym gwarem dookoÅ‚a.- MyÅ›lisz może - podniósÅ‚ brodÄ™ - że Polacydaliby nam prasÄ™, gdybyÅ›my to my byli w Polsce jako przymusowi robotnicy? - PatrzyÅ‚ na niÄ…karcÄ…co i sam odpowiedziaÅ‚: - Na pewno tego nie zrobiliby, bo nas nienawidzÄ….- Ale myprzecież nie czujemy do nich nienawiÅ›ci - odparÅ‚a Anna - zresztÄ…, skoro Polacy sÄ… o wielegorsi od nas, jak pan mówi, a ja powinnam wziąć z tego przykÅ‚ad i być taka jak oni, wtedy niebÄ™dziemy od nich o wÅ‚os lepsi i nie bÄ™dziemy mieli prawa domagać siÄ™, żeby byli namposÅ‚uszni.- PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… nad tym paradoksalnym tokiem rozumowania.- To sÄ…Untermenschen1 - rzekÅ‚ z godnoÅ›ciÄ….- JeÅ›li oni sÄ… Untermenschen, a my jesteÅ›myHerrenmenschen2, jak pan mówi - dyplomatycznie dobieraÅ‚a sÅ‚owa - to nie mogÄ™ przecież byćtaka jak Polacy, czyli muszÄ™ być taka jak my, a mianowicie Herrenmensch? - CaÅ‚Ä… tÄ™ ideÄ™Untermensch, Herrenmensch, Übermensch uważaÅ‚a za Å›miesznÄ….Jednakże intuicyjnieposiadaÅ‚a wystarczajÄ…ce politycznie wyczucie, że wobec sÅ‚ugusa Führera nie może tegogÅ‚oÅ›no powiedzieć.Von Garlitz zmarszczyÅ‚ brwi.Ta dialektyka przerastaÅ‚a go.PoczuÅ‚ chyba,że zostaÅ‚ zbesztany przez samowolnÄ…, ale niestety niezbÄ™dnÄ… reprezentantkÄ™ sÅ‚użby, któraswej wÅ‚adzy nad caÅ‚ym gospodarstwem bezczelnie użyÅ‚a przeciw niemu, chlebodawcy.MiaÅ‚już tego dosyć, lekko zmieszany oddaliÅ‚ siÄ™ krótkim, miarowym krokiem, z pochylonÄ… gÅ‚owÄ….OtrzÄ…sajÄ…c siÄ™ ze zdenerwowania chÅ‚ostaÅ‚ co rusz jakieÅ› drzewo swym pejczem.Nadmiar pracy skróciÅ‚ czas miÄ™dzy dwoma listami przesÅ‚anymi przez Feldpost.MartinpisaÅ‚ o piÄ™knie sÅ‚onecznikowych pól i że na jakimÅ› targu znalazÅ‚ skrzyniÄ™ z książkami.PrzesÅ‚aÅ‚ jej też przepis na barszcz.PanowaÅ‚a dziwna sprzeczność miÄ™dzy haÅ‚aÅ›liwieogÅ‚aszanym w radio triumfalnym pochodem Wehrmachtu, a listami Martina, w których nigdynie zabrzmiaÅ‚ wystrzaÅ‚ broni, nigdy nie zapÅ‚onÄ…Å‚ dom, które tchnęły spokojem.JesieniÄ…stacjonowaÅ‚ pod TuÅ‚Ä….Gdy nastaÅ‚y mrozy i wszystkie kobiety robiÅ‚y na drutach, chcÄ…cprzepÄ™dzić z tundry mróz, Anna wysÅ‚aÅ‚a mu paczkÄ™ w zÅ‚udnej nadziei, że znajdzie ona swÄ…drogÄ™ w tej rozlegÅ‚ej krainie.PogÅ‚oski o żoÅ‚nierzach, którzy polegli, byÅ‚y coraz czÄ™stsze,anonimowe zagrożenie zdementowane zostaÅ‚o przez Wochenschau, gdzie żoÅ‚nierze w swychÅ›niegowych jamach ożywieni palili papierosy.Tymi, którzy najpierw ginÄ™li, byli dalecykrewni, koledzy ze studiów, znajomi znajomych - pózniej bracia, narzeczeni, ojcowie.Jednakże w listach Martina zima miaÅ‚a czechowowskie piÄ™kno.Zakwaterowano go wraz ztowarzyszami w gospodarstwie, w którym byÅ‚ fortepian.Fortepian poÅ›ród niekoÅ„czÄ…cych siÄ™zaÅ›nieżonych pól byÅ‚ jednak mocno rozstrojony przez mróz.Rodzina spaÅ‚a na zapiecku.%7Å‚oÅ‚nierze Å›ciÄ…gnÄ™li z niego materace i wspólnymi siÅ‚ami wÅ‚adowali naÅ„ fortepian.Ten szybkosiÄ™ rozmroziÅ‚ i teraz każdego wieczora muzykowano.Na uprzejme przeprosiny Martina chÅ‚opodparÅ‚, że sÅ‚uchanie Mozarta i Bacha ważniejsze jest niż ciepÅ‚o w nocy.Im barwniejsze byÅ‚yopisywane wydarzenia, tym nieufniejsza stawaÅ‚a siÄ™ Anna.Jeden z rosyjskich jeÅ„ców peÅ‚niÅ‚ wyjÄ…tkowÄ… funkcjÄ™: jego zadaniem byÅ‚o rozpalanie wpiecach kaflowych zamku i utrzymywanie w nich ognia.Z koszem peÅ‚nym drew, chodziÅ‚każdego dnia po pokojach.Nikt go nigdy nie zagadywaÅ‚ - traktowanie Rosjan jako istot1(niem.) - podludzie2(niem.) - nadludzie, rasa panówludzkich byÅ‚o karalne.Pewnego dnia Anna znalazÅ‚a siÄ™ z nim w jednym pokoju.LÄ™kliwie,prawie niezauważalnie, wykonywaÅ‚ swÄ… pracÄ™, jakby sam byÅ‚ przekonany, że nie ma innejracji bytu, poza dostarczaniem ognia.Bez zastanowienia zagadnęła go, ot tak po prostu,przecież oboje byli w tym samym pokoju.Ku jej zdziwieniu odpowiedziaÅ‚ Å‚amanÄ…niemczyznÄ…, a do tego okazaÅ‚o siÄ™, że ma na imiÄ™ Wilhelm: gdy cesarz niemiecki skÅ‚adaÅ‚wizytÄ™ carowi, wszyscy nowonarodzeni dostali na chrzcie imiÄ™ Wilhelm.Jeszcze jedenchrzeÅ›niak cesarza, Å›miaÅ‚a siÄ™ w duchu Anna.Jego wywód peÅ‚en byÅ‚ delikatnie wibrujÄ…cychrosyjskich spółgÅ‚osek.Po tym pierwszym poznaniu można jÄ… byÅ‚o regularnie znalezć wpomieszczeniach, w których rozpalano w piecu.Szeptem powiedziaÅ‚ jej, że ludzie w stajniachcierpiÄ… głód, brakuje wszystkiego.Zaczęła wykradać dla nich jedzenie z kuchni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Pod koniec rozpruÅ‚y materac: tam, gdziespoczywaÅ‚o ciaÅ‚o jego ekscelencji, roiÅ‚o siÄ™ od czerwi; ucieszone wyskoczyÅ‚y w górÄ™, zwkÅ‚adu z koÅ„skiego wÅ‚osia - na nagÅ‚Ä… wolność.Annie zrobiÅ‚o siÄ™ niedobrze.Mamy wojnÄ™,pomyÅ›laÅ‚a gorÄ…czkowo, nie możemy ot tak wyrzucić cennego koÅ„skiego wÅ‚osia.Nagle dogÅ‚owy przyszedÅ‚ jej kocioÅ‚ do destylacji, który widziaÅ‚a w gorzelni.PrzeniosÅ‚y materac przezdziedziniec i wrzuciÅ‚y zawartość do kotÅ‚a, postawionego na równomiernym ogniu.CzerwieeksplodowaÅ‚y jak prażona kukurydza.Gdy nie byÅ‚o już widać oznak życia, koÅ„skie wÅ‚osiezostaÅ‚o umyte i wysuszone na sÅ‚oÅ„cu.Uzbrojona w dwie butelki okowity zaniosÅ‚a na konieccenny Å‚adunek do tapicera.Strych byÅ‚ peÅ‚en wysÅ‚użonych gratów i rupieci.Anna odkryÅ‚a jedynÄ… wartoÅ›ciowÄ…rzecz: seriÄ™ angielskich sztychów, stare sceny z polowaÅ„ w mahoniowych ramach, dla którychznalazÅ‚o siÄ™ miejsce w korytarzach i holu.Poza tym spod brudu wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ przerażajÄ…cailość kiczu, z czasów, kiedy przejawiano upodobanie do esów-floresów i zÅ‚oceÅ„.Annawszystko to kazaÅ‚a znieść na dziedziniec do publicznej sprzedaży.Obwieszczenie: wszystkopo pięćdziesiÄ…t fenigów przekazywano sobie z ust do ust.Z sÄ…siednich domostw tÅ‚umnienadchodziÅ‚y Polki w znoszonych, nieforemnych strojach, z ciasno zawiÄ…zanymi chustkamiwokół bladych, krÄ…gÅ‚ych twarzy.Na widok luksusowych przedmiotów rozkwitaÅ‚y; zbÅ‚yszczÄ…cymi oczami dotykaÅ‚y symboli bogatego i beztroskiego życia.TrwaÅ‚o to bez koÅ„ca,aż wreszcie zdecydowaÅ‚y siÄ™ na zakup czegoÅ›, lecz wtedy w wielkim poÅ›piechu znikaÅ‚y, jakgdyby ktoÅ› mógÅ‚ im jeszcze odebrać nabytek - obity jedwabiem taboret lub ogrzewacz nadzbanek do herbaty w formie rokokowej damy.Gdy zwieziono z pola buraki cukrowe, polskie kobiety myÅ‚y je, a sÅ‚odkawe oparypowodowaÅ‚y u niektórych omdlenie.Pokrojone i wyciÅ›niÄ™te buraki przerabiano pózniej nasyrop.Wszystko wokół byÅ‚o lepkie i kleiÅ‚o siÄ™.W nagrodÄ™ każda Polka otrzymywaÅ‚a worekburaków na wÅ‚asny użytek.- Czy możemy skorzystać z prasy.? - spytaÅ‚y na migi izademonstrowaÅ‚y zmieszane, jak ciężkie jest tÅ‚oczenie rÄ™czne w płótnie.- OczywiÅ›cie -odrzekÅ‚a Anna - my już skoÅ„czyliÅ›my, nie bÄ™dziemy jej już wiÄ™cej potrzebować.- Kilkagodzin pózniej podszedÅ‚ do niej Herr von Garlitz, ubrany do jazdy konnej.- SÅ‚uchaj no -zaczÄ…Å‚ przywoÅ‚ywać jÄ… do porzÄ…dku - co tam nawyrabiaÅ‚aÅ›, daÅ‚aÅ› Polakom prasÄ™! - Tak,czemu nie? - odrzekÅ‚a zaczepnie Anna, rozdrażniona Å›wiatowym, nonszalanckim strojem,kontrastujÄ…cym z pracowitym gwarem dookoÅ‚a.- MyÅ›lisz może - podniósÅ‚ brodÄ™ - że Polacydaliby nam prasÄ™, gdybyÅ›my to my byli w Polsce jako przymusowi robotnicy? - PatrzyÅ‚ na niÄ…karcÄ…co i sam odpowiedziaÅ‚: - Na pewno tego nie zrobiliby, bo nas nienawidzÄ….- Ale myprzecież nie czujemy do nich nienawiÅ›ci - odparÅ‚a Anna - zresztÄ…, skoro Polacy sÄ… o wielegorsi od nas, jak pan mówi, a ja powinnam wziąć z tego przykÅ‚ad i być taka jak oni, wtedy niebÄ™dziemy od nich o wÅ‚os lepsi i nie bÄ™dziemy mieli prawa domagać siÄ™, żeby byli namposÅ‚uszni.- PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… nad tym paradoksalnym tokiem rozumowania.- To sÄ…Untermenschen1 - rzekÅ‚ z godnoÅ›ciÄ….- JeÅ›li oni sÄ… Untermenschen, a my jesteÅ›myHerrenmenschen2, jak pan mówi - dyplomatycznie dobieraÅ‚a sÅ‚owa - to nie mogÄ™ przecież byćtaka jak Polacy, czyli muszÄ™ być taka jak my, a mianowicie Herrenmensch? - CaÅ‚Ä… tÄ™ ideÄ™Untermensch, Herrenmensch, Übermensch uważaÅ‚a za Å›miesznÄ….Jednakże intuicyjnieposiadaÅ‚a wystarczajÄ…ce politycznie wyczucie, że wobec sÅ‚ugusa Führera nie może tegogÅ‚oÅ›no powiedzieć.Von Garlitz zmarszczyÅ‚ brwi.Ta dialektyka przerastaÅ‚a go.PoczuÅ‚ chyba,że zostaÅ‚ zbesztany przez samowolnÄ…, ale niestety niezbÄ™dnÄ… reprezentantkÄ™ sÅ‚użby, któraswej wÅ‚adzy nad caÅ‚ym gospodarstwem bezczelnie użyÅ‚a przeciw niemu, chlebodawcy.MiaÅ‚już tego dosyć, lekko zmieszany oddaliÅ‚ siÄ™ krótkim, miarowym krokiem, z pochylonÄ… gÅ‚owÄ….OtrzÄ…sajÄ…c siÄ™ ze zdenerwowania chÅ‚ostaÅ‚ co rusz jakieÅ› drzewo swym pejczem.Nadmiar pracy skróciÅ‚ czas miÄ™dzy dwoma listami przesÅ‚anymi przez Feldpost.MartinpisaÅ‚ o piÄ™knie sÅ‚onecznikowych pól i że na jakimÅ› targu znalazÅ‚ skrzyniÄ™ z książkami.PrzesÅ‚aÅ‚ jej też przepis na barszcz.PanowaÅ‚a dziwna sprzeczność miÄ™dzy haÅ‚aÅ›liwieogÅ‚aszanym w radio triumfalnym pochodem Wehrmachtu, a listami Martina, w których nigdynie zabrzmiaÅ‚ wystrzaÅ‚ broni, nigdy nie zapÅ‚onÄ…Å‚ dom, które tchnęły spokojem.JesieniÄ…stacjonowaÅ‚ pod TuÅ‚Ä….Gdy nastaÅ‚y mrozy i wszystkie kobiety robiÅ‚y na drutach, chcÄ…cprzepÄ™dzić z tundry mróz, Anna wysÅ‚aÅ‚a mu paczkÄ™ w zÅ‚udnej nadziei, że znajdzie ona swÄ…drogÄ™ w tej rozlegÅ‚ej krainie.PogÅ‚oski o żoÅ‚nierzach, którzy polegli, byÅ‚y coraz czÄ™stsze,anonimowe zagrożenie zdementowane zostaÅ‚o przez Wochenschau, gdzie żoÅ‚nierze w swychÅ›niegowych jamach ożywieni palili papierosy.Tymi, którzy najpierw ginÄ™li, byli dalecykrewni, koledzy ze studiów, znajomi znajomych - pózniej bracia, narzeczeni, ojcowie.Jednakże w listach Martina zima miaÅ‚a czechowowskie piÄ™kno.Zakwaterowano go wraz ztowarzyszami w gospodarstwie, w którym byÅ‚ fortepian.Fortepian poÅ›ród niekoÅ„czÄ…cych siÄ™zaÅ›nieżonych pól byÅ‚ jednak mocno rozstrojony przez mróz.Rodzina spaÅ‚a na zapiecku.%7Å‚oÅ‚nierze Å›ciÄ…gnÄ™li z niego materace i wspólnymi siÅ‚ami wÅ‚adowali naÅ„ fortepian.Ten szybkosiÄ™ rozmroziÅ‚ i teraz każdego wieczora muzykowano.Na uprzejme przeprosiny Martina chÅ‚opodparÅ‚, że sÅ‚uchanie Mozarta i Bacha ważniejsze jest niż ciepÅ‚o w nocy.Im barwniejsze byÅ‚yopisywane wydarzenia, tym nieufniejsza stawaÅ‚a siÄ™ Anna.Jeden z rosyjskich jeÅ„ców peÅ‚niÅ‚ wyjÄ…tkowÄ… funkcjÄ™: jego zadaniem byÅ‚o rozpalanie wpiecach kaflowych zamku i utrzymywanie w nich ognia.Z koszem peÅ‚nym drew, chodziÅ‚każdego dnia po pokojach.Nikt go nigdy nie zagadywaÅ‚ - traktowanie Rosjan jako istot1(niem.) - podludzie2(niem.) - nadludzie, rasa panówludzkich byÅ‚o karalne.Pewnego dnia Anna znalazÅ‚a siÄ™ z nim w jednym pokoju.LÄ™kliwie,prawie niezauważalnie, wykonywaÅ‚ swÄ… pracÄ™, jakby sam byÅ‚ przekonany, że nie ma innejracji bytu, poza dostarczaniem ognia.Bez zastanowienia zagadnęła go, ot tak po prostu,przecież oboje byli w tym samym pokoju.Ku jej zdziwieniu odpowiedziaÅ‚ Å‚amanÄ…niemczyznÄ…, a do tego okazaÅ‚o siÄ™, że ma na imiÄ™ Wilhelm: gdy cesarz niemiecki skÅ‚adaÅ‚wizytÄ™ carowi, wszyscy nowonarodzeni dostali na chrzcie imiÄ™ Wilhelm.Jeszcze jedenchrzeÅ›niak cesarza, Å›miaÅ‚a siÄ™ w duchu Anna.Jego wywód peÅ‚en byÅ‚ delikatnie wibrujÄ…cychrosyjskich spółgÅ‚osek.Po tym pierwszym poznaniu można jÄ… byÅ‚o regularnie znalezć wpomieszczeniach, w których rozpalano w piecu.Szeptem powiedziaÅ‚ jej, że ludzie w stajniachcierpiÄ… głód, brakuje wszystkiego.Zaczęła wykradać dla nich jedzenie z kuchni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]