[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze raz zajrzała do fasoli i zatrzasnęładrzwiczki piekarnika.Put będzie dowodził (już go słyszała), że Harald ma absolutną rację, wycofującsię z prawnego zobowiązania, którym jest kontrakt dzierżawy, bo taki kontrakt jestformą wyzysku, a czynsz nie zapracowanym dochodem - coś w tym guście.Natomiast- 76 -SRNorine będzie się rozwodziła nad kosztami przejazdu.Miała hysia na tym punkcie.Gdy ostatnio grali w brydża, wzięła Kay w krzyżowy ogień pytań, jak jezdzi do pracy.- Autobusem śródmiejskim? - spytała, patrząc na męża, jak gdyby jazda tymautobusem była niesłychanym luksusem.- I nadziemną przez Szóstą Aleję? - Znówspojrzała na męża, kiwając głową.- Więc płacisz za dwa bilety - zakończyłabezlitośnie.Norine miała idee fixe, że wszystkie młode małżeństwa powinny mieszkaćniedaleko stacji metra.A ponieważ Harald pracuje w okolicy Times Square, powinnimieszkać w dzielnicy West Side, nie dalej niż dwa przystanki od ekspresowegoprzystanku.Kay i Harald śmiali się z przejazdowej obsesji Norine, a jednak Haraldzapamiętał to sobie.Teraz również, gdy po brydżu Kay podała kawę i grzanki z serem,Norine wykrzyknęła:- Co, prawdziwa śmietanka? - Jak gdyby wszyscy prócz milionerów powinnibyli zadowolić się skondensowanym mlekiem.Od czasu ślubu Kay ciągle tłumaczyłamężowi, że ludzie kupują śmietankę jako rzecz naturalną (twierdził, że wystarczygórna warstwa mleka z butelki), zaczerwieniła się teraz jak burak, jak gdyby Norineprzyłapała ją na kłamstwie.Ale, o dziwo, Harald, zamiast przyczepić się do żony,tylko się z nią droczył:- Co, prawdziwa śmietanka? - mamrotał po wyjściu gości, miętosząc jej piersi.Harald stale utrzymywał, że Kay jest przezroczysta.Czasem, jak tego wieczoru,był to zarzut, kiedy indziej jednak kochał ją za to, że tak łatwo można ją przejrzeć,choć nigdy dokładnie się nie dowiedziała, co on widzi lub sądzi, że widzi.Przypomniała sobie zabawny list, który znalazła ubiegłego wieczora, porządkując jegopapiery przed przeprowadzką.Był to list Haralda do ojca, doszła do wniosku, żemusiał go napisać w sobotę przed ich ślubem.Widząc swoje imię pośrodku pierwszejstrony, nie mogła się oprzeć pokusie przeczytania go. Kay nie boi się życia, Anders" - tak nazywał ojca.- Ty, mama i ja wszyscysię po trochu boimy.Wiemy, że może nas zranić.Kay nigdy się o tym niedowiedziała.Dlatego chyba postanowiłem w końcu się z nią ożenić, chociaż cynicyradzą mi poczekać na bogatą dziewczynę, która sfinansowałaby mi wystawienie mojejsztuki.Nie sądz, że nie myślałem o tym.Między nami mówiąc, nie jest to- 77 -SRprzeznaczone dla oczu mamy, znałem kilka takich w sensie biblijnym.Kochałem się znimi w ich sportowych samochodach, rewidowałem barki alkoholowe ich ojców,pozwalałem im płacić za mnie w nielegalnych szynkach, gdzie podpisują tylko ra-chunki.Więc wiem, co mówię.One też boją się życia, mają właściwy ich klasie pęddo śmierci, chcą utopić doświadczenie w zapamiętałej chwili rozkoszy.Są jakmenady, które zniszczyły Orfeusza - pamiętasz stary mit grecki? Ostatecznie boją sięprzyszłości tak samo jak rodzina Petersenów.Ty i mama zamartwiacie się, że znówmożesz stracić pracę lub że zbliża się wasz wiek emerytalny, a od czasu kryzysugospodarczego pozłacane dziewczyny martwią się, że papcio może stracić majątek lubże odbierze mu go rewolucja.Kay jest inna, pochodzi z klasy zabezpieczonej, do któ-rej Ty jakoś nigdy nie wszedłeś, wyższej klasy wolnych zawodów.Jej ojciec to wielkiortopeda w Salt Lake City, znajdz go w Who's Who (jeśli dotychczas tego niezrobiłeś).Ta klasa wierzy jeszcze w przyszłość, w swoją zdolność przetrwania irządzenia, zupełnie słusznie, jak to widać na przykładzie Związku Radzieckiego, gdziepraca lekarzy i naukowców, nawet z burżuazyjnego" środowiska, jest w wysokiejcenie, podobnie jak praca reżyserów filmowych i pisarzy.Dostrzegam tę wiarę, tępionierską ufność w Kay, a choć ona sama jest tego nieświadoma, ma to wypisane nacałej swej osobie, jak �zewnętrzny i widomy znak wewnętrznej duchowej łaski�, żebysię posłużyć cytatem z episkopalnego modlitewnika.Aaska ta nie rozciąga się na jejzgrabność, chyba tylko w sportach - jezdzi konno, pływa, nawet, jak twierdzi, gra whokeja.Wracając do modlitewnika (powinieneś zajrzeć do niego czasem ze względuna styl), Kay chce, żebyśmy wzięli ślub w kościele w parafii J.P.Morgana, zgadzamsię z poczuciem ironii i pocieszam się, że senator Cutting (Bronson Cutting z NewMexico, jeden z moich pomniejszych bohaterów - czy wspomniałem Ci o tym? -walczący postępowy dżentelmen) chodzi do tego kościoła, gdy przyjeżdża do NowegoJorku.Nie wiem, co Wy tam myślicie w Boise, ale tu na Wschodzie zaszły wielkiezmiany, odkąd Roosevelt nastał.Ty pewnie jako dawny zwolennik Townleya* nieufasz mu, lecz ja, mówiąc szczerze, nie podzielam Twego zdania.Czytałeś o napływieprofesorów do rządu, oto klucz do zmiany, która może oznaczać bezkrwawą rewolucjęw naszych czasach - mózgi zajmują miejsce kapitałów pieniężnych w zarządzaniu- 78 -SRnaszymi nienaruszonymi bogactwami.Tu w Nowym Jorku marksiści popełniają błąd,sądząc, że musi nastąpić rozstrzygająca walka między kapitalistami i robotnikami,można się bowiem spodziewać, że zarówno kapitaliści, jak i robotnicy w swojejobecnej morfologii zanikną.To znamienne, że Roosevelt jest patrycjuszem, a Kay,nawiasem mówiąc, twierdzi, że należał do Rady Powierniczej Vassar.Odbiegamtrochę od tematu, przypuszczam jednak, że dostrzegasz, o co mi idzie: uważam, żeżeniąc się z Kay, podejmuję zobowiązanie wobec przyszłości.Brzmi to cokolwiekmistycznie, lecz w moim uczuciu do niej jest coś mistycznego: poczucie słuszności"czy losu, nazwij to, jak chcesz.Nie pytaj, czy ją kocham, miłość, poza pociągiem fi-zycznym, pozostaje dla mnie wielkością nie znaną.Domyśliłeś się tego zapewne.Kayjest bardzo silną młodą osobą, promieniuje z niej niezmiernie żywiołowa jeszczeżywotność.Tobie i mamie nie spodoba się może od razu, ale ja bardzo potrzebuję jejżywotności, której brak jeszcze kształtu i kierunku, sądzę jednak, że potrafię właściwiepokierować Kay.* Townley Nonpartisan Leage - ugrupowanie robotniczo-chłopskie o umiar-kowanie lewicowych i ludowych sympatiach, działające przed i po pierwszej wojnieświatowej.Ale, ale, czy mama nie zechciałaby, pisząc do Kay, zaproponować, żebymówiła jej po imieniu.Jak wszystkie nowoczesne dziewczyny Kay nie cierpi zwracaćsię do teściowej per mamo", a pani Petersen brzmi zbyt oficjalnie.Wytłumacz tomamie.Kay już teraz nazywa Ciebie w myśli Anders, wzrusza ją nasz wzajemnystosunek, to znaczy - Twój i mój [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Jeszcze raz zajrzała do fasoli i zatrzasnęładrzwiczki piekarnika.Put będzie dowodził (już go słyszała), że Harald ma absolutną rację, wycofującsię z prawnego zobowiązania, którym jest kontrakt dzierżawy, bo taki kontrakt jestformą wyzysku, a czynsz nie zapracowanym dochodem - coś w tym guście.Natomiast- 76 -SRNorine będzie się rozwodziła nad kosztami przejazdu.Miała hysia na tym punkcie.Gdy ostatnio grali w brydża, wzięła Kay w krzyżowy ogień pytań, jak jezdzi do pracy.- Autobusem śródmiejskim? - spytała, patrząc na męża, jak gdyby jazda tymautobusem była niesłychanym luksusem.- I nadziemną przez Szóstą Aleję? - Znówspojrzała na męża, kiwając głową.- Więc płacisz za dwa bilety - zakończyłabezlitośnie.Norine miała idee fixe, że wszystkie młode małżeństwa powinny mieszkaćniedaleko stacji metra.A ponieważ Harald pracuje w okolicy Times Square, powinnimieszkać w dzielnicy West Side, nie dalej niż dwa przystanki od ekspresowegoprzystanku.Kay i Harald śmiali się z przejazdowej obsesji Norine, a jednak Haraldzapamiętał to sobie.Teraz również, gdy po brydżu Kay podała kawę i grzanki z serem,Norine wykrzyknęła:- Co, prawdziwa śmietanka? - Jak gdyby wszyscy prócz milionerów powinnibyli zadowolić się skondensowanym mlekiem.Od czasu ślubu Kay ciągle tłumaczyłamężowi, że ludzie kupują śmietankę jako rzecz naturalną (twierdził, że wystarczygórna warstwa mleka z butelki), zaczerwieniła się teraz jak burak, jak gdyby Norineprzyłapała ją na kłamstwie.Ale, o dziwo, Harald, zamiast przyczepić się do żony,tylko się z nią droczył:- Co, prawdziwa śmietanka? - mamrotał po wyjściu gości, miętosząc jej piersi.Harald stale utrzymywał, że Kay jest przezroczysta.Czasem, jak tego wieczoru,był to zarzut, kiedy indziej jednak kochał ją za to, że tak łatwo można ją przejrzeć,choć nigdy dokładnie się nie dowiedziała, co on widzi lub sądzi, że widzi.Przypomniała sobie zabawny list, który znalazła ubiegłego wieczora, porządkując jegopapiery przed przeprowadzką.Był to list Haralda do ojca, doszła do wniosku, żemusiał go napisać w sobotę przed ich ślubem.Widząc swoje imię pośrodku pierwszejstrony, nie mogła się oprzeć pokusie przeczytania go. Kay nie boi się życia, Anders" - tak nazywał ojca.- Ty, mama i ja wszyscysię po trochu boimy.Wiemy, że może nas zranić.Kay nigdy się o tym niedowiedziała.Dlatego chyba postanowiłem w końcu się z nią ożenić, chociaż cynicyradzą mi poczekać na bogatą dziewczynę, która sfinansowałaby mi wystawienie mojejsztuki.Nie sądz, że nie myślałem o tym.Między nami mówiąc, nie jest to- 77 -SRprzeznaczone dla oczu mamy, znałem kilka takich w sensie biblijnym.Kochałem się znimi w ich sportowych samochodach, rewidowałem barki alkoholowe ich ojców,pozwalałem im płacić za mnie w nielegalnych szynkach, gdzie podpisują tylko ra-chunki.Więc wiem, co mówię.One też boją się życia, mają właściwy ich klasie pęddo śmierci, chcą utopić doświadczenie w zapamiętałej chwili rozkoszy.Są jakmenady, które zniszczyły Orfeusza - pamiętasz stary mit grecki? Ostatecznie boją sięprzyszłości tak samo jak rodzina Petersenów.Ty i mama zamartwiacie się, że znówmożesz stracić pracę lub że zbliża się wasz wiek emerytalny, a od czasu kryzysugospodarczego pozłacane dziewczyny martwią się, że papcio może stracić majątek lubże odbierze mu go rewolucja.Kay jest inna, pochodzi z klasy zabezpieczonej, do któ-rej Ty jakoś nigdy nie wszedłeś, wyższej klasy wolnych zawodów.Jej ojciec to wielkiortopeda w Salt Lake City, znajdz go w Who's Who (jeśli dotychczas tego niezrobiłeś).Ta klasa wierzy jeszcze w przyszłość, w swoją zdolność przetrwania irządzenia, zupełnie słusznie, jak to widać na przykładzie Związku Radzieckiego, gdziepraca lekarzy i naukowców, nawet z burżuazyjnego" środowiska, jest w wysokiejcenie, podobnie jak praca reżyserów filmowych i pisarzy.Dostrzegam tę wiarę, tępionierską ufność w Kay, a choć ona sama jest tego nieświadoma, ma to wypisane nacałej swej osobie, jak �zewnętrzny i widomy znak wewnętrznej duchowej łaski�, żebysię posłużyć cytatem z episkopalnego modlitewnika.Aaska ta nie rozciąga się na jejzgrabność, chyba tylko w sportach - jezdzi konno, pływa, nawet, jak twierdzi, gra whokeja.Wracając do modlitewnika (powinieneś zajrzeć do niego czasem ze względuna styl), Kay chce, żebyśmy wzięli ślub w kościele w parafii J.P.Morgana, zgadzamsię z poczuciem ironii i pocieszam się, że senator Cutting (Bronson Cutting z NewMexico, jeden z moich pomniejszych bohaterów - czy wspomniałem Ci o tym? -walczący postępowy dżentelmen) chodzi do tego kościoła, gdy przyjeżdża do NowegoJorku.Nie wiem, co Wy tam myślicie w Boise, ale tu na Wschodzie zaszły wielkiezmiany, odkąd Roosevelt nastał.Ty pewnie jako dawny zwolennik Townleya* nieufasz mu, lecz ja, mówiąc szczerze, nie podzielam Twego zdania.Czytałeś o napływieprofesorów do rządu, oto klucz do zmiany, która może oznaczać bezkrwawą rewolucjęw naszych czasach - mózgi zajmują miejsce kapitałów pieniężnych w zarządzaniu- 78 -SRnaszymi nienaruszonymi bogactwami.Tu w Nowym Jorku marksiści popełniają błąd,sądząc, że musi nastąpić rozstrzygająca walka między kapitalistami i robotnikami,można się bowiem spodziewać, że zarówno kapitaliści, jak i robotnicy w swojejobecnej morfologii zanikną.To znamienne, że Roosevelt jest patrycjuszem, a Kay,nawiasem mówiąc, twierdzi, że należał do Rady Powierniczej Vassar.Odbiegamtrochę od tematu, przypuszczam jednak, że dostrzegasz, o co mi idzie: uważam, żeżeniąc się z Kay, podejmuję zobowiązanie wobec przyszłości.Brzmi to cokolwiekmistycznie, lecz w moim uczuciu do niej jest coś mistycznego: poczucie słuszności"czy losu, nazwij to, jak chcesz.Nie pytaj, czy ją kocham, miłość, poza pociągiem fi-zycznym, pozostaje dla mnie wielkością nie znaną.Domyśliłeś się tego zapewne.Kayjest bardzo silną młodą osobą, promieniuje z niej niezmiernie żywiołowa jeszczeżywotność.Tobie i mamie nie spodoba się może od razu, ale ja bardzo potrzebuję jejżywotności, której brak jeszcze kształtu i kierunku, sądzę jednak, że potrafię właściwiepokierować Kay.* Townley Nonpartisan Leage - ugrupowanie robotniczo-chłopskie o umiar-kowanie lewicowych i ludowych sympatiach, działające przed i po pierwszej wojnieświatowej.Ale, ale, czy mama nie zechciałaby, pisząc do Kay, zaproponować, żebymówiła jej po imieniu.Jak wszystkie nowoczesne dziewczyny Kay nie cierpi zwracaćsię do teściowej per mamo", a pani Petersen brzmi zbyt oficjalnie.Wytłumacz tomamie.Kay już teraz nazywa Ciebie w myśli Anders, wzrusza ją nasz wzajemnystosunek, to znaczy - Twój i mój [ Pobierz całość w formacie PDF ]