[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tymi słowy pociągnęła Sarę szerokimi, wijącymi się scho�dami na górne piętro.W Sztokholmie Eryk Wylander został natychmiast zawie�ziony do Szpitala Karolińskiego.Młody lekarz pogotowia ra�tunkowego jeszcze podczas jazdy powiadomił przez radio blokoperacyjny, w chwili przybycia więc wszystko czekało przygo�towane do natychmiastowego zabiegu.Inga i Sven Rasmussen podążali za wózkiem z leżącymnieruchomo Erykiem aż do wejścia na blok.Potem za nie�przytomnym zamknęły się automatyczne drzwi.Sven chwycił Ingę za ramię. Odwiozę panią do hotelu zaproponował. Dziękuję, wolę zostać tutaj odmówiła zdecydowa�nie.Nie próbował jej przekonywać.Poza tym sam chciał po�czekać na wynik operacji.Zbyt był niespokojny, aby w hoteluzająć się czymś rozsądnym.Czas zdawał się stać w miejscu.Przed blokiem operacyj�nym znajdowała się poczekalnia.Tam usiedli.Inga paliła nie�mal bez przerwy.Czasami wstawała i jak zwierzę w klatceprzemierzała pokój od ściany do ściany.Jej wędrówki dener�wowały Svena, ale nic nie mówił.Wyglądała strasznie: roz�biegane oczy, zmięta twarz w plamach.Prawic ze sobą nie rozmawiali, bo i o czym?Czy Eryk przeżyje? Czy lekarzom uda się go uratować?O Boże, musi z tego wyjść! Nie może umrzeć!Oboje o tym bez przerwy myśleli.Jednak głośno wypowie�dziane słowa uczyniłyby oczekiwanie jeszcze gorszym.Raz przemknęło Rasmussenowi przez myśl, że powi�nien zawiadomić Carmen, ale z miejsca odsunął to napózniej.Rozsądek nakazywał, by przekazać informację mat�ce Eryka dopiero wtedy, gdy będzie dokładniej znany jegostan.Sarze Maienstedt też trzeba powiedzieć.Sven nie wie�dział przecież, że była na Oestrot, przypuszczał, że jeszczenic wyszła z hotelu.Wieczorem w dniu przyjazdu Eryk przedstawił ją przyja�cielowi. Oto ona rzekł wtedy. To jest Sara.Tak był przy tym szczęśliwy.Wreszcie po wielu godzinach oczekiwania wywiezionoEryka z sali operacyjnej do separatki na OIOM-ic i podłą�czono do różnorakich monitorów.Jedna pielęgniarka nieopuszczała pokoju, druga pojawiła się nieco pózniej, by spraw�dzić poziom kroplówki, którą mu podano.Inga i Sven widzieli go już przelotnie w korytarzu.A więcżył.Jednakże co do przebiegu operacji żaden z eskortującychpielęgniarzy nie potrafił udzielić wiążących wyjaśnień.Od tej chwili oboje przenieśli się pod separatkę.Svenodszedł tylko na chwilę, żeby zadzwonić do Carmen Wylan-der.W którymś momencie Eryk zaczął się niepokoić.Rzucałgłową, próbował coś mówić, ale z ust dobywał mu się tylkobełkot.Pielęgniarka siedząca przy łóżku pochyliła się nadnim. Boli? spytała, biorąc go za rękę. Czy pan mniesłyszy?Powieki Eryka nie poruszyły się, dostrzegła natomiast jak�by cień uśmiechu na wargach. Sara. wymamrotał. Sara.I zapadł na powrót w narkotyczny sen.Na korytarzu Inga niespokojnie chodziła w tę i z powro�tem.Przerwała dopiero na widok siostry wychodzącej odEryka. Jak on się czuje? Przeżyje? spytała z obawą.Pielęgniarka wzruszyła ramionami. Przykro mi, na to pytanie może pani odpowiedziećtylko lekarz. Niech mnie więc pani do niego zaprowadzi zażąda�ła Inga z histerią w głosie. To niemożliwe. Chcę natychmiast mówić z lekarzem!Inga chwyciła siostrę za ramię.Ta uwolniła się zgoła nieła-godnym ruchem. Jak będzie miał czas.Teraz to niemożliwe.Mamy jesz�cze jeden nagły przypadek.Pospiesznie odeszła i zniknęła za jakimiś drzwiami.Inga zacisnęła dłonie w pięści. Ten cholerny lekarz! Muszę z nim porozmawiać!Sven Rasmussen, który dotąd stał trochę dalej i wy�glądał przez okno, podszedł i narzucił jej płaszcz na ramio�na. Słyszała pani przecież.Operuje.Wpatrywała się w niego, a wargi jej drżały jak w febrze.Zauważył, że zaraz dostanie ataku histerii, toteż starał się jąwyprowadzić na dwór. Matka Eryka przylatuje najbliższym samolotem powiedział.W oczach Ingi pojawiła się panika.Złapała Svcna za kla�py marynarki. To nie ja. krzyknęła, potrząsając nim, jakby po�stradała zmysły. To nie ja.Obróciła się na pięcie i pobiegła do wyjścia.Telefon ze Sztokholmu zastał Carmen u Konrada.Poszłado sąsiadów, bo trochę się niepokoiła, że Eryk dziś nie dzwo�nił.Może przynajmniej Sara odezwała się do ojca.Konrad Maienstedt pakował w salonie część dokumenta�cji z laboratorium i z biurka do dużej aktówki.Po wyjezdzie Peregriny podjął decyzję: nie będzie czekałna rozwój sytuacji w Sztokholmie.Poleci do Hamburga.Tracił tu tylko czas na nie kończące się jałowe rozmyś�lania.W Hamburgu tymczasem czekata na niego praca.I Ellen.Carmen weszła od strony tarasu. Pakuje się pan? Jedzie pan do Hamburga? Myślałam,że dopiero jak wybudują centrum? Jest dużo do roboty odparł niechętnie i zamknąłaktówkę.Wziął rzucony na oparcie fotela krawat i zawią�zał go sobie na szyi. Nowy etap życia rzuciła Carmen z uśmiechem. Cieszę się ze względu na pana. W każdym razie tutaj usunę się wreszcie z drogi odparł szorstko i przygryzł wargę. Nie to miałam na myśli.Odwrócił się do niej z uniesionymi brwiami. Nie? A ja tak!Podszedł do biurka i zebrał jeszcze kolejne notatki, którezamierzał wziąć. Widzi pani, któreś z nas zawiodło.I to jestem ja.Carmen chciała zaprzeczyć, ale nie pozwolił.Ze zmarsz�czonym czołem wpatrywał się w dywan pod stopami. Przypuszczalnie jestem niewłaściwym mężem dla nie�właściwej żony.Wysyłam ją do Sztokholmu, a tymczasemchciałem ją zabrać ze sobą do Hamburga.Igram z losem,zamiast po prostu powiedzieć: Zostań ze mną, potrzebujęcię.I do tego wyobrażam sobie, że moja córka może towszystko uratować.Co za dureń ze mnie!Wybuch profesora byl dla Carmen trochę kłopotliwy.Niewiedziała, jak ma zareagować.Naturalnie rozumiała go.Niemniej Eryk, choć rozbił małżeństwo Maienstedtów,był jej synem. Miał pan jakieś wieści ze Sztokholmu? spytaław końcu.Konrad wzruszył ramionami. Nie! I wcale ich nie pragnę.Pewnie myślą, że będę jeścigał telefonami.Inga musi sobie poradzić sama.Gospodyni Wylanderów przerwała rozmowę, pojawiającsię na tarasie. Pani Wylander, tu pani jest! Szybko, niech pani mi�giem wraca do domu.Pilny telefon ze Szwecji.Ma pani na�tychmiast oddzwonić!Carmen skinęła głową i już miała wyjść, gdy wtem sięzatrzymała. Czy coś przekazać?Mina profesora stała się jeszcze bardziej surowa. Nie! odparł szorstko. Nic mnie to wszystko nieobchodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Z tymi słowy pociągnęła Sarę szerokimi, wijącymi się scho�dami na górne piętro.W Sztokholmie Eryk Wylander został natychmiast zawie�ziony do Szpitala Karolińskiego.Młody lekarz pogotowia ra�tunkowego jeszcze podczas jazdy powiadomił przez radio blokoperacyjny, w chwili przybycia więc wszystko czekało przygo�towane do natychmiastowego zabiegu.Inga i Sven Rasmussen podążali za wózkiem z leżącymnieruchomo Erykiem aż do wejścia na blok.Potem za nie�przytomnym zamknęły się automatyczne drzwi.Sven chwycił Ingę za ramię. Odwiozę panią do hotelu zaproponował. Dziękuję, wolę zostać tutaj odmówiła zdecydowa�nie.Nie próbował jej przekonywać.Poza tym sam chciał po�czekać na wynik operacji.Zbyt był niespokojny, aby w hoteluzająć się czymś rozsądnym.Czas zdawał się stać w miejscu.Przed blokiem operacyj�nym znajdowała się poczekalnia.Tam usiedli.Inga paliła nie�mal bez przerwy.Czasami wstawała i jak zwierzę w klatceprzemierzała pokój od ściany do ściany.Jej wędrówki dener�wowały Svena, ale nic nie mówił.Wyglądała strasznie: roz�biegane oczy, zmięta twarz w plamach.Prawic ze sobą nie rozmawiali, bo i o czym?Czy Eryk przeżyje? Czy lekarzom uda się go uratować?O Boże, musi z tego wyjść! Nie może umrzeć!Oboje o tym bez przerwy myśleli.Jednak głośno wypowie�dziane słowa uczyniłyby oczekiwanie jeszcze gorszym.Raz przemknęło Rasmussenowi przez myśl, że powi�nien zawiadomić Carmen, ale z miejsca odsunął to napózniej.Rozsądek nakazywał, by przekazać informację mat�ce Eryka dopiero wtedy, gdy będzie dokładniej znany jegostan.Sarze Maienstedt też trzeba powiedzieć.Sven nie wie�dział przecież, że była na Oestrot, przypuszczał, że jeszczenic wyszła z hotelu.Wieczorem w dniu przyjazdu Eryk przedstawił ją przyja�cielowi. Oto ona rzekł wtedy. To jest Sara.Tak był przy tym szczęśliwy.Wreszcie po wielu godzinach oczekiwania wywiezionoEryka z sali operacyjnej do separatki na OIOM-ic i podłą�czono do różnorakich monitorów.Jedna pielęgniarka nieopuszczała pokoju, druga pojawiła się nieco pózniej, by spraw�dzić poziom kroplówki, którą mu podano.Inga i Sven widzieli go już przelotnie w korytarzu.A więcżył.Jednakże co do przebiegu operacji żaden z eskortującychpielęgniarzy nie potrafił udzielić wiążących wyjaśnień.Od tej chwili oboje przenieśli się pod separatkę.Svenodszedł tylko na chwilę, żeby zadzwonić do Carmen Wylan-der.W którymś momencie Eryk zaczął się niepokoić.Rzucałgłową, próbował coś mówić, ale z ust dobywał mu się tylkobełkot.Pielęgniarka siedząca przy łóżku pochyliła się nadnim. Boli? spytała, biorąc go za rękę. Czy pan mniesłyszy?Powieki Eryka nie poruszyły się, dostrzegła natomiast jak�by cień uśmiechu na wargach. Sara. wymamrotał. Sara.I zapadł na powrót w narkotyczny sen.Na korytarzu Inga niespokojnie chodziła w tę i z powro�tem.Przerwała dopiero na widok siostry wychodzącej odEryka. Jak on się czuje? Przeżyje? spytała z obawą.Pielęgniarka wzruszyła ramionami. Przykro mi, na to pytanie może pani odpowiedziećtylko lekarz. Niech mnie więc pani do niego zaprowadzi zażąda�ła Inga z histerią w głosie. To niemożliwe. Chcę natychmiast mówić z lekarzem!Inga chwyciła siostrę za ramię.Ta uwolniła się zgoła nieła-godnym ruchem. Jak będzie miał czas.Teraz to niemożliwe.Mamy jesz�cze jeden nagły przypadek.Pospiesznie odeszła i zniknęła za jakimiś drzwiami.Inga zacisnęła dłonie w pięści. Ten cholerny lekarz! Muszę z nim porozmawiać!Sven Rasmussen, który dotąd stał trochę dalej i wy�glądał przez okno, podszedł i narzucił jej płaszcz na ramio�na. Słyszała pani przecież.Operuje.Wpatrywała się w niego, a wargi jej drżały jak w febrze.Zauważył, że zaraz dostanie ataku histerii, toteż starał się jąwyprowadzić na dwór. Matka Eryka przylatuje najbliższym samolotem powiedział.W oczach Ingi pojawiła się panika.Złapała Svcna za kla�py marynarki. To nie ja. krzyknęła, potrząsając nim, jakby po�stradała zmysły. To nie ja.Obróciła się na pięcie i pobiegła do wyjścia.Telefon ze Sztokholmu zastał Carmen u Konrada.Poszłado sąsiadów, bo trochę się niepokoiła, że Eryk dziś nie dzwo�nił.Może przynajmniej Sara odezwała się do ojca.Konrad Maienstedt pakował w salonie część dokumenta�cji z laboratorium i z biurka do dużej aktówki.Po wyjezdzie Peregriny podjął decyzję: nie będzie czekałna rozwój sytuacji w Sztokholmie.Poleci do Hamburga.Tracił tu tylko czas na nie kończące się jałowe rozmyś�lania.W Hamburgu tymczasem czekata na niego praca.I Ellen.Carmen weszła od strony tarasu. Pakuje się pan? Jedzie pan do Hamburga? Myślałam,że dopiero jak wybudują centrum? Jest dużo do roboty odparł niechętnie i zamknąłaktówkę.Wziął rzucony na oparcie fotela krawat i zawią�zał go sobie na szyi. Nowy etap życia rzuciła Carmen z uśmiechem. Cieszę się ze względu na pana. W każdym razie tutaj usunę się wreszcie z drogi odparł szorstko i przygryzł wargę. Nie to miałam na myśli.Odwrócił się do niej z uniesionymi brwiami. Nie? A ja tak!Podszedł do biurka i zebrał jeszcze kolejne notatki, którezamierzał wziąć. Widzi pani, któreś z nas zawiodło.I to jestem ja.Carmen chciała zaprzeczyć, ale nie pozwolił.Ze zmarsz�czonym czołem wpatrywał się w dywan pod stopami. Przypuszczalnie jestem niewłaściwym mężem dla nie�właściwej żony.Wysyłam ją do Sztokholmu, a tymczasemchciałem ją zabrać ze sobą do Hamburga.Igram z losem,zamiast po prostu powiedzieć: Zostań ze mną, potrzebujęcię.I do tego wyobrażam sobie, że moja córka może towszystko uratować.Co za dureń ze mnie!Wybuch profesora byl dla Carmen trochę kłopotliwy.Niewiedziała, jak ma zareagować.Naturalnie rozumiała go.Niemniej Eryk, choć rozbił małżeństwo Maienstedtów,był jej synem. Miał pan jakieś wieści ze Sztokholmu? spytaław końcu.Konrad wzruszył ramionami. Nie! I wcale ich nie pragnę.Pewnie myślą, że będę jeścigał telefonami.Inga musi sobie poradzić sama.Gospodyni Wylanderów przerwała rozmowę, pojawiającsię na tarasie. Pani Wylander, tu pani jest! Szybko, niech pani mi�giem wraca do domu.Pilny telefon ze Szwecji.Ma pani na�tychmiast oddzwonić!Carmen skinęła głową i już miała wyjść, gdy wtem sięzatrzymała. Czy coś przekazać?Mina profesora stała się jeszcze bardziej surowa. Nie! odparł szorstko. Nic mnie to wszystko nieobchodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]