[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałam męża,poślubionego wobec Boga.Madonna benedetta, niech będzie dobry dlamnie.Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w milczeniu.Czy powinnam cośpowiedzieć, czy lepiej zaczekać, żeby on pierwszy się odezwał? Jegoniespokojne spojrzenie wędrowało za okno, więc i ja spoglądałam nakrajobraz.Czemu się tak przyglądał? Winnicom mieniącym sięwszystkimi odcieniami złota i czerwieni? Gajom migdałowym?Topornym wiejskim chałupom rozmytym w strugach deszczu? Pasącymsię owcom? Zachowywał się tak, jakby widoki ważniejsze były od tego,co miał przed sobą.Ode mnie. Czemu się przyglądasz? Wszystkiemu.Niczemu.Topole straciły już Uście.Będziemy mieliwczesną zimę.Może nawet padać śnieg.Co za dziwny początek małżeństwa.Zaczynamy od rozmowy opogodzie. Mówią na ciebie Piętro czy Antonio? Wreszcie spojrzał na mnie. Pierantonio. Dosyć długie.Uśmiechnął się powoli w dziwny sposób, tylko jedną stroną twarzy. Artemizja to też nie jest krótkie imię.57 Czy masz coś przeciwko temu, żebym nazywała cię Piętro? Tak misię bardziej podoba. Nazywaj mnie, jak chcesz.Wiedziałam, że jak najprędzej trzeba powiedzieć o rzeczachważniejszych, ciążyło mi to jak kawał żelaza zawieszony na piersi. Co wiesz o mnie? spytałam. Wiem, co się zdarzyło. Wiesz, co opowiadają na ulicach, czy wiesz, jak było naprawdę? Czułam palącą wręcz potrzebę, by opowiedzieć mu całą prawdę.Jestem niewinna.Owszem, nie jestem dziewicą, ale jestem n i e w i n n a.Skinął głową, byłam mu za to wdzięczna. Ten człowiek, ten Agostino. Nie zasługuje, by krew krążyła w jego żyłach.To cham i łajdak. Ale miałaś wyjść za niego? Wydawało mi się, że tak musi być.Tylko dlatego.Nie dbam oniego ani trochę, za to zależy mi, żeby jedyny człowiek na świecie, którysię liczy, wiedział o mojej niewinności.Wyglądało na to, że jest nieco zmieszany.Znów odwrócił się do okna.Wyprostowałam się.Godność.Pomyślałam, że chcę, by szanował mojągodność.Jego usta drgnęły, może zrozumiał.A może to z litości, możenie chciał, żebym dalej mu tłumaczyła.Chyba że to go po prostu wcalenie obchodziło. Czy będziemy mieszkać z twoimi rodzicami? Nie.Nie żyją. Och, przepraszam. Poczułam się jak ostatni głupiec.Przecieżtrzeba było zapytać o to Porzię. Podczas zarazy wuj zabrał mnie i Giovanniego za58miasto.To było dwanaście lat temu.Oni musieli zostać.Teraz jamieszkam w ich domu.Pomyślałam, że lepiej nie zadawać więcej pytań.Poczułam głód, ale lękałam się wspomnieć o tym.Nie chciałamzaczynać naszego pożycia małżeńskiego od próśb i żądań.Zprzerażeniem zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo kobieta zamężnaoddaje się we władzę drugiego człowieka; dotyczy to nawet zjedzeniakawałka chleba.Czy Graziella czuła to samo? A moja matka? Terazżałowałam, że nie rozmawiałam z nią częściej. Giovanni powiedział mi, że jesteś malarzem powiedziałam pochwili. Owszem. Ja też.-Ty? Byłam pewna, że Giovanni ci powiedział. Wskazałam na rulonypłócien. Kiedyś w Bolonii były dwie malarki przypomniał sobie malowały kwiaty. Ja maluję ludzi. Na jego nieco ospowatej twarzy zobaczyłamzaciekawienie. Chcesz zobaczyć?Piętro skinął głową.Podniosłam rulon i pozwoliłam mu się rozwinąć.Na wierzchu była Grająca na lutni.Przyjrzał się uważnie całemuobrazowi. Widać zręczność ręki stwierdził.Płótno upadło na podłogę, ukazując moją Zuzannę; obraz był zbytduży, bym mogła rozwinąć go w całości.Nie widać było dolnej części istopy Zuzanny zanurzonej w wodzie. Och. Otworzył szeroko oczy.Czułam, jak moje serce bijemocniej, szybciej niż podczas mszy ślubnej. To bardzo dobre.Chyba był nieco zaskoczony.Przyjrzał się59twarzy Zuzanny i zmarszczył brwi. jest w tym dużo uczucia.Toznaczy: jej uczucia.Kiedy to namalowałaś? Parą lat temu. Przed. Tak. Byłaś taka młoda. Zamyślił się na chwile, a potem powiedział: Są w tym delikatne, bardzo subtelne przejścia kolorów, zwłaszcza wkarnacjach.Zwietliste jak szkło. Chcesz poznać tajemnicę? To werniks zrobiony z żywicybursztynowej, używanej przez lutników w Wenecji.Kolory wprost lśnią.Jedna część werniksu bursztynowego i trzy części oleju orzechowegoalbo lnianego.Trzeba zmieszać je, lekko podgrzewając, i pokryćwerniksem cały obraz po wyschnięciu każdej warstwy.Kolory są stabil-niejsze, jeżeli zmieszać je z werniksem, schną szybciej.Jeżeli robi sięlaserunki tylko olejem, farby czasem spływają po płótnie.Miał pochyloną głowę na wysokości brzucha Zuzanny -- alespoglądał w górę, na mnie.Jego twarz była częściowo zaciemniona, conadawało mu tajemniczy wygląd. Gdzie się tego nauczyłaś? Od ojca.Dodaje kroplę tego werniksu do każdej farby olejnej, jakaznajduje się na jego palecie.Sama wpadłam na pomysł, żeby wykonywaćw ten sposób wszystkie laserunki.Wydał z siebie dzwięczny, gardłowy dzwięk, który nie był żadnymsłowem. Zobaczysz.Pędzel przesuwa się gładziej po płótnie i kolory sąbardziej świetliste.Teraz i ty znasz tajemnicę. Uśmiechnęłam się,miałam nadzieję, że kokieteryjnie. To mój ślubny prezent dla ciebie.60Nie uśmiechnął się.Dał mi znak, żebym pokazała mu trzecie płótno:Judytę. Jeszcze nie jest skończona powiedziałam i upuściłam Zuzannęna podłogę.Gwizdnął przeciągle.A potem wykrzywił twarz w uśmiechu. Nie jest to obraz, który chciałbym powiesić w naszej sypialni, alejest znakomity.Trudna kompozycja. Podobał mi się jego uśmiechpełen zdumienia. Nie martw się.Mam nadzieję, że uda mi się go sprzedać.Przechylił głowę na bok, jakby chciał powiedzieć, że nie przyszło mudo głowy, bym miała zarabiać pieniądze ale wydawało mi się, że tylkoudaje zdziwienie. A może podaruję go Kosmie Medyceuszowi. Nie! Tego nie rób. Czemu nie? Takiego obrazu nie daje się w prezencie. A może? Oznajmiając mu w ten sposób o przybyciu nowegomalarza do jego miasta? Niech powiesi go w swej galerii i niech obrazprzypomina mu o mnie.Chyba nie podobał mu się ten pomysł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Miałam męża,poślubionego wobec Boga.Madonna benedetta, niech będzie dobry dlamnie.Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w milczeniu.Czy powinnam cośpowiedzieć, czy lepiej zaczekać, żeby on pierwszy się odezwał? Jegoniespokojne spojrzenie wędrowało za okno, więc i ja spoglądałam nakrajobraz.Czemu się tak przyglądał? Winnicom mieniącym sięwszystkimi odcieniami złota i czerwieni? Gajom migdałowym?Topornym wiejskim chałupom rozmytym w strugach deszczu? Pasącymsię owcom? Zachowywał się tak, jakby widoki ważniejsze były od tego,co miał przed sobą.Ode mnie. Czemu się przyglądasz? Wszystkiemu.Niczemu.Topole straciły już Uście.Będziemy mieliwczesną zimę.Może nawet padać śnieg.Co za dziwny początek małżeństwa.Zaczynamy od rozmowy opogodzie. Mówią na ciebie Piętro czy Antonio? Wreszcie spojrzał na mnie. Pierantonio. Dosyć długie.Uśmiechnął się powoli w dziwny sposób, tylko jedną stroną twarzy. Artemizja to też nie jest krótkie imię.57 Czy masz coś przeciwko temu, żebym nazywała cię Piętro? Tak misię bardziej podoba. Nazywaj mnie, jak chcesz.Wiedziałam, że jak najprędzej trzeba powiedzieć o rzeczachważniejszych, ciążyło mi to jak kawał żelaza zawieszony na piersi. Co wiesz o mnie? spytałam. Wiem, co się zdarzyło. Wiesz, co opowiadają na ulicach, czy wiesz, jak było naprawdę? Czułam palącą wręcz potrzebę, by opowiedzieć mu całą prawdę.Jestem niewinna.Owszem, nie jestem dziewicą, ale jestem n i e w i n n a.Skinął głową, byłam mu za to wdzięczna. Ten człowiek, ten Agostino. Nie zasługuje, by krew krążyła w jego żyłach.To cham i łajdak. Ale miałaś wyjść za niego? Wydawało mi się, że tak musi być.Tylko dlatego.Nie dbam oniego ani trochę, za to zależy mi, żeby jedyny człowiek na świecie, którysię liczy, wiedział o mojej niewinności.Wyglądało na to, że jest nieco zmieszany.Znów odwrócił się do okna.Wyprostowałam się.Godność.Pomyślałam, że chcę, by szanował mojągodność.Jego usta drgnęły, może zrozumiał.A może to z litości, możenie chciał, żebym dalej mu tłumaczyła.Chyba że to go po prostu wcalenie obchodziło. Czy będziemy mieszkać z twoimi rodzicami? Nie.Nie żyją. Och, przepraszam. Poczułam się jak ostatni głupiec.Przecieżtrzeba było zapytać o to Porzię. Podczas zarazy wuj zabrał mnie i Giovanniego za58miasto.To było dwanaście lat temu.Oni musieli zostać.Teraz jamieszkam w ich domu.Pomyślałam, że lepiej nie zadawać więcej pytań.Poczułam głód, ale lękałam się wspomnieć o tym.Nie chciałamzaczynać naszego pożycia małżeńskiego od próśb i żądań.Zprzerażeniem zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo kobieta zamężnaoddaje się we władzę drugiego człowieka; dotyczy to nawet zjedzeniakawałka chleba.Czy Graziella czuła to samo? A moja matka? Terazżałowałam, że nie rozmawiałam z nią częściej. Giovanni powiedział mi, że jesteś malarzem powiedziałam pochwili. Owszem. Ja też.-Ty? Byłam pewna, że Giovanni ci powiedział. Wskazałam na rulonypłócien. Kiedyś w Bolonii były dwie malarki przypomniał sobie malowały kwiaty. Ja maluję ludzi. Na jego nieco ospowatej twarzy zobaczyłamzaciekawienie. Chcesz zobaczyć?Piętro skinął głową.Podniosłam rulon i pozwoliłam mu się rozwinąć.Na wierzchu była Grająca na lutni.Przyjrzał się uważnie całemuobrazowi. Widać zręczność ręki stwierdził.Płótno upadło na podłogę, ukazując moją Zuzannę; obraz był zbytduży, bym mogła rozwinąć go w całości.Nie widać było dolnej części istopy Zuzanny zanurzonej w wodzie. Och. Otworzył szeroko oczy.Czułam, jak moje serce bijemocniej, szybciej niż podczas mszy ślubnej. To bardzo dobre.Chyba był nieco zaskoczony.Przyjrzał się59twarzy Zuzanny i zmarszczył brwi. jest w tym dużo uczucia.Toznaczy: jej uczucia.Kiedy to namalowałaś? Parą lat temu. Przed. Tak. Byłaś taka młoda. Zamyślił się na chwile, a potem powiedział: Są w tym delikatne, bardzo subtelne przejścia kolorów, zwłaszcza wkarnacjach.Zwietliste jak szkło. Chcesz poznać tajemnicę? To werniks zrobiony z żywicybursztynowej, używanej przez lutników w Wenecji.Kolory wprost lśnią.Jedna część werniksu bursztynowego i trzy części oleju orzechowegoalbo lnianego.Trzeba zmieszać je, lekko podgrzewając, i pokryćwerniksem cały obraz po wyschnięciu każdej warstwy.Kolory są stabil-niejsze, jeżeli zmieszać je z werniksem, schną szybciej.Jeżeli robi sięlaserunki tylko olejem, farby czasem spływają po płótnie.Miał pochyloną głowę na wysokości brzucha Zuzanny -- alespoglądał w górę, na mnie.Jego twarz była częściowo zaciemniona, conadawało mu tajemniczy wygląd. Gdzie się tego nauczyłaś? Od ojca.Dodaje kroplę tego werniksu do każdej farby olejnej, jakaznajduje się na jego palecie.Sama wpadłam na pomysł, żeby wykonywaćw ten sposób wszystkie laserunki.Wydał z siebie dzwięczny, gardłowy dzwięk, który nie był żadnymsłowem. Zobaczysz.Pędzel przesuwa się gładziej po płótnie i kolory sąbardziej świetliste.Teraz i ty znasz tajemnicę. Uśmiechnęłam się,miałam nadzieję, że kokieteryjnie. To mój ślubny prezent dla ciebie.60Nie uśmiechnął się.Dał mi znak, żebym pokazała mu trzecie płótno:Judytę. Jeszcze nie jest skończona powiedziałam i upuściłam Zuzannęna podłogę.Gwizdnął przeciągle.A potem wykrzywił twarz w uśmiechu. Nie jest to obraz, który chciałbym powiesić w naszej sypialni, alejest znakomity.Trudna kompozycja. Podobał mi się jego uśmiechpełen zdumienia. Nie martw się.Mam nadzieję, że uda mi się go sprzedać.Przechylił głowę na bok, jakby chciał powiedzieć, że nie przyszło mudo głowy, bym miała zarabiać pieniądze ale wydawało mi się, że tylkoudaje zdziwienie. A może podaruję go Kosmie Medyceuszowi. Nie! Tego nie rób. Czemu nie? Takiego obrazu nie daje się w prezencie. A może? Oznajmiając mu w ten sposób o przybyciu nowegomalarza do jego miasta? Niech powiesi go w swej galerii i niech obrazprzypomina mu o mnie.Chyba nie podobał mu się ten pomysł [ Pobierz całość w formacie PDF ]