[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wprzeddzień zabójstwa dzwonił do Wiednia i rozmawiał z nią przez tele-fon, ale ani słowem mu nie wspomniała, że gdzieś się wybiera.Co więcej,Ałła Kodrina powinna była wyjechać po męża na wiedeńskie lotniskodwa dni po jego ostatnim telefonie.Z uwagi na brak jasnego motywu zbrodni nie udało się nakreślić krę-gu podejrzanych.Sprawa utknęła w martwym punkcie.Wzięłam do ręki ostatnią kartkę.Zawierała doskonale sporządzonepodsumowanie sprawy.I tu wyszedł na jaw fakt, który do tej pory pomi-nięto.Otóż na krótko przed śmiercią (dokładnego czasu zgonu nie udałosię, co prawda, ustalić) ofiara odbyła stosunek.Śmiertelny cios dosię-gnął ją nagą w łóżku.Zważywszy na obecność dwóch nakryć i kieliszków stojących na stole,nie ma w tym właściwie nic dziwnego.Bo czym jeszcze może się zająćparka po obaleniu butelki wina?Durny wiolonczelista! Zachciało mu się petersburskiej wiernej żonki!Podczas, gdy on ślęczał nad wiolonczelą, zarabiając na jej zachcianki inabawiając się przy tym odcisków na palcach, ona spokojnie popijałasobie winko i pieprzyła się z jakimś samcem.Całkiem nieźle jak na tęniepozorną mysz, którą oglądałam na „marcowym” zdjęciu.Po raz pierwszy Ałła Kodrina wzbudziła we mnie coś w rodzajuwspółczucia.Nie na długo jednak, za moment bowiem znalazłam w teczce jeszczejedną kartkę.Była to kopia spisu biżuterii zmarłej:1.Złoty łańcuszek (ze skomplikowanym, skręcanym splotem).2.Złoty wisiorek (znak zodiaku - Waga).3.Złota bransoleta (z tego samego kompletu co łańcuszek).4.Złote kolczyki ze szmaragdami (małe wkrętki).5.Złoty pierścionek (zaręczynowy).6.Złoty pierścionek ze szmaragdem, który obejmowały liście wino-grona.Nie wierzyłam własnym oczom.Stas wręczył mi identyczny pierścio-nek! Z języczkami w kształcie malutkich listków winogrona, które pod-trzymywały kamień.Czy to był tylko podobny pierścionek, czy też dostałam dokładnieTEN?Faktem jest, że Kiwi wpadł w szał, gdy go zobaczył.A jeśli miałam pierścionek zmarłej? Pierścionek, który miała na palcuw momencie, gdy ktoś zadawał jej śmiertelny cios w głowę.to noszę wswojej torebce jedynego świadka zabójstwa?! Ale jak ten pierścionekmógł trafić do Stasa? I gdzie się podziały pozostałe rzeczy z listy?Odpowiedź na ostatnie pytanie otrzymałam natychmiast.Według no-tatek Siergieja Olew Kiwi z niewiadomych przyczyn odmówił zabraniaklejnotów.Dlatego przekazano je bratu Ałły Kodriny - Filipowi.Za po-kwitowaniem.Odstawiłam teczkę na swoje miejsce i podeszłam do okna.Z wysokości szesnastego piętra roztaczał się oszałamiający widok nazatokę, port i nowy kompleks mieszkalny, położony na przeciwległymbrzegu.Gdzieś w dole zahuczał mały holownik.Boże, gdybym tu miesz-kała, gdybym była na miejscu Siergieja Sinienki i umiała pisać - nigdynie grzebałabym się w tych wszystkich, ociekających krwią, ludzkichbrudach.Pisałabym zupełnie o czymś innym - o tym małym holowniku,o statkach, przycumowanych do pirsów, o pochyłych dźwigach, a naweto kwiatkach i puchu z topoli.Puch z topoli - petersburska plaga od początku czerwca aż do końcalipca! Włazi do nosa, wplątuje się w sierść psów, nie daje spokoju nawetnocą.Przy otwartym oknie potrafi wlecieć do pokoju i przylepić się dospoconego tyłka klienta.Podparłam głowę ręką i roześmiałam się w głos: nie będzie ze mniełagodnego lirycznego poety.To pewne.Zresztą, podobnie jak detektywa.Co z tego, że wiedziałam już, jak zginęła Ałła Kodrina, skoro nie przy-bliżyło mnie to ani o krok do rozwiązania zagadki śmierci jej męża.Je-dyne, co mi pozostało, to podążyć śladami tego przeklętego pierścionka.A prowadzą one prosto do brata zmarłej kobiety.Ciekawe, jaki miał sto-sunek do swojego słynnego szwagra?* * *Dokładnie o ósmej wieczorem usłyszałam trzask drzwi wejściowych.Siergiej, który dość długo krzątał się w przedpokoju, zapukał delikatniedo drzwi i równie delikatnie zapytał:- Można?Ton jego głosu z miejsca wzbudził moją czujność: może myśli, że za-bawiam się z jego kotem i właśnie w tej chwili poddaję go zuchwałymseksualnym eksperymentom?- Można? - powtórzył Siergiej.- Jasne.Przecież to twój dom.Wszedł zupełnie jak nie on: cichutko i delikatnie.W jednej dłonidzierżył bukiet gerber, a w drugiej ogromną reklamówkę z naszą kolacją.- Jak ci minął dzień? - zapytałam tonem kochającej żony.- Cudownie.- Co to za kwiaty?- No tak.- zaczerwienił się uroczo -.to dla ciebie.To dla mnie.Jasne.Pewnie od wdzięcznych fanów moich kryminal-nych zdolności.Nie mam już żadnych wątpliwości, to prawdziwy zbo-czeniec.Tymczasem na stole pojawiła się kolacja.Byłam niezmiernie zasko-czona.Wędzona kiełbasa, kawałek jesiotra, suszona polędwica wołowa,ser „Dorblu” z uroczym nalotem pleśni.Do tego oliwki i inne smakołyki.Na końcu zobaczyłam butelkę wódki „Smirnoff”, whisky i tequilę.- A ta impreza to z jakiej okazji?- Z twojej - Siergiej złapał się za ucho i w końcu pozwolił sobie spójnemi prosto w oczy.Mogę przysiąc, że ujrzałam w nich nieme uwielbienie.- Tak?- Jeśli, oczywiście, nie masz nic przeciwko.Oczywiście, że nie miałam nic przeciwko.Szczególnie, że na pierogi zmięsem, które mi zostawił, połasiłby się jedynie samobójca.- Alkoholu wziąłem więcej, do wyboru.Mocny.Specjalnie dla ciebie.- Jestem wzruszona.Zaczęliśmy od whisky.Siergiej bez mrugnięcia okiem wlał w siebie dzienną dawkę, przełknąłbez apetytu kawałek mięsa i zaczął się na mnie gapić.- Znałaś Stanisława Driemowa? - zapytał przejmującym szeptem.W jego ustach zabrzmiało to jak: „Czy zgodzisz się za mnie wyjść, ko-chanie?”.Z zaskoczenia aż się zakrztusiłam oliwką.Doszłam do siebie dopieropo przełknięciu pestki.- Dlaczego o to pytasz? - odpowiedziałam takim samym tonem.Wmoim wykonaniu zabrzmiało to jak: „Spadaj, kochanie!”.- Bo mnie okłamałaś.Proszę, proszę, jacy jesteśmy wrażliwi!- W jakim sensie - „okłamałam”?- Ojciec Kodriny nie ożenił się po raz drugi.Był klasycznym przykła-dem wzorowego domatora.Nie wyszło ci to kłamstwo o przyrodnichsiostrach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl