[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzie�lił się hoj�nie swo�imi spo�strze�że�nia�mi z każ�dym, kto chciał słu�chać i jegoelo�kwen�cję po�dzi�wiać.Róż�ną mie�wał pu�blicz�ność, cho�ciaż na�ów�czas po�cze�kal�niedwor�ców ko�le�jo�wych gro�ma�dzi�ły przede wszyst�kim za�moż�nych i wy�kształ�co�nych, botyl�ko ta�kich było stać na po�dró�że i mieć ku nim dość po�wo�dów.I spo�ty�ka w swo�imcza�sie a to dru�ka�rza, a to re�dak�to�ra ja�kie�goś  Goń�ca , a to wy�daw�cę in�ne�go Ku�rie�ra.To�wa�rzy�stwo jest le�wi�co�we i każ�dy chce mieć u sie�bie pi�sa�rza-ko�le�ja�rza,bo to i eg�zo�tycz�ne, i w do�brym to�nie.Sa�kwo�jaż, oczy�wi�sty atry�but da�le�kich po�dró�ży,wy�po�sa�ży te�raz jesz�cze w pa�pier pi�śmien�ny, ka�ła�marz, sta�lów�kę w ob�sad�ce i, nawszel�ki wy�pa�dek, tu�zin sta�ran�nie za�stru�ga�nych ołów�ków.Po la�tach po�stój w każ�dym więk�szym mie�ście pan ma�szy�ni�sta za�cznie od wi�zy�tyw tam�tej�szym  Goń�cu czy  Ku�rie�rze , w dru�giej ko�lej�no�ści do�pie�ro ro�zej�rzy się zaja�kąś roz�ryw�ką, po�szu�ku�jąc na ryn�ku lub w knaj�pie dzie�wu�chy, co wraż�li�wa na sur�dut,zło�ty ze�ga�rek i obiet�ni�cę da�le�kich po�dró�ży przyj�mie za�pro�sze�nie na ko�le�jar�skąkwa�te�rę.Na�wet nie obiet�ni�cę, w tam�tych la�tach, w tam�tych ryn�kach i tam�tych knaj�pachspra�wy są da�le�ko prost�sze, wy�star�czy za�py�tać: A we Wied�niu (Pa�ry�żu, Drez�nie, SanktPe�ters�bur�gu& ) pan�na by�łaś? I już.Je�śli się po�szczę�ści, spę�dzi noc, ru�cha�jąc pan�nęw ryt�mie pod�kła�dów ko�le�jo�wych, z czu�ło�ścią pa�ro�wo�zu, kłu�jąc su�mia�stym wą�sem.Na�za�jutrz za�pro�si na prze�jażdż�kę lo�ko�mo�ty�wą do da�le�kie�go mia�sta, gdziepo�wo�łu�jąc się na prze�pi�sy, zo�sta�wi na pe�ro�nie w ob�ło�ku pary i po�że�gnaza�wa�diac�kim, prze�cią�głym gwiz�dem.A je�śli się w ryn�ku nie po�szczę�ści, wró�ci doga�ze�ty i wy�po�sa�żo�ny w ad�res od�naj�dzie bur�de�lik przy ma�łej ulicz�ce na ro�gat�kach lubw za�uł�ku koło staj�ni i skła�dów opa�łu.O ile jesz�cze nig�dy tam nie był.Z pew�nej po�dró�ży do Wied�nia, co wy�pad�kiem sta�ła się ostat�nią, wra�ca ka�le�ką.Ob�lu�zo�wa�na ryng�bel�ka do�słow�nie miaż�dży mu lewe ra�mię.Ra�mię trze�baam�pu�to�wać, a to kła�dzie kres ko�le�jar�skiej ka�rie�rze.Pan ma�szy�ni�sta, naj�lep�sza par�tiaw mie�ście, au�to�ry�tet i ozdo�ba to�wa�rzy�stwa, na�mięt�ny pi�sarz i rap�so�dycz�nyuwo�dzi�ciel, musi roz�stać się z ko�le�ją  ko�le�ją, co jed�nym jest za�le�d�wie środ�kiem lo�ko�mo�cji, jemu zaś była we�hi�ku�łem ży�cia, przy�no�sząc jed�no�cze�śnie twór�czespeł�nie�nie, fi�zjo�lo�gicz�ną ulgę płat�nej mi�ło�ści i in�spi�ra�cję po�kąt�nych żądz po�długwra�ca�ją�ce�go wów�czas do łask ka�no�nu li�te�rac�kie�go.Dla pana ma�szy�ni�sty ko�lej była wszyst�kim, dla ko�lei pan ma�szy�ni�sta był tyl�koka�le�ką.Ale ko�lej to coś wię�cej niż Le�wia�tan, ko�lej to po�stęp, co do�bro�wol�niewpro�wa�dza ta�kie rze�czy, jak czas pra�cy, de�pu�tat, urlop i eme�ry�tu�ra.Po�stęp ofe�ru�jepanu ma�szy�ni�ście sta�no�wi�sko za�wia�dow�cy sta�cji w Roz�bit�ku, w pru�skim za�bo�rze,gdzie do�ży�wa swych dni w ocze�ki�wa�niu na mun�du�ro�wą ren�tę.Oże�niw�szy sięz po�saż�ną cór�ką nie�ja�kie�go Ko�nef�ki, kup�ca bła�wat�ne�go ze Zgie�rza, spło�dzi czwór�kępo�tom�stwa w cią�gu pię�ciu lat dzie�lą�cych go od przej�ścia w stan spo�czyn�ku.Te�raz jużra�czej miesz�cza�nin niż ko�le�jarz, w do�dat�ku bez sta�łe�go i hoj�ne�go do�stę�pu do kur�wiejmą�dro�ści, po nie�dłu�gim cza�sie za�pa�da w pi�sar�ski le�targ.Li�te�ra�tu�ra ludz�ka rzecz, odtrzech grze�chów bie�rze swój po�czą�tek: py�chy, chci�wo�ści i roz�wią�zło�ści, choć nie�któ�rzyco bar�dziej wy�ro�zu�mia�li fi�lo�zo�fo�wie wi�dzą w nich tyl�ko strach, głód i po�żą�da�nie.Teżludz�kie rze�czy.Jak�kol�wiek to zwą, li�te�ra�tu�ra na obu koń�cach pro�ce�su nie jest moż�li�wabez grze�chu, choć�by nie�wiel�kie�go.Nie da się pi�sać bez grze�chu, bo nie bar�dzo jest o czym,a i czy�tać też nie za bar�dzo, bo upa�dek jest za�wsze cie�kaw�szy niż po�czci�wość cno�ty.I takoto pan fe�lie�to�ni�sta wy�sy�cha jako au�tor, od de�mo�na po�dró�ży, zró�dła wy�stęp�ku,od�cię�ty.Kil�ka było po�wo�dów, dla któ�rych pan ma�szy�ni�sta (wów�czas już panza�wia�dow�ca) od�dał całą czwór�kę po�tom�stwa rzym�sko�ka�to�lic�kie�mu po�wo�ła�niu.Jegowła�sne wy�cho�wa�nie w przy�klasz�tor�nej szko�le na pew�no się do tego przy�czy�ni�ło.Aleteż pro�sta przy�zwo�itość, oj�cow�ska mi�łość i żar�li�wa wia�ra były tu głów�nie na rze�czy.Wia�ra, bo do�pie�ro w pią�tą po�ślub�ną Wi�gi�lię, po tro�sze przy�pad�kiem, po czę�ścide�duk�cją i, nie�ste�ty, tro�chę też siłą, do�wie�dział się, że jego po�ło�wi�ca, Do�ro�ta z domuKo�nef�ka, wie�dzie się z prze�chrzczo�nych bia�ło�brze�skich %7ły�dów, a obo�je te�ścio�wie sąka�to�li�ka�mi zu�peł�nie świe�żej daty, i nie o to cho�dzi, że Do�ro�ta nie śpie�wa, bo nie umie,nie lubi i nie ma słu�chu, ale o to, że ko�lęd nie zna, bo i skąd.Nik�czem�nie oszu�ka�ny,w ta�jem�ni�cy przed dzieć�mi przez na�stęp�nych dzie�sięć lat ob�my�śla plan, jak z Do�ro�tyuczy�nić naj�gor�liw�szą rzym�ską ka�to�licz�kę w Roz�bit�ku, w ca�łej oko�li�cy, ba, w ca�łympru�skim za�bo�rze.Je�śli w rze�czy sa�mej tak bar�dzo chce być chrze�ści�jan�ką, toz pew�no�ścią jest go�to�wa do po�świę�ceń, co ich nowa wia�ra wy�ma�ga, gdyż w dzie�lena�wró�ce�nia po�świę�ce�nie jest nie�odzow�ne, a chrzest też ma swo�ją cenę i nikt ni�ko�go niebę�dzie zba�wiał za dar�mo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl