[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zadrżała.42- Wiem, petite - łagodnie odezwała się Marie.- Budziłamcię wtedy i dawałam do picia gorącą czekoladę.Pamiętasz?- Tak, tak, pamiętam - przyznała Anna, próbując się uśmiechnąć.- Byłaś dla mnie bardzo dobra.A kiedy przyjechaliśmy doLondynu, zrobiłaś mi szmacianą lalkę.Nie zapomniałam.Niewiem, dlaczego akurat teraz mi się to przypomniało.Możedlatego, że po ślubie Julii wszystko się zmieni, a ja się boję,bo nadal myślę, że każda zmiana oznacza katastrofę.Jestemstrasznym tchórzem.- Nie jesteś tchórzem, Anno.Nigdy tak o sobie nie myśl.Odważny człowiek to nie ten, który nigdy nie odczuwa strachu,tylko ten, kto mimo lęku robi to, co do niego należy.Takwłaśnie uczyniłaś.Twój ojciec nie zdobyłby dla nas paszportówbez szmaragdu, a to ty wyniosłaś go z więzienia.To wymagałowielkiej odwagi.Anna podniosła łyżkę.- %7łałuję teraz, że nie powiedziałam tacie otwarcie o finansowych kłopotach sir Roberta, ale wtedy uważałam to zanielojalne w stosunku do wuja, który był dla mnie taki miły.Gdyby papa zdawał sobie sprawę z sytuacji, z pewnościąinaczej by wszystko zaplanował.- Może po ślubie córki ciotka zajmie się wyszukaniem dlaciebie odpowiedniego męża - próbowała ją pocieszyć Marie.- Boże! Mam nadzieję, że tak się nie stanie.Nie sądzę, żebymógł mi się spodobać kandydat wybrany przez ciotkę Susan.W swoim pokoju przy Charles Street, tuż przy Drury Lane,Laurence krytycznym spojrzeniem mierzył kobietę siedzącąprzy toaletce, zajętą pudrowaniem policzków i czernieniemrzęs.Jasnokasztanowe włosy związała w uroczy, skromny43koczek.Od szyi w górę wyglądała jak dama - może nienajmłodsza, ale mądra i szanowana, w średnim wieku, najprawdopodobniej wdowa.Jednak od szyi w dół widok przywodził na myśl całkiemodmienne skojarzenia.Czarny koronkowy gorset, prowokacyjnie podnoszący biust, nie miał nic wspólnego z przyzwoitymwyglądem, a już różowe podwiązki z falbankami można byokreślić jako skandaliczne.- Podaj mi suknię, kochanie.Laurence podniósł z łóżka skromne czarne odzienie.- Pomóc ci zapiąć?- Jeśli możesz.Suknia miała niewielki dekolt i długie rękawy.Po jej włożeniukobieta natychmiast zmieniła się w stuprocentową damę.- Teraz halka i już prawie jestem gotowa.- Dokończyłaubieranie się z zadziwiającą szybkością, wynik długoletniejpraktyki w teatralnej przebieralni.- No i co, jak wyglądam?- Wyprostowała się i przybrała minę nieco zasmuconej szacownej wdowy.Laurence, widząc tę nagłą transformację, nie umiał powstrzymać śmiechu.- Helen, jesteś wspaniała.- Mamo - poprawiła go.- Mam nadzieję, że się uda -dodała powątpiewająco.- Mamo? - Wybuchnął śmiechem.- Oczywiście, że sięuda.Nie mogę spudłować.Helen nagle spoważniała.- Laurence, czy jesteś pewien, że chcesz się wdawać w tęmaskaradę?- Naturalnie - odparł zniecierpliwiony.- Potrzebuję pieniędzy, a z tego, co się dowiedziałem, ona je ma.44- Jesteś pewien? Może to tylko plotka jakiegoś niedyskretnego urzędniczyny.- Zaryzykuję - zawyrokował Laurence.Przyjrzał się sobiekrytycznie w dużym lustrze.Zobaczył wysokiego, młodegomężczyznę, przystojnego, choć raczej drobnego, z jasnoniebieskimi oczami i włosami starannie obciętym na Tytusa.Garniturdobrze skrojony, lecz nie ostentacyjny, sprawiał, że Lawrenswyglądał na osobę, z którą z pewnością nie miał nic wspólnego- wiarygodnego, dobrze prosperującego przedsiębiorcę, prawdopodobnie drugiej lub trzeciej generacji, trochę już zaznajomionego z wielkim światem i szukającego żony z wyższych sfer.Helen także spojrzała na postać w lustrze.Laurence, o czymwiedziała, był w tej chwili prawie bez grosza, ale miał nosado pieniędzy.Spotkała go po raz pierwszy, kiedy był oszalałymna punkcie teatru szesnastolatkiem, ciągle się kręcił wokółTheatre Royal, w którym występowała jako chórzystka.Potraktowała go wtedy dość lekko, raczej bawiąc się jego zaletami,bo skończyła już trzydziestkę i młodzi adoratorzy nie przytrafialisię jej już codziennie.Laurence jej się podobał, toteż w końcuprzyjęła go do łóżka i, co gorsza, wyjawiła kilka sekretów,czego pózniej bardzo żałowała.Młodzieniec o twarzy anioła nie cofnął się, co odkryła potemz goryczą, przed szantażem i kilkakrotnie musiała oddać muwszystkie pieniądze, jakie jej się trafiły.Wieść o jego wyjezdziedo Ameryki przyjęła z ulgą.Teraz, siedem lat pózniej, Laurence znowu pojawił sięw Londynie.Helen trzymała się swojej posady dosłowniepazurami, bo choć, na szczęście, zachowała szczupłą sylwetkę,a jej włosy nie straciły blasku, to jednak nie miała pojęcia,przez ile jeszcze sezonów może liczyć na tę pracę.Za odegranieroli jego matki Laurence zaproponował jej dziesięć gwinei,45a tylko Pan Bóg wiedział, jak bardzo potrzebowała tychpieniędzy.Laurence powrócił z Ameryki jeszcze przystojniejszy, bardziej brutalny, co, zdaniem Helen, mogło pociągać wielekobiet.Nie wątpiła, że młoda dama, o którą Laurence sięubiega, ogromnie się ucieszy na widok tak przystojnego kandydata na męża.Helen jednak obawiała się go, i to mocno, alestarała się to ukryć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Zadrżała.42- Wiem, petite - łagodnie odezwała się Marie.- Budziłamcię wtedy i dawałam do picia gorącą czekoladę.Pamiętasz?- Tak, tak, pamiętam - przyznała Anna, próbując się uśmiechnąć.- Byłaś dla mnie bardzo dobra.A kiedy przyjechaliśmy doLondynu, zrobiłaś mi szmacianą lalkę.Nie zapomniałam.Niewiem, dlaczego akurat teraz mi się to przypomniało.Możedlatego, że po ślubie Julii wszystko się zmieni, a ja się boję,bo nadal myślę, że każda zmiana oznacza katastrofę.Jestemstrasznym tchórzem.- Nie jesteś tchórzem, Anno.Nigdy tak o sobie nie myśl.Odważny człowiek to nie ten, który nigdy nie odczuwa strachu,tylko ten, kto mimo lęku robi to, co do niego należy.Takwłaśnie uczyniłaś.Twój ojciec nie zdobyłby dla nas paszportówbez szmaragdu, a to ty wyniosłaś go z więzienia.To wymagałowielkiej odwagi.Anna podniosła łyżkę.- %7łałuję teraz, że nie powiedziałam tacie otwarcie o finansowych kłopotach sir Roberta, ale wtedy uważałam to zanielojalne w stosunku do wuja, który był dla mnie taki miły.Gdyby papa zdawał sobie sprawę z sytuacji, z pewnościąinaczej by wszystko zaplanował.- Może po ślubie córki ciotka zajmie się wyszukaniem dlaciebie odpowiedniego męża - próbowała ją pocieszyć Marie.- Boże! Mam nadzieję, że tak się nie stanie.Nie sądzę, żebymógł mi się spodobać kandydat wybrany przez ciotkę Susan.W swoim pokoju przy Charles Street, tuż przy Drury Lane,Laurence krytycznym spojrzeniem mierzył kobietę siedzącąprzy toaletce, zajętą pudrowaniem policzków i czernieniemrzęs.Jasnokasztanowe włosy związała w uroczy, skromny43koczek.Od szyi w górę wyglądała jak dama - może nienajmłodsza, ale mądra i szanowana, w średnim wieku, najprawdopodobniej wdowa.Jednak od szyi w dół widok przywodził na myśl całkiemodmienne skojarzenia.Czarny koronkowy gorset, prowokacyjnie podnoszący biust, nie miał nic wspólnego z przyzwoitymwyglądem, a już różowe podwiązki z falbankami można byokreślić jako skandaliczne.- Podaj mi suknię, kochanie.Laurence podniósł z łóżka skromne czarne odzienie.- Pomóc ci zapiąć?- Jeśli możesz.Suknia miała niewielki dekolt i długie rękawy.Po jej włożeniukobieta natychmiast zmieniła się w stuprocentową damę.- Teraz halka i już prawie jestem gotowa.- Dokończyłaubieranie się z zadziwiającą szybkością, wynik długoletniejpraktyki w teatralnej przebieralni.- No i co, jak wyglądam?- Wyprostowała się i przybrała minę nieco zasmuconej szacownej wdowy.Laurence, widząc tę nagłą transformację, nie umiał powstrzymać śmiechu.- Helen, jesteś wspaniała.- Mamo - poprawiła go.- Mam nadzieję, że się uda -dodała powątpiewająco.- Mamo? - Wybuchnął śmiechem.- Oczywiście, że sięuda.Nie mogę spudłować.Helen nagle spoważniała.- Laurence, czy jesteś pewien, że chcesz się wdawać w tęmaskaradę?- Naturalnie - odparł zniecierpliwiony.- Potrzebuję pieniędzy, a z tego, co się dowiedziałem, ona je ma.44- Jesteś pewien? Może to tylko plotka jakiegoś niedyskretnego urzędniczyny.- Zaryzykuję - zawyrokował Laurence.Przyjrzał się sobiekrytycznie w dużym lustrze.Zobaczył wysokiego, młodegomężczyznę, przystojnego, choć raczej drobnego, z jasnoniebieskimi oczami i włosami starannie obciętym na Tytusa.Garniturdobrze skrojony, lecz nie ostentacyjny, sprawiał, że Lawrenswyglądał na osobę, z którą z pewnością nie miał nic wspólnego- wiarygodnego, dobrze prosperującego przedsiębiorcę, prawdopodobnie drugiej lub trzeciej generacji, trochę już zaznajomionego z wielkim światem i szukającego żony z wyższych sfer.Helen także spojrzała na postać w lustrze.Laurence, o czymwiedziała, był w tej chwili prawie bez grosza, ale miał nosado pieniędzy.Spotkała go po raz pierwszy, kiedy był oszalałymna punkcie teatru szesnastolatkiem, ciągle się kręcił wokółTheatre Royal, w którym występowała jako chórzystka.Potraktowała go wtedy dość lekko, raczej bawiąc się jego zaletami,bo skończyła już trzydziestkę i młodzi adoratorzy nie przytrafialisię jej już codziennie.Laurence jej się podobał, toteż w końcuprzyjęła go do łóżka i, co gorsza, wyjawiła kilka sekretów,czego pózniej bardzo żałowała.Młodzieniec o twarzy anioła nie cofnął się, co odkryła potemz goryczą, przed szantażem i kilkakrotnie musiała oddać muwszystkie pieniądze, jakie jej się trafiły.Wieść o jego wyjezdziedo Ameryki przyjęła z ulgą.Teraz, siedem lat pózniej, Laurence znowu pojawił sięw Londynie.Helen trzymała się swojej posady dosłowniepazurami, bo choć, na szczęście, zachowała szczupłą sylwetkę,a jej włosy nie straciły blasku, to jednak nie miała pojęcia,przez ile jeszcze sezonów może liczyć na tę pracę.Za odegranieroli jego matki Laurence zaproponował jej dziesięć gwinei,45a tylko Pan Bóg wiedział, jak bardzo potrzebowała tychpieniędzy.Laurence powrócił z Ameryki jeszcze przystojniejszy, bardziej brutalny, co, zdaniem Helen, mogło pociągać wielekobiet.Nie wątpiła, że młoda dama, o którą Laurence sięubiega, ogromnie się ucieszy na widok tak przystojnego kandydata na męża.Helen jednak obawiała się go, i to mocno, alestarała się to ukryć [ Pobierz całość w formacie PDF ]