[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ponieważ nie mogę zostawić was bez opieki, proponuję, abyściepojechały ze mną.Jakieś sprzeciwy?- Ma pan psa? - zainteresowała się Jessica.- Jakiej rasy? To pies policyjny?- Nie, Kramer to kundel.- Kramer? - Grace spojrzała na niego zaintrygowana.Uprzytomniła sobienagle, że chciałaby zobaczyć jego dom, jego psa i w ogóle to wszystko, comogłoby zdradzić choć trochę jego charakter.- Pamiętasz Kroniki Seinfelda"? Nazwałem moją sukę Kramer, bo jejżycie, tak jak i jego, to nieustanne pasmo nieszczęść.- Zrobił nieco zakłopotanąminę i Grace uśmiechnęła się mimo woli.- Chętnie poznamy tę twoją Kramer - zapewniła.- Jasne - zawtórowała jej Jessica.- No to powiedzcie, kiedy będziecie gotowe.- Wstał, zaniósł swojenaczynia do zlewu, spłukał je pod bieżącą wodą i wstawił do zmywarki.Grace iJessica wzięły z niego przykład.- Gdzie pan zaparkował? - zapytała Jessica piętnaście minut pózniej, kiedyodjeżdżali spod domu.Był piękny pazdziernikowy dzień, słoneczny i rześki, z błękitnymbezchmurnym niebem.O ostatnich kilkudniowych deszczach przypominały jedynierzadkie kałuże.Grace czuła, jak wstępuje w nią nowe życie; dopiero teraz zdałasobie sprawę, jak bardzo była ostatnio przybita i spięta.Zajęła miejsce zakierownicą, Jessica usiadła z tyłu.Marino chciał prowadzić, ale Gracezdecydowanie potrząsnęła głową, usiadł więc obok niej.- Czy ktoś ci już kiedyś powiedział, że masz chyba bzika na punkciesprawowania kontroli nad wszystkim dokoła? - szepnął jej do ucha i zanim zdążyłazareagować, odpowiedział na pytanie Jess: - Tam, za rogiem.Kiedy Grace włączała się do ruchu, rozejrzał się na wszystkie strony, jakbyto on kierował autem.Grace, widząc to, uśmiechnęła się kpiąco.I kto tu mówi obziku na punkcie sprawowania nad wszystkim kontroli, powiedziała bezgłośnie, zuwagi na Jess.Marino najwidoczniej odczytał to, co powiedziała, z ruchu jej warg,bo odpowiedział uśmiechem, a potem dodał, zwracając się do Jess:- Przestawię go pózniej.Może w drodze powrotnej.Jego dom mieścił się w Dzielnicy Wiktoriańskiej w pobliżu uniwersytetu.Był to atrakcyjny kompleks odnowionych stuletnich domów, interesującamieszanina imponujących rezydencji i skromniejszych budowli, zamieszkanychprzez najrozmaitszą społeczność, od prezesów firm, którzy wraz z rodzinamizajmowali olbrzymie murowane domy o wartości wyrażanej w sześciocyfrowychkwotach, do niewielkich drewnianych blizniaków, popularnych wśród studentów iludzi samotnych, którzy dopiero pięli się w górę.W takim właśnie domu, jednopiętrowym, dość szarym, z zadaszonymbetonowym tarasem i jednym dużym oknem z wieloma szybkami wychodzącym naulicę, mieszkał Marino.Przy sąsiednich drzwiach stała starsza kobieta i zamiatałataras.Kiedy Grace zaparkowała przy krawężniku - nie było tu podjazdów - kobietaodwróciła się do nich, przerywając sprzątanie.- Jeszcze jedna noc za domem, co Tony? - zawołała.Kiwnęła ręką i zachichotała, patrząc na niego, jak idzie za Grace i Jesswąskim popękanym chodnikiem w stronę tarasu.- Taka już moja praca, pani Crutcher.Ani chwili wytchnienia - odkrzyknąłz pogodnym uśmiechem.- Stara śpiewka.- Pani Crutcher zrewanżowała się podobnym uśmiechem iwróciła do swego zajęcia, Marino natomiast otworzył drzwi i wszyscy troje weszlido środka.Na pierwszy rzut oka mieszkanie wyglądało na nieco zaniedbane, leczschludne; czuło się nieco stęchły zapach, co wskazywało na potrzebę solidnegowietrzenia.Zciany były białe i niemal zupełnie pozbawione ozdób.Meble -brązowa tweedowa kanapa oraz beżowa amerykanka w saloniku - nosiły śladywieloletniego użytkowania, znajdowały się jednak w znośnym stanie.Na podłodzeleżał dywan supełkowy, w kącie stał telewizor, a parawan z miedzianego drutuosłaniał nieczynny kominek.Wnęki po obu jego stronach zabudowano regałamipełnymi książek w kieszonkowych wydaniach, nad gzymsem wisiało lustroozdobione małą fotografią w ramce.- A gdzie pies? - zapytała Jessica.W przeciwieństwie do Grace niewykazywała żadnego zainteresowania wystrojem mieszkania.- Na podwórzu za domem.- Marino uśmiechnął się tajemniczo.- Możeszwyjść przez kuchnię.Ruszył przodem przez pokój przyległy do saloniku.Pierwotnie miał to byćpewnie stołowy, pomyślała Grace, choć służy obecnie jako pokój do wypoczynkulub pracy, stąd biurko z krzesłem, komputer i zapełnione książkami półki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.A ponieważ nie mogę zostawić was bez opieki, proponuję, abyściepojechały ze mną.Jakieś sprzeciwy?- Ma pan psa? - zainteresowała się Jessica.- Jakiej rasy? To pies policyjny?- Nie, Kramer to kundel.- Kramer? - Grace spojrzała na niego zaintrygowana.Uprzytomniła sobienagle, że chciałaby zobaczyć jego dom, jego psa i w ogóle to wszystko, comogłoby zdradzić choć trochę jego charakter.- Pamiętasz Kroniki Seinfelda"? Nazwałem moją sukę Kramer, bo jejżycie, tak jak i jego, to nieustanne pasmo nieszczęść.- Zrobił nieco zakłopotanąminę i Grace uśmiechnęła się mimo woli.- Chętnie poznamy tę twoją Kramer - zapewniła.- Jasne - zawtórowała jej Jessica.- No to powiedzcie, kiedy będziecie gotowe.- Wstał, zaniósł swojenaczynia do zlewu, spłukał je pod bieżącą wodą i wstawił do zmywarki.Grace iJessica wzięły z niego przykład.- Gdzie pan zaparkował? - zapytała Jessica piętnaście minut pózniej, kiedyodjeżdżali spod domu.Był piękny pazdziernikowy dzień, słoneczny i rześki, z błękitnymbezchmurnym niebem.O ostatnich kilkudniowych deszczach przypominały jedynierzadkie kałuże.Grace czuła, jak wstępuje w nią nowe życie; dopiero teraz zdałasobie sprawę, jak bardzo była ostatnio przybita i spięta.Zajęła miejsce zakierownicą, Jessica usiadła z tyłu.Marino chciał prowadzić, ale Gracezdecydowanie potrząsnęła głową, usiadł więc obok niej.- Czy ktoś ci już kiedyś powiedział, że masz chyba bzika na punkciesprawowania kontroli nad wszystkim dokoła? - szepnął jej do ucha i zanim zdążyłazareagować, odpowiedział na pytanie Jess: - Tam, za rogiem.Kiedy Grace włączała się do ruchu, rozejrzał się na wszystkie strony, jakbyto on kierował autem.Grace, widząc to, uśmiechnęła się kpiąco.I kto tu mówi obziku na punkcie sprawowania nad wszystkim kontroli, powiedziała bezgłośnie, zuwagi na Jess.Marino najwidoczniej odczytał to, co powiedziała, z ruchu jej warg,bo odpowiedział uśmiechem, a potem dodał, zwracając się do Jess:- Przestawię go pózniej.Może w drodze powrotnej.Jego dom mieścił się w Dzielnicy Wiktoriańskiej w pobliżu uniwersytetu.Był to atrakcyjny kompleks odnowionych stuletnich domów, interesującamieszanina imponujących rezydencji i skromniejszych budowli, zamieszkanychprzez najrozmaitszą społeczność, od prezesów firm, którzy wraz z rodzinamizajmowali olbrzymie murowane domy o wartości wyrażanej w sześciocyfrowychkwotach, do niewielkich drewnianych blizniaków, popularnych wśród studentów iludzi samotnych, którzy dopiero pięli się w górę.W takim właśnie domu, jednopiętrowym, dość szarym, z zadaszonymbetonowym tarasem i jednym dużym oknem z wieloma szybkami wychodzącym naulicę, mieszkał Marino.Przy sąsiednich drzwiach stała starsza kobieta i zamiatałataras.Kiedy Grace zaparkowała przy krawężniku - nie było tu podjazdów - kobietaodwróciła się do nich, przerywając sprzątanie.- Jeszcze jedna noc za domem, co Tony? - zawołała.Kiwnęła ręką i zachichotała, patrząc na niego, jak idzie za Grace i Jesswąskim popękanym chodnikiem w stronę tarasu.- Taka już moja praca, pani Crutcher.Ani chwili wytchnienia - odkrzyknąłz pogodnym uśmiechem.- Stara śpiewka.- Pani Crutcher zrewanżowała się podobnym uśmiechem iwróciła do swego zajęcia, Marino natomiast otworzył drzwi i wszyscy troje weszlido środka.Na pierwszy rzut oka mieszkanie wyglądało na nieco zaniedbane, leczschludne; czuło się nieco stęchły zapach, co wskazywało na potrzebę solidnegowietrzenia.Zciany były białe i niemal zupełnie pozbawione ozdób.Meble -brązowa tweedowa kanapa oraz beżowa amerykanka w saloniku - nosiły śladywieloletniego użytkowania, znajdowały się jednak w znośnym stanie.Na podłodzeleżał dywan supełkowy, w kącie stał telewizor, a parawan z miedzianego drutuosłaniał nieczynny kominek.Wnęki po obu jego stronach zabudowano regałamipełnymi książek w kieszonkowych wydaniach, nad gzymsem wisiało lustroozdobione małą fotografią w ramce.- A gdzie pies? - zapytała Jessica.W przeciwieństwie do Grace niewykazywała żadnego zainteresowania wystrojem mieszkania.- Na podwórzu za domem.- Marino uśmiechnął się tajemniczo.- Możeszwyjść przez kuchnię.Ruszył przodem przez pokój przyległy do saloniku.Pierwotnie miał to byćpewnie stołowy, pomyślała Grace, choć służy obecnie jako pokój do wypoczynkulub pracy, stąd biurko z krzesłem, komputer i zapełnione książkami półki [ Pobierz całość w formacie PDF ]