[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brendas z pewnością wiedziała.Wszyscy musieli wiedzieć.Nynaeve czuła, że się cała skręca. Pytam tylko dlatego, że twoje ćwiczenia zdają się być bardzo męczące.Słyszałam, jak kilka sióstr napomykało, że chyba zbliżasz się już do kresu swoichznaczących odkryć.Twoje dodatkowe obowiązki mogą tu stanowić problem.chociaż Elayne każdego właściwie dnia pokazuje nam coś nowego i mimo iż nieprzestała prowadzić lekcji, również szoruje garnki.Wiele sióstr zastanawia się,czy nie mogłyby okazać się bardziej pomocne nizli Theodrin.Gdybyśmy się zaj-mowały tobą na zmianę, pracując przez cały dzień, mogłoby to przynieść lepszeefekty, nizli te na poły nieoficjalne lekcje z kimś, kto, mimo wszystko, ma pozycjęniewiele bardziej znaczącą od Przyjętej. Wszystko to powiedziane zostało zu-pełnie bezbarwnym tonem, bez śladu oskarżenia, jednak Nynaeve poczerwieniała,jakby ją ktoś przed chwilą uderzył. Pewna jestem, że Theodrin lada dzień znajdzie klucz do moich problemów,Aes Sedai niemalże wyszeptała. Będę się bardziej starać, Aes Sedai. Po-spiesznie skłoniła się i odwróciła, zanim Brendas zdążyła ją zatrzymać.Skończyłosię na tym, że wpadła na jedną z nowo przybyłych siwowłosych.Były do siebiena tyle podobne, że mogły być naprawdę siostrami, stanowiły niemalże wzajemnelustrzane odbicia subtelnych rysów i arystokratycznych twarzy.Zderzenie to nie było tylko lekkim, przypadkowym dotknięciem, zaczęła więcprzepraszać, lecz Aes Sedai zmierzyły ją spojrzeniem, z którego nawet sokół był-by dumny. Uważaj jak chodzisz, Przyjęta.Za moich czasów Przyjęta, która spróbo-wałaby stratować Aes Sedai, miałaby włosy bielsze niż moje, zanim skończyłabyszorować podłogi.Druga dotknęła jej ręki. Och, pozwól odejść temu dziecku, Vandene.Mamy pracę do wykonania.Vandene zareagowała na te słowa ostrym parsknięciem, jednak pozwoliła tam-tej wyprowadzić się na zewnątrz.Nynaeve postanowiła zaczekać, aż tamte odejdą na dobre, i wtedy zobaczyła,jak Sheriam wychodzi z jednego z gabinetów w towarzystwie Myrelle, Morvrini Beonin.Myrelle również ją dostrzegła i ruszyła już w jej kierunku, ale zdążyłazrobić tylko jeden krok, kiedy Sheriam i Morvrin, równocześnie niemal, położyły90swe ręce na jej ramionach i powiedziały do niej coś przyciszonymi głosami, kil-kukrotnie zerkając na Nynaeve.Nie przestając rozmawiać, cała czwórka przeszłaprzez salę i zniknęła za kolejnymi drzwiami.Dopiero gdy znalazła się ponownie przed frontem Małej Wieży, Nynaeve po-zwoliła sobie z rozmysłem mocno szarpnąć za warkocz.Ostatniej nocy spotkałysię z Mądrymi.Rozwiązanie zagadki, w jaki sposób tamte powstrzymały Myrelleprzed powiedzeniem jej czegoś do słuchu, było aż nazbyt łatwe.Jeżeli Egwenepojawiła się w końcu w Sercu Kamienia, to ona nie miała o tym wiedzieć.Ny-naeve al Meara popadła w niełaskę.Nynaeve al Meara szorowała garnki niczymnowicjuszka, mimo iż jej status mógł być przynajmniej o jeden stopień wyższynizli Przyjętej.Nynaeve al Meara nie czyniła postępów podczas ćwiczeń z The-odrin, a zródło wszystkich jej cudownych odkryć najwyrazniej wyschło.Nynaeveal Meara nigdy nie zostanie Aes Sedai.Wiedziała, że robią błąd, gdy postano-wiły, że wszystko, co wyciągną z Moghedien, będą przekazywać przez Elayne.Wiedziała!Jej język skręcił się na wspomnienie odrażającego smaku.Gotowany kocibluszcz i sproszkowana mawinia.Sama podała to lekarstwo niezliczonym dzie-ciom, które nie chciały przestać kłamać.W porządku, sama to zaproponowała,ale to był błąd.Aes Sedai nie mówiły już o jej pomysłach, mówiły o ich braku.Aes Sedai, które zawsze najwyżej przelotnie interesowały się jej blokadą, obecniezastanawiały się wspólnie, jak ją przełamać.Nie mogła wygrać.W taki czy innysposób, wszystko skończy się tym, że Aes Sedai będą ją badać od czubka głowyaż po pięty, od świtu do zmierzchu.Szarpnęła jeszcze mocniej warkocz, tak mocno, aż ją rozbolała skóra na gło-wie, ale w żaden sposób nie zmniejszyło to jej wewnętrznego rozdygotania.Prze-chodzący obok żołnierz w płaskim hełmie łucznika i watowanym kaftanie zwolniłi przyjrzał się jej ciekawie, ale odpowiedziała mu tak wrogim spojrzeniem, że ażsię zachwiał i szybko wmieszał w tłum.Dlaczego ta Elayne musi być taka uparta?Poczuła, że na jej ramionach zaciskają się męskie dłonie; odwróciła się, za-mierzając użyć takich słów, które wbiją tamtego w ziemię.Ale słowa zamarły jejna ustach.Thom Merrilin uśmiechał się do niej zza długich, siwych wąsów, błękitne,przenikliwe oczy iskrzyły się w pomarszczonej twarzy. Na widok twojej miny, Nynaeve, jestem gotów pomyśleć, że jesteś wście-kła, ale przecież wiem, że z racji twego słodkiego usposobienia ludzie proszą cię,byś im swoim palcem mieszała w herbacie.Juilin Sandar stał obok niego, wsparty na bambusowej pałce; szczupły męż-czyzna wyglądał tak, jakby go wyciosano z ciemnego drzewa.Juilin był Tairenia-ninem, a nie Tarabonianinem, jednak wciąż nosił na głowie ten głupawy kapeluszw kształcie stożka o ściętym wierzchołku, bardziej jeszcze odkształcony, nizli gozapamiętała.Zdarł go z głowy, kiedy nań spojrzała.Obaj mężczyzni byli okryci91kurzem i najwyrazniej zmęczeni po podróży, mieli zapadnięte policzki, chociażżaden z nich jeszcze przed wyruszeniem w drogę nie wyglądał jak okaz zdrowia.Teraz, widząc ich, była skłonna przypuszczać, że wszystkie te tygodnie, jakie mi-nęły, odkąd opuścili Salidar, spędzili albo w siodle, albo śpiąc w ubraniach.Zanim Nynaeve zdążyła otworzyć usta, rozpętała się prawdziwa burza.ToElayne rzuciła się Thomowi na szyję tak gwałtownie, że aż się zachwiał.On oczy-wiście też ją przytulił, podniósł do góry i zakręcił niby dzieckiem, mimo iż jednaz jego nóg nie była przecież do końca sprawna.Kiedy postawił ją z powrotem,twarz miał całą roześmianą, ona też zanosiła się chichotem.Szarpnęła go za wąsy,a potem wybuchnęli oboje jeszcze głośniejszym śmiechem.Przyjrzał się badaw-czo jej dłoniom, bardziej jeszcze spierzchniętym niż u Nynaeve, zapytał, w jakieteż kłopoty się wpakowała, kiedy jego nie było na miejscu i nie mógł przypilno-wać, aby zachowywała się poprawnie i skromnie, ona zaś odrzekła, że nikt jej niebędzie mówił, jak się ma zachowywać, tylko że zepsuła całą kwestię, bo rumieniłasię, chichotała i zagryzała wargi.Nynaeve zrobiła głęboki wdech.Czasami ci dwoje posuwali się zdecydowanieza daleko w tej swojej zabawie w ojca i córkę.Czasami w jego obecności Elaynezachowywała się tak, jakby myślała, że wciąż ma dziesięć lat, on zaś na wszystkojej pozwalał. Myślałam, że tego ranka masz zajęcia z grupą nowicjuszek, Elayne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Brendas z pewnością wiedziała.Wszyscy musieli wiedzieć.Nynaeve czuła, że się cała skręca. Pytam tylko dlatego, że twoje ćwiczenia zdają się być bardzo męczące.Słyszałam, jak kilka sióstr napomykało, że chyba zbliżasz się już do kresu swoichznaczących odkryć.Twoje dodatkowe obowiązki mogą tu stanowić problem.chociaż Elayne każdego właściwie dnia pokazuje nam coś nowego i mimo iż nieprzestała prowadzić lekcji, również szoruje garnki.Wiele sióstr zastanawia się,czy nie mogłyby okazać się bardziej pomocne nizli Theodrin.Gdybyśmy się zaj-mowały tobą na zmianę, pracując przez cały dzień, mogłoby to przynieść lepszeefekty, nizli te na poły nieoficjalne lekcje z kimś, kto, mimo wszystko, ma pozycjęniewiele bardziej znaczącą od Przyjętej. Wszystko to powiedziane zostało zu-pełnie bezbarwnym tonem, bez śladu oskarżenia, jednak Nynaeve poczerwieniała,jakby ją ktoś przed chwilą uderzył. Pewna jestem, że Theodrin lada dzień znajdzie klucz do moich problemów,Aes Sedai niemalże wyszeptała. Będę się bardziej starać, Aes Sedai. Po-spiesznie skłoniła się i odwróciła, zanim Brendas zdążyła ją zatrzymać.Skończyłosię na tym, że wpadła na jedną z nowo przybyłych siwowłosych.Były do siebiena tyle podobne, że mogły być naprawdę siostrami, stanowiły niemalże wzajemnelustrzane odbicia subtelnych rysów i arystokratycznych twarzy.Zderzenie to nie było tylko lekkim, przypadkowym dotknięciem, zaczęła więcprzepraszać, lecz Aes Sedai zmierzyły ją spojrzeniem, z którego nawet sokół był-by dumny. Uważaj jak chodzisz, Przyjęta.Za moich czasów Przyjęta, która spróbo-wałaby stratować Aes Sedai, miałaby włosy bielsze niż moje, zanim skończyłabyszorować podłogi.Druga dotknęła jej ręki. Och, pozwól odejść temu dziecku, Vandene.Mamy pracę do wykonania.Vandene zareagowała na te słowa ostrym parsknięciem, jednak pozwoliła tam-tej wyprowadzić się na zewnątrz.Nynaeve postanowiła zaczekać, aż tamte odejdą na dobre, i wtedy zobaczyła,jak Sheriam wychodzi z jednego z gabinetów w towarzystwie Myrelle, Morvrini Beonin.Myrelle również ją dostrzegła i ruszyła już w jej kierunku, ale zdążyłazrobić tylko jeden krok, kiedy Sheriam i Morvrin, równocześnie niemal, położyły90swe ręce na jej ramionach i powiedziały do niej coś przyciszonymi głosami, kil-kukrotnie zerkając na Nynaeve.Nie przestając rozmawiać, cała czwórka przeszłaprzez salę i zniknęła za kolejnymi drzwiami.Dopiero gdy znalazła się ponownie przed frontem Małej Wieży, Nynaeve po-zwoliła sobie z rozmysłem mocno szarpnąć za warkocz.Ostatniej nocy spotkałysię z Mądrymi.Rozwiązanie zagadki, w jaki sposób tamte powstrzymały Myrelleprzed powiedzeniem jej czegoś do słuchu, było aż nazbyt łatwe.Jeżeli Egwenepojawiła się w końcu w Sercu Kamienia, to ona nie miała o tym wiedzieć.Ny-naeve al Meara popadła w niełaskę.Nynaeve al Meara szorowała garnki niczymnowicjuszka, mimo iż jej status mógł być przynajmniej o jeden stopień wyższynizli Przyjętej.Nynaeve al Meara nie czyniła postępów podczas ćwiczeń z The-odrin, a zródło wszystkich jej cudownych odkryć najwyrazniej wyschło.Nynaeveal Meara nigdy nie zostanie Aes Sedai.Wiedziała, że robią błąd, gdy postano-wiły, że wszystko, co wyciągną z Moghedien, będą przekazywać przez Elayne.Wiedziała!Jej język skręcił się na wspomnienie odrażającego smaku.Gotowany kocibluszcz i sproszkowana mawinia.Sama podała to lekarstwo niezliczonym dzie-ciom, które nie chciały przestać kłamać.W porządku, sama to zaproponowała,ale to był błąd.Aes Sedai nie mówiły już o jej pomysłach, mówiły o ich braku.Aes Sedai, które zawsze najwyżej przelotnie interesowały się jej blokadą, obecniezastanawiały się wspólnie, jak ją przełamać.Nie mogła wygrać.W taki czy innysposób, wszystko skończy się tym, że Aes Sedai będą ją badać od czubka głowyaż po pięty, od świtu do zmierzchu.Szarpnęła jeszcze mocniej warkocz, tak mocno, aż ją rozbolała skóra na gło-wie, ale w żaden sposób nie zmniejszyło to jej wewnętrznego rozdygotania.Prze-chodzący obok żołnierz w płaskim hełmie łucznika i watowanym kaftanie zwolniłi przyjrzał się jej ciekawie, ale odpowiedziała mu tak wrogim spojrzeniem, że ażsię zachwiał i szybko wmieszał w tłum.Dlaczego ta Elayne musi być taka uparta?Poczuła, że na jej ramionach zaciskają się męskie dłonie; odwróciła się, za-mierzając użyć takich słów, które wbiją tamtego w ziemię.Ale słowa zamarły jejna ustach.Thom Merrilin uśmiechał się do niej zza długich, siwych wąsów, błękitne,przenikliwe oczy iskrzyły się w pomarszczonej twarzy. Na widok twojej miny, Nynaeve, jestem gotów pomyśleć, że jesteś wście-kła, ale przecież wiem, że z racji twego słodkiego usposobienia ludzie proszą cię,byś im swoim palcem mieszała w herbacie.Juilin Sandar stał obok niego, wsparty na bambusowej pałce; szczupły męż-czyzna wyglądał tak, jakby go wyciosano z ciemnego drzewa.Juilin był Tairenia-ninem, a nie Tarabonianinem, jednak wciąż nosił na głowie ten głupawy kapeluszw kształcie stożka o ściętym wierzchołku, bardziej jeszcze odkształcony, nizli gozapamiętała.Zdarł go z głowy, kiedy nań spojrzała.Obaj mężczyzni byli okryci91kurzem i najwyrazniej zmęczeni po podróży, mieli zapadnięte policzki, chociażżaden z nich jeszcze przed wyruszeniem w drogę nie wyglądał jak okaz zdrowia.Teraz, widząc ich, była skłonna przypuszczać, że wszystkie te tygodnie, jakie mi-nęły, odkąd opuścili Salidar, spędzili albo w siodle, albo śpiąc w ubraniach.Zanim Nynaeve zdążyła otworzyć usta, rozpętała się prawdziwa burza.ToElayne rzuciła się Thomowi na szyję tak gwałtownie, że aż się zachwiał.On oczy-wiście też ją przytulił, podniósł do góry i zakręcił niby dzieckiem, mimo iż jednaz jego nóg nie była przecież do końca sprawna.Kiedy postawił ją z powrotem,twarz miał całą roześmianą, ona też zanosiła się chichotem.Szarpnęła go za wąsy,a potem wybuchnęli oboje jeszcze głośniejszym śmiechem.Przyjrzał się badaw-czo jej dłoniom, bardziej jeszcze spierzchniętym niż u Nynaeve, zapytał, w jakieteż kłopoty się wpakowała, kiedy jego nie było na miejscu i nie mógł przypilno-wać, aby zachowywała się poprawnie i skromnie, ona zaś odrzekła, że nikt jej niebędzie mówił, jak się ma zachowywać, tylko że zepsuła całą kwestię, bo rumieniłasię, chichotała i zagryzała wargi.Nynaeve zrobiła głęboki wdech.Czasami ci dwoje posuwali się zdecydowanieza daleko w tej swojej zabawie w ojca i córkę.Czasami w jego obecności Elaynezachowywała się tak, jakby myślała, że wciąż ma dziesięć lat, on zaś na wszystkojej pozwalał. Myślałam, że tego ranka masz zajęcia z grupą nowicjuszek, Elayne [ Pobierz całość w formacie PDF ]