[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.DawaliÅ›my (wybacz liczbÄ™ mnogÄ…, ja wtedy byÅ‚emszczawiem), no wiÄ™c dawaliÅ›my poÅ‚owÄ™ zrabowanych pieniÄ™dzy miejscowym organizacjomanarchistycznym, żeby zakÅ‚adaÅ‚y szkoÅ‚y, pomagaÅ‚y wdowom i kupowaÅ‚y książki, atowarzysze za oceanem uważali nas za bogów.PrzeglÄ…daÅ‚em siÄ™ w lustrze i mówiÅ‚em dosiebie:  Uważaj, Félix, nie uroÅ„ ani chwili.Należysz do bandy Durrutiego, jesteÅ› w Ameryce,to najlepsze chwile twojego życia.Po prawdzie to nie zabierali mnie na akcje.Napadli naChilijski Klub Jezdziecki, potem na kasÄ™ kolei paÅ„stwowych, a ja za każdym razemzostawaÅ‚em w domu i gotowaÅ‚em.RobiÅ‚em za kuchcika i sÅ‚użącÄ….Ale bez wÄ…tpienia dzieliÅ‚em życie z bandÄ… Durrutiego, mój los zÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ z ich losem, a policja mogÅ‚a wpaść w każdejchwili i nas ukatrupić.NiebezpieczeÅ„stwo stanowiÅ‚o dla mnie bodziec, najlepszÄ… rozrywkÄ™.MÅ‚odszym tak trudno pojąć, co to znaczy umrzeć, że wÅ‚asnÄ… Å›mierć traktujÄ… jako elementżycia, jakby można jej byÅ‚o doÅ›wiadczyć, a nastÄ™pnie opowiedzieć z podnieceniemprzyjacioÅ‚om:  Macie pojÄ™cie? ByÅ‚o tak niesamowicie i niebezpiecznie, że nawet mniezabili!.Cudowne miesiÄ…ce.Jednego dnia, szesnastego lipca tysiÄ…c dziewięćset dwudziestego piÄ…tego roku, wÅ›rodku zimy, zaplanowali bardzo ważnÄ… operacjÄ™.Mieli zrobić napad na bank Matadero,oddziaÅ‚ Banco de Chile.ByÅ‚em wÅ›ciekÅ‚y, że ciÄ…gle mnie zostawiajÄ… w domu.Jak gdyby nigdynic nadstawiÅ‚em uszu i udaÅ‚o mi siÄ™ podsÅ‚uchać wszystkie szczegóły akcji.UznaÅ‚em, że takiejkapitalnej okazji nie wolno mi przegapić.WybraÅ‚em siÄ™ do Matadero tramwajem, a namiejscu powaÅ‚Ä™saÅ‚em siÄ™ koÅ‚o banku.Wkrótce potem przyjechaÅ‚a taksówka, ogromny hudson,którÄ… uprowadzili, grożąc szoferowi pistoletem i każąc siÄ™ zawiezć na miejsce.Uciekali siÄ™ dotej metody już wczeÅ›niej, i to wielokrotnie.Víctor zostaÅ‚ w samochodzie, żeby przypilnowaćtaksówkarza, Jover, Ascaso i Durruti zaÅ› weszli do Å›rodka.Nie siedzieli tam dÅ‚ugo, szybkousÅ‚yszaÅ‚em wystrzaÅ‚y, krzyki, brzÄ™k tÅ‚uczonego szkÅ‚a.Nie wytrzymaÅ‚em napiÄ™cia iwyskoczyÅ‚em z ukrycia, zza drzewa, ale zanim zdoÅ‚aÅ‚em dotrzeć do taksówki, wszyscy trzejpojawili siÄ™ biegiem w drzwiach banku, z broniÄ… w rÄ™ku i w chustkach na twarzach.UlicanależaÅ‚a do ruchliwych, ale w tym momencie wszyscy przechodnie zamarli w ciszy iobserwowali scenÄ™, nie Å›miÄ…c uczynić najlżejszego ruchu.A najlepsze, że wÅ‚aÅ›nie wtedyzepsuÅ‚ siÄ™ samochód, chociaż może to tylko taksówkarz nie mógÅ‚ z nerwów ruszyć.Wkażdym razie hudson nie zapaliÅ‚, nieprawdopodobna scena, Durruti i Ascaso wystawialigÅ‚owy i browningi przez okna i wrzeszczeli:  Jazda, jazda, już, już! , a tu - ani centymetra.Wbanku tymczasem też podniosÅ‚y siÄ™ krzyki w rodzaju  pomocy, ratunku, zÅ‚odzieje!.Pochwili w drzwiach stanÄ™li dwaj pracownicy, wzywajÄ…c gÅ‚oÅ›no policjÄ™, ale zobaczywszy, żenapastnicy wcale nie uciekli, natychmiast umilkli.Durruti i Jover wysiedli i zaczÄ™li pchaćsamochód.To byÅ‚ stary wóz, wielki i ciężki jak czoÅ‚g.Víctor dalej trzymaÅ‚ kierowcÄ™ namuszce, a Ascaso obserwowaÅ‚ zbiegowisko, które w tym czasie urosÅ‚o już do rozmiarówpokaznego tÅ‚umu.CaÅ‚e sÄ…siedztwo miaÅ‚o niezÅ‚y ubaw, widzÄ…c, jak dwóch zamaskowanychzÅ‚oczyÅ„ców dawaÅ‚o z krzyża, pchajÄ…c tÄ™ landarÄ™.Nie mogÅ‚em dÅ‚użej wytrzymać ipodszedÅ‚em, żeby wspomóc ich swoimi wÄ…tÅ‚ymi siÅ‚ami. Co ty tu robisz? - ryknÄ…Å‚Buenaventura na mój widok, ale nie zdążyÅ‚em mu odpowiedzieć, bo moje pojawienie siÄ™niespodziewanie podziaÅ‚aÅ‚o mobilizujÄ…co na gapiów.Trzech czy czterech mężczyzndoÅ‚Ä…czyÅ‚o do naszej grupy i wspólnymi siÅ‚ami dostarczyliÅ›my hudsonowi odpowiedniej motywacji.Silnik zaskoczyÅ‚, Buenaventura chwyciÅ‚ mnie swoim Å‚apskiem za kark i wrzuciÅ‚do taksówki jak królika.Z daleka dobiegaÅ‚ już dzwiÄ™k syren policyjnych.Ale udaÅ‚o nam siÄ™zmylić poÅ›cig.NocÄ… odbyÅ‚o siÄ™ zebranie analityczne.Mojego brata Victora obarczono winÄ… za to, żepozwoliÅ‚ szoferowi zgasić motor, a mnie dostaÅ‚a siÄ™ niezÅ‚a reprymenda za Å›ledzeniekompanów.Ale w gÅ‚Ä™bi duszy byli tak zadowoleni, że gniew szybko im przeszedÅ‚.TrafiÅ‚ imsiÄ™ Å‚up, trzydzieÅ›ci tysiÄ™cy pesos.To byÅ‚ pierwszy napad na bank w historii Chile. WÅ‚aÅ›ciwie- powiedziaÅ‚ Durruti - powinniÅ›my być wdziÄ™czni Feliksowi, że przyjechaÅ‚ tam za nami.%7Å‚ebynie on, inni by nas nie popchali.Widzisz, Paco? Ten chÅ‚opak przynosi nam szczęście.Odkiedy do nas doÅ‚Ä…czyÅ‚, wszystko nam siÄ™ udaje.To nasza maskotka.Od tamtej pory Durruti zaczÄ…Å‚ mówić na mnie  Fortuna i zostaÅ‚em już przy tymprzezwisku.W dodatku pozwolili mi aktywniej uczestniczyć w życiu grupy.OczywiÅ›cie dalejzostawaÅ‚em w domu na czas napadów, ale zlecali mi różne mniejsze zadania [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl