[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Quaerite et invenietis,przeczytałem, szukajcie, a znajdziecie.Pastorze, zwróciłem się do mojego gospodarza, czywidział pastor ten napis? Pokiwał poważnie głową.To słowa Pisma, powiedział, Mateusz,rozdział 7, werset 7.Pan czeka w kościele na każdego, kto Go szuka i przychodzi do Niego.Tak to rozumiem, On jest Drogą, On wiedzie nas do Królestwa Niebieskiego.Odłożyłem kołatkę na miejsce rozczarowany.Spodziewałem się wyjaśnienia zagadki,ale go nie znalazłem.Kiedy wychodziłem z ciemnego gabinetu, przyszło mi do głowy, że ła-ciński cytat brzmiał jak wezwanie nie dla chrześcijanina, ale dla badacza, kogoś takiego jakja.Szkoda tylko, że nie dawał żadnej wskazówki, gdzie szukać.6 lipca 1884 roku.Maria mnie unika, a gdy myśli, że nie widzę, ściga mnie spojrzeniem,które staram się pochwycić, za każdym razem wywołując na jej twarzy rumieniec.Trudno mimyśleć w jej obecności.Formułowanie zdań, najbłahsza rozmowa stają się nagle pracą ponadsiły.Thomas zauważył moje zapatrzenie i sugerował, bym to z Marią wyjaśnił.Jak mógłbymto zrobić? Znamy się zaledwie kilka dni, w tym czasie tylko raz naprawdę ze sobąrozmawialiśmy.67 Kołatka nie daje mi spokoju, wciąż zastanawiam się nad znaczeniem widniejących naniej słów.Bezskutecznie.Dzisiaj spędziłem kilka godzin w kościele, szukając najmniejszegośladu, który mógłby mieć związek z cytatem.Zauważyłem przy tym, że powiększyła się rysa napołudniowej ścianie transeptu.Hans potwierdził, że trzeba będzie wzmocnić tę ścianę.Zamurujemy wejście, zdecydował.Nie oponowałem, w końcu to on był inżynierem i skoro niewidział innego rozwiązania, powinienem się z nim zgodzić, choć szkoda mi było wiekowychdrewnianych drzwi i tego miejsca, gdzie kiedyś wisiała antaba, a które wydawało mi sięszczególnie ważne w moich poszukiwaniach.Kiedy błądziłem między kościelnymi filarami, znowu usłyszałem za plecami dzwiękikroków, chrzęst stóp ostrożnie stąpających po warstwie gruzu.Przyczaiłem się za ołtarzem,ale kroki umilkły i nie zobaczyłem nikogo.Zdezorientowany zamknąłem dziennik, w którymszkicowałem bazę jednego z filarów i wsunąłem go głęboko do kieszeni.Plan Hermannazawsze nosiłem w dzienniku, włożony między kartki.Nie chciałem go zgubić.Gdzieś bliskomnie upadł niewielki kamień, uderzył o ziemię, odbił się i potoczył kilkadziesiąt centymetrówdo przodu.W cichych murach jego zetknięcie z posadzką brzmiało jak przetaczanie dział.Niewiedzieć czemu na plecach poczułem dreszcz.Czego się bałem sam w pustym kościele? Nazewnątrz było co najmniej kilkanaście osób gotowych mi pomóc, wystarczyło krzyknąć, bywbiegli do środka.Roztrzęsiony wyszedłem na słońce.Ciepło, które ogarnęło moje ciałosprawiło, że irracjonalny lęk zniknął.Dobrze się czujesz, zapytał mnie Thomas, przyjrzawszymi się uważnie, jesteś jakiś blady, mimo opalenizny, zażartował.Odpowiedziałemwymuszonym uśmiechem.Mimo wszystko czułem się nieswojo i do kościoła wróciłem dopiero po południu.Szukajcie, a znajdziecie, zdanie tłukło mi się po głowie i zmuszało do działania.Przyglądałemsię ścianom, kamieniom posadzki, filarom, rozglifionym łukom okien.Portale obejrzałem jużdawno, na próżno.Nie znalazłem nic, na czym mógłbym skupić wzrok.Antaba albo kłamała,albo zdradzała zaledwie część prawdy.Byłem gotowy uznać swoją porażkę, gdy jakiś głoswewnętrzny podsunął mi pytanie, na które nie znałem odpowiedzi.Ale ktoś przecież powinienją znać? Ruszyłem do domu.Pierwszą osobą, do której chciałem się zwrócić, był oczywiściemój gospodarz.Znalazłem go w sadzie, przy pasiece.Chodził między ulami, nasłuchując brzęczeniapszczół.Co za upał, powiedział na mój widok, one też to czują, są zdenerwowane.Słyszy pan,jak brzęczą? %7łeby się tylko nie wyroiły.Usłyszałem w jego głosie zatroskanie.W taki samsposób mówił o swoich parafianach.Kiedy zadałem mu pytanie, milczał przez chwilę,szukając w pamięci jakiegoś obrazu, który mógłby mi pomóc.Druga kołatka, zastanawiał się68 głośno, nigdy o niej nie słyszałem.Dlaczego pan o to pyta? W kościele, zacząłem, są dwaboczne portale, północny i południowy.Skoro na drzwiach południowych wisiała kołatka,może podobna była też na północnych? Proszę nie zapominać, dodał pastor, że wejściepołudniowe łączyło kościół z zakrystią, kaplicą opata i kapitularzem.Popatrzyłem na mojegorozmówcę z szacunkiem.Najwyrazniej wiedział o klasztorze w Kolitz więcej, niż mogłemprzypuszczać.Od strony północnej, ciągnął dalej, nie było już zabudowań klasztornych.Pocóż więc ktoś miałby umieszczać na tamtych drzwiach kołatkę? Dla zachowania świętejzasady symetrii? - spytałem niepewnie.Kto może wiedzieć, uśmiechnął się pastor łagodnie,która z nich jest świętsza: symetria czy asymetria? I skąd pewność, że kołatka południowa niewisiała pierwotnie przy wejściu do klasztoru lub na drzwiach głównych?Mógł mieć rację, ale ja nie chciałem się pogodzić z jego teorią.Musiał zobaczyćrozczarowanie na mojej twarzy, bo położył mi dłoń na ramieniu.Przyjacielu, powiedział, jeślichcesz mieć pewność, jedz do Stettin, do zarządcy klasztoru, może on będzie umiał ci pomóc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl