[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja z kolei nie mogłam się nadziwić,dlaczego trzyma na biurku ogromną, wypchaną torebkę.Jeszcze zanim mnie zaprosiła, żebymusiadła, wyjęła z tej torebki wielką butlę jakiegoś płynu i spryskała sobie tym ręce.Nigdy nie mo-głam zrozumieć, w jakim celu kobiety taszczą ze sobą przez cały dzień mnóstwo niepotrzebnychrzeczy.Jak taka osoba mogłaby znalezć wspólny język z koczownikiem? Wolałam więc od razuprzystąpić do sedna sprawy i poprosiłam o dwa bilety na przyszły tydzień, jeden dla osoby dorosłej,a jeden dla dziecka.Kiedy spytała o datę powrotu, odpowiedziałam:Nie wiem, bo z Amsterdamu chcę jechać jeszcze do Somalii i Bóg jeden wie, jak się tamdostaniemy.Dama wlepiła we mnie oczy jak spodki.- Nie wiedziałam, że już można podróżować do Somalii.- W każdym razie spróbuję - ucięłam krótko.- Mam tam matkę.Od razu spojrzała na mnie łagodniejszym wzrokiem.Wytłumaczyła mi tylko życzliwie, żemusi mieć podaną datę powrotu, bo inaczej bilet będzie kosztował drożej.Poza tym, gdybym miałabilet tylko w jedna stronę, mogłabym mieć kłopoty z urzędnikami Biura Imigracyjnego.Na wszelkiwypadek określiłam więc datę swego przyjazdu na dzień przed spotkaniem w gmachu ONZ.Zapłaciłam za bilety kartą kredytową, ale zaznaczyłam, że nie życzę sobie, aby funkcjonariuszobsługi lotniska tłumaczył się, że nie może znalezć mnie w komputerze.Chcę dostać bilet do ręki ipokazać go właściwej osobie.Doskonale panią rozumiem! - przyznała ze śmiechem urzędniczka. Wykupiłam lot na wtorek wieczorem i zawczasu zawiadomiłam Mohammeda, o której mamnie oczekiwać.Nie wierzył własnym uszom i zarzekał się, że uwierzy dopiero wtedy, kiedyzobaczy mnie w bramce hali przylotów.Byłam dumna z zachowania Aleeke podczas podróży.Siedział na swoim fotelu jak dorosłymężczyzna i przez całą drogę albo rysował, albo przyglądał się współpasażerom.Od małegouwielbiał loty samolotem lub jazdę samochodem, mimo że nie mógł wtedy biegać ani skakać, co zupodobaniem robił w domu.Kiedy podczas lotu potrzebował wyjść do ubikacji, zwyczajniewstawał i przechodził między rzędami foteli do odpowiedniego pomieszczenia, jakby było to dlaniego chlebem powszednim.Najwidoczniej odziedziczył po mnie duszę wiecznego koczownika.Siedząc przy nim na sąsiednim fotelu, mogłam dokładnie widzieć czubek jego głowy.Od pewnegoczasu chłopiec miał niepokojące dolegliwości skórne - włosy wypadały mu pęczkami, a na potylicywystąpiły małe, białe guzki.Próbowałam wszelkich znanych mi sposobów, aby zwalczyć tędolegliwość - wcierałam w skórę olejek eukaliptusowy, suszony, sproszkowany tymianek i mirręzmieszaną z miodem.Ponieważ ziołowe leki nie skutkowały, skonsultowałam się z pediatrą, ale tenzbył mnie, mówiąc:  U dzieci to się często zdarza.Przepisał jakąś białą, kleistą maść, która jednaknic nie pomogła.Czułam się więc mocno niepewnie, mając zostawić pod opieką obcej osobydziecko, które nie było całkiem zdrowe.Nie miałam dotąd sposobności poznać żony Mohammeda, Dhury.Kiedy widziałam go poraz ostatni, zaraz po jego ucieczce z Mogadiszu do Amsterdamu, był jeszcze kawalerem.Dhura teżpochodziła z Somalii i w rozmowach telefonicznych wydawała mi się dobrą i troskliwą kobietą.Dbała należycie o rodzinę i zachęcała mojego brata do wykazywania większej aktywności.Kiedyś,gdy pokłóciliśmy się z Mohammedem i nie rozmawialiśmy ze sobą, nakłoniła go, aby pierwszywyciągnął rękę do zgody.Nie bądz głupi! - przekonywała.- Przecież jesteś starszy, więc wypada, żebyś zadzwonił dosiostry i opowiedział jej, co słychać w Afryce.Miałam więc przeczucie, że zaopiekuje się należycie moim synkiem, choć wiedziałam, żesam fakt bycia czyimś krewnym nie oznacza automatycznie, że ten ktoś będzie dobry dla naszychdzieci.Mnie też, kiedy byłam małą dziewczynką, matka zostawiła pod opieką ciotki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl